Fiat Grande Panda to światełko w tunelu dla Włochów. To mały samochód, który może podbić rynek
Ta marka najlepiej radzi sobie z produkcją małych samochodów - i przy takich powinna pozostać. Nowy Fiat Grande Panda jest dokładnie tym, czego potrzeba Włochom. Powiem więcej - liczę na to, że uda jej się podbić segment B. Oto dlaczego.
O tym, że marka z Turynu zagubiła się w swoich działaniach, wiemy od dawna. Włosi eksperymentowali z różnymi samochodami, ale najlepiej wychodziły im te tanie. Spalinowa 500-ka wraz z Pandą ciągnęły sprzedaż, a tanie Tipo cieszyło się dużą popularnością w wybranych krajach. Inne modele już takiego sukcesu nie odniosły - mowa tu chociażby o 500X, bliźniaku Renegade'a. W ostatnich latach mieliśmy więc do czynienia z dość przestarzałą gamą, którą miała uratować elektryczna 500-ka. Tak się jednak nie stało, ale pomoc może przyjść ze stronny innego modelu. To Fiat Grande Panda.
Minęło już kilka tygodni od oficjalnego debiutu tego samochodu, a wciąż wiemy o nim niewiele. Mowa tutaj oczywiście o oficjalnych informacjach, gdyż pochodzenie konstrukcji zdradza z czym mamy tutaj do czynienia.
A mowa oczywiście o bliźniaku Citroena C3 (nowego), tylko opakowanego w efektowniejsze nadwozie. I to właśnie ono może być tym, co popchnie sprzedaż Fiata. A przynajmniej na to liczę.
Uważam, że Fiat Grande Panda wygląda doskonale - zwłaszcza w bazowych wariantach
Co prawda Włosi oficjalnie pochwalili się zdjęciami nadwozia wersji elektrycznej, ale w sieci krążą zdjęcia innych wariantów, fotografowanych w Turynie. Moją uwagę przykuł w szczególności model RED, z białymi stalowymi felgami.
Fiat odrobił lekcje i zrobił samochód, który nawiązuje wizualnie do pierwszej Pandy w idealny sposób. Nie jest to próba odtworzenia tego auta, a raczej zgrabne zaczerpnięcie z pierwowzoru pewnych detali. To one dobrze ukrywają kształt nadwozia, który jest wspólny z nowym Citroenem C3.
W przypadku francuskiego samochodu mam jeden problem. Wiem, że wywodzi się on z wariantu na rynek indyjski, co widać gołym okiem, gdy porównamy zdjęcia tych modeli. Oczywiście konstrukcję dopasowano do europejskich standardów, niemniej zostaje to z tyłu głowy.
Tymczasem Grande Panda po prostu wpada w oko i urzeka swoim kanciastym pudełkowatym kształtem. Wszystko wskazuje też na to, że Włosi zaoferują ten samochód w wielu ciekawych kolorach, które ożywią jego wygląd. Dla mnie jest to gwarancja sukcesu.
Oczywiście wszystko zależy też od ceny - a z tym FIAT ma problem
Idealnym przykładem jest nowa 600-ka w spalinowym wydaniu. W segmencie B-crossoverów jest ogromny wybór samochodów. Liczyłem więc na to, że Fiat powalczy o lepszą pozycję. Nic bardziej mylnego.
Stellantis niezmiennie trzyma się strategii "value over volume" i liczy na marżę. W efekcie nowa 600-ka w bazowym spalinowym wydaniu kosztuje 108 000 złotych. Owszem, dostajemy w niej automat i 100-konny silnik z miękką hybrydą, ale nie jest to coś, czego poszukuje wiele osób. Tu przydałby się prosty wariant z manualem, który pociągnąłby sprzedaż.
Tymczasem nowy Captur kosztuje wyjściowo 85 500 złotych, a najtańsza wersja z automatem 112 800 złotych. Jest droższa od 600-ki, ale ma 158, a nie 100 KM. To duża różnica. Poza tym w Polsce w tym segmencie wciąż sprzedają się auta ze słabszymi silnikami i z manualnymi przekładniami, ale za to lepiej wyposażone. A gdyby tak ceny 600-ki startowały od 95 000 złotych, to miałaby większą szansę na sukces.
Nowy Citroen C3 kosztuje wyjściowo 71 250 złotych. Liczę na to, że Panda będzie podobnie wyceniona
Jeśli za 72 000 złotych dostaniemy ciekawego wizualnie hatchbacka ze 100-konnym silnikiem i z manualem, to jego sprzedaż może być przyzwoita. Wygląd zrobi swoje, a dobra cena powinna przekonać wiele osób. Póki co jednak wciąż czekamy na pełny debiut tego samochodu - wnętrze teoretycznie pozostaje tajemnicą, ale możecie je zobaczyć klikając tutaj. Do nadwozia pasuje i nie powinno rozczarować.