Ferrari F80 miało być jeszcze bardziej odlotowe. Włosi uznali jednak, że szpan we dwójkę jest lepszy
Wyobraźcie sobie hipersamochód z wierzgającym koniem w logotypie, w którym jest tylko jedno miejsce siedzące. Szaleństwo? Nie, to pierwotny koncept na Ferrari F80.
- Ferrari F80 to nowy hipersamochód marki
- Inspiracją dla konstrukcji był wyścigowy model 499P
- To z niego chciano zaczerpnąć koncepcję kokpitu
Wyobraźcie sobie Ferrari, które może jeździć po drogach publicznych, ale w sobie iście wyścigowe geny. Te widać w modelu F80, aczkolwiek troszkę je złagodzono. Włosi uznali, że jest to jednak samochód, który musi zapewniać minimum komfortu podróżowania. Postawiono więc na koncepcję wnętrza, która skupia się na kierowcy, ale daje też przestrzeń dla pasażera.
To nie była jednak pierwotna idea marki. Wręcz przeciwnie - postawiono na nią dużo później. Ferrari F80 miało być samochodem jednoosobowym, o bardzo wyścigowym charakterze.
Flavio Manzoni chciał, aby Ferrari F80 wyglądało jak żywcem przeniesiony na drogi samochód wyścigowy
Miał to więc być bardzo szeroki pojazd, z wąską kabiną dla jednej osoby. Byłoby to idealnie odwzorowanie koncepcji znanej z 499P i z innych wyścigowych maszyn startujących w kategorii LMH i LMDh. Do tego w ten sposób marka z Maranello wyróżniłaby swój produkt, co z pewnością wywołałoby też dyskusję po premierze.
Finalnie jednak powrócono do klasycznej wersji, choć w nieco podkręconym wydaniu. Kabina F80 nadal jest bardzo wąska, ale mieści dwa fotele. Aby jednak podkreślić unikalny charakter tego samochodu, siedzisko pasażera jest zintegrowane z monokokiem i cofnięte nieco względem fotela kierowcy.
To tworzy złudne wrażenie, że fotela pasażera tutaj po prostu nie ma. Ten jednak nadal jest dostępny, co ułatwia podróżowanie F80 w dwie osoby. Nie jest to jednak pierwszy samochód marki, w którym postawiono na taki kokpit. Podobna koncepcja pojawiła się już w Ferrari SP3 Daytona. Widać więc, że Włosi stawiają na odważne pomysły w swoich flagowych produktach.
A skoro mowa o F90, to przypomnijmy: na drogi wyjedzie 799 takich samochodów, każdy za ponad 3,5 miliona euro. Jeśli chcecie kupić sobie taki model, to musicie zapisać się na listę rezerwową. Chętnych nie brakuje, a wszystkie auta wstępnie znalazły swoich nabywców.