Ferrari szykuje samochód, którego nikt nie chce. Zainteresowanie elektrykiem jest niskie

Elektryczne Ferrari trafi na rynek w przyszłym roku, ale będzie rarytasem. Drugi model z kolei znika z najbliższych planów.

  • Ferrari póki co przesuwa premierę drugiego auta elektrycznego
  • Zainteresowanie autami na prąd okazuje się być skromne
  • Pierwszy projekt wyjedzie na drogi w 2026 roku
  • Ma to być bardzo "niszowy" projekt

Pierwsze elektryczne Ferrari nabiera kształtów. Wszyscy liczyliśmy na premierę we wrześniu, ale Włosi pokażą wówczas jedynie "platformę i założenia". Gotowe auto zadebiutuje dopiero w przyszłym roku.

Nikt jakoś specjalnie się nie spieszy, gdyż zainteresowanie tym samochodem jest skromne. Co więcej - taki stan rzeczy przekłada się też na to, że Włosi opóźniają drugie auto na prąd.

Elektryczne Ferrari - herezja, czy znak czasów?

Według źródeł, na które powołuje się Reuters, Ferrari doszło do wniosku, że obecny popyt na samochody elektryczne w segmencie luksusowym jest zbyt niski, by podejmować ryzyko wprowadzenia kolejnego modelu.

Podobne podejście prezentują inne marki z tego segmentu. Lamborghini przesunęło debiut swojego pierwszego elektryka z 2028 na 2029 rok. Maserati całkowicie anulowało elektryczny wariant MC20, a Aston Martin przyznał, że jego klienci nie chcą jeszcze aut na prąd. Porsche również zmodyfikowało swoje plany. Nowe modele elektryczne nadchodzą, ale zachowają odpowiedników z silnikami spalinowymi.

Pierwsze elektryczne Ferrari będzie "limitowane"

Na razie Ferrari potwierdza pracę tylko nad jednym modelem elektrycznym. Według Reutersa, ten pojazd ma być projektem pokazowym i "symbolicznym kamieniem milowym" w historii marki.

Auto powstaje we współpracy z byłym szefem designu Apple, Jonym Ivem. Produkcja będzie ściśle ograniczona, a cena przekroczy 500 tysięcy dolarów. Mimo dużych gabarytów nie będzie to SUV.

Elektryczne Ferrari zainteresowanie

Dopiero drugi elektryczny model miał być przełomem. Klienci go nie chcą

Opóźniony model, którego Ferrari nie chce obecnie komentować, miał być kluczowy w transformacji marki. Zakładano produkcję nawet 5-6 tysięcy egzemplarzy w ciągu pięciu lat. Jednak obecne realia nie dają nadziei na sprzedaż takich wolumenów. Klienci Ferrari, co zdaje się być oczywiste, wciąż wybierają silniki benzynowe. I wygląda na to, że tak pozostanie przez kilka kolejnych lat.

Ten sam problem tyczy się wszystkich

Nie tylko Ferrari walczy z wyzwaniami technologicznymi i rynkowymi. Porsche zmaga się z dopracowaniem elektrycznych wersji modeli Boxster i Cayman. Ich masa własna znacząco wzrosła, co negatywnie wpływa na prowadzenie, a to kluczowy element w przypadku sportowych aut tej klasy. Do tego bankructwo firmy Northvolt, zakontraktowanego dostawcy akumulatorów, doprowadziło do problemów logistycznych.