Najpopularniejsze De Tomaso to był hit - "Sprzedały się dziesiątki tysięcy egzemplarzy"
Historia tego hitu sprzedaży jest niesamowita. Znajdziecie tu i rajdówkę grupy B, i Innocenti, a przede wszystkim De Tomaso... Charade.
Historia De Tomaso to wspaniałe auta, potężny upadek, dziwne próby wskrzeszenia i nowa marka, pod którą zadebiutowało cudowne P72. Ale włoska firma najbardziej znana jest z modelu Mangusta oraz oczywiście Pantera, napędzanego silnikami V8 Forda. Projekt Toma Tjaarda i Marcello Gandiniego (model SI) powstał w nieco ponad 7000 egzemplarzy w ciągu niemal 20 lat produkcji. Całkiem nieźle jak na supersamochód. Ale, znacznie więcej sprzedało się innego De Tomaso.
De Tomaso i Daihatsu Charade? Skąd się wziął taki model?
Cofnijmy się do roku 1976. Wtedy to De Tomaso, które radzi sobie przyzwoicie, podejmuje decyzję o zakupie innej włoskiej marki - Innocenti. Ta ma w ofercie model Mini, ale po współpracy z Brytyjczykami okazuje się, że nie ma do nich silników. Alejandro De Tomaso chciał, żeby to była nowoczesna, mocna jednostka. Finalnie udaje się w 1981 roku podpisać umowę. Dzięki temu Innocenti Mini dostaje litrowy, trzycylindrowy silnik z Daihatsu Charade. "Ten wzmocniony", czyli z doładowaniem.
Po drugiej stronie świata, na targach Tokyo Auto Salon (również w 1981 roku) pokazano Daihatsu Charade De Tomaso Turbo, jako koncept. Wyposażony był w ten sam litrowy, doładowany silnik i zapowiadał odmianę G11, która wejdzie do produkcji dwa lata później. Przy okazji miał nieco "włoskiego sznytu", który bardzo spodobał się Japończykom.
Inne felgi, nieco dodatków, duże napisy "De Tomaso" i doładowany silnik spowodowały, że Daihatsu Charade De Tomaso Turbo okazało się naprawdę sporym hitem. Samochód miał około 80 KM.
Zresztą, powinniście go nieźle znać. Ten model trafił też na europejski rynek, choć tutaj nigdy nie nosił loga włoskiej firmy. W 1987 roku, kiedy pojawiła się nowa generacja Charade, współpraca z De Tomaso wciąż trwała. Nowa odmiana dostała już mocniejszą jednostkę 1.0, z intercoolerem, wtryskiem paliwa i konstrukcją czterozaworową. Nazwano ją GTti i okazała się być świetnym malutkim hothatchem. Tymczasem w Japonii topowe wersje wciąż nazywały się De Tomaso Turbo.
Daihatsu Charade De Tomaso utrzymało się aż do roku 2000, kiedy z rynku wypadła czwarta generacja miejskiego modelu. Ta ostatnia jednak nie miała już silnika Turbo, bo po drodze Japończycy przeszli na czterocylindrowy silnik 1.6, który w Japonii osiągał 125 KM. Klienci europejscy musieli zadowolić się wersją GTi o niższej mocy - 105 KM.
Wersję specjalną japońskiego hatchbacka można było poznać po zmienionych zderzakach, dużych napisach na drzwiach oraz dedykowanych alufelgach. Było też logo z przodu, które obejmowało obie nazwy firm. We wnętrzu zwracała uwagę kierownica Nardi Torino oraz sportowe fotele od Recaro. A, i klimatyzacja, zdecydowanie rzadko występująca w Charade.
Daihatsu Charade w grupie B? Był i taki pomysł
Włoska firma, która nie ukrywała fascynacji sportem oraz Japończycy, którzy mieli w tym pewne doświadczenie i chęci, w 1985 roku pokazali prototyp 926R, który miał konkurować w grupie B, na kanwie sukcesów Peugeota 205 T16, czy MG Metro 6R4. Zresztą, Charade "już tam było" (klasa B/9), ale miało być jeszcze lepiej.
W koncepcyjnym 926R udało się przełożyć napęd "w drugą stronę". Rajdowy prototyp miał silnik za plecami kierowcy i napędzał tylną oś. Oczywiście, była to litrowa jednostka serii CB, z doładowaniem sprężarką IHI. W prototypie wykorzystano zmodyfikowany silnik z wtryskiem, sportowymi wałkami rozrządu, intercoolerem i nową, dwunastozaworową głowicą. Dzięki temu osiągał ponad 120 KM, przy masie 800 kg. Ale chodziły słuchy, że Daihatsu planuje jeszcze odelżyć samochód.
Duże zainteresowanie i potencjalnie prosta sprzedaż 5000 egzemplarzy do celów homologacyjnych sugerowały, że projekt warto kontynuować, nawet biorąc pod uwagę, że grupa B już niedługo miała zostać zlikwidowana. Mimo tego, projekt ekstremalnego Charade De Tomaso Turbo porzucono dość szybko, tak naprawdę nikomu nie mówiąc, dlaczego. Nawet bez rajdowej legendy, ten wóz mógł stać się w napędzanej doładowanymi, sportowymi autami Japonii, legendą na miarę kilku innych, teraz uznawanych za kultowe.
Kończąca sie w 2000 roku historia współpracy to łącznie ponad 120 tysięcy Charade w wersjach GTti, GTi oraz De Tomaso. I w ten sposób niewielki hatchback z Japonii przedłużył życie Włochom... nawet jeśli tylko w nazwie.