Ford e-Transit zadebiutował w Polsce. Konkurencja ma powody do obaw
Ford e-Transit przyjechał do Polski, a ja miałem okazję poznać go z bliska podczas prezentacji statycznej. Błękitny owal zdecydowanie namiesza na rynku - ich flagowy dostawczak w elektrycznym wydaniu ma naprawdę długą listę zalet. Jakich? Pozwólcie, że w skrócie Wam je przedstawię.
Wiem, że dla wielu osób idea elektrycznego dostawczaka zdaje się być absolutnie bezsensownym pomysłem. Wysoka cena, potencjalnie ograniczona ładowność, skromny zasięg. Gdzie tu sens? Otóż w tym temacie trzeba patrzeć szerzej - do gry wchodzi nieco bardziej zaawansowana matematyka, zobowiązania firm pod kątem emisji dwutlenku węgla oraz rozwój pod kątem przyszłości motoryzacji. I właśnie tutaj Ford e-Transit odnajduje się doskonale.
Przede wszystkim błękitny owal wcisnął gaz do podłogi i wyprzedził konkurencję. Ich flagowy dostawczak oferuje to, o czym inne marki w zasadzie mogą pomarzyć. Ma to być kartą przetargową i jednocześnie największym atutem Forda.
Ford e-Transit jest wyjątkowo uniwersalny
Przede wszystkim dokładnie przeanalizowano tutaj potrzeby klientów, dla których elektryczny dostawczak jest czymś pożądanym. Ważne okazały się być trzy kluczowe cechy: uniwersalność, praktyczność, możliwość dopasowania auta do własnego biznesu.
Przepisem na sukces było więc ulokowanie baterii i napędu w taki sposób, aby przestrzeń ładunkowa lub możliwość stworzenia zabudowy nie były jakkolwiek naruszone.
Udało się to osiągnąć mocując pakiet baterii o pojemności 67 kWh pod podłogą, a silnik elektryczny lokując pomiędzy tylnymi kołami. To właśnie na nie przekazywana jest moc. Wymusiło to jednak szereg zmian - na przykład klasyczne zawieszenie zastąpiła tutaj wytrzymała wielowahaczowa konstrukcja.
Przy okazji możemy więc liczyć na nieco lepsze właściwości jezdne - nisko położony akumulator obniża środek ciężkości, a wielowahaczowe zawieszenie wspomaga zachowanie samochodu w zakrętach.
Ford e-Transit dostępny jest w dwóch wariantach ładowności: z DMC 3,5 lub 4,25 tony
W obydwu przypadkach takim samochodem można jeździć korzystając z prawa jazdy kategorii B, gdyż pozwalają na to znowelizowane polskie przepisy.
Problem stanowi natomiast pewna luka, która wynika z homologacji N2 takiego samochodu. Wymusza ona stosowanie tachografu i monitorowanie czasu pracy kierowcy. Do tego taki pojazd ma zamontowany ogranicznik prędkości maksymalnej. Wynosi ona tutaj 90 km/h, co jest po części sekretem wyższego zasięgu - po prostu tego auta nie da się za bardzo rozpędzić.
A mocy tutaj nie brakuje. Bazowy e-Transit oferuje 184 KM, ale jego mocniejsza wersja oferuje już 269 KM pod prawą nogą. Tym samym na brak dynamiki narzekać nie można.
Przy okazji zadbano też o ładowność. Nawet w przypadku wersji L4H3 350, w której ładowność wynosi "tylko" 720 kilogramów, nie możemy mówić o przeciętności. Dla odmiany wariant L3H2 425 zapewnia już 1670 kilogramów ładowności, choć trzeba tutaj pogodzić się z rezygnacją z osiągów i z tachografem.
Dużym plusem e-Transita jest też szybkie ładowanie
Maksymalna moc wynosi tutaj 115 kW przy ładowaniu prądem stałym, co gwarantuje szybkie "tankowanie" energii w podróży. Poza tym Ford obiecuje naprawdę zadowalającą wydajność - zasięg ma wynosić od 240 do 308 kilometrów, co bije na głowę wszystkich konkurentów.
Kolejny atut? Cena. W Polsce Ford e-Transit będzie najtańszym elektrycznym dostawczakiem na rynku. Według zestawia przygotowanego przez markę, nawet Mercedes eSprinter jest o minimum 5 tysięcy złotych droższy, o takich autach jak e-Ducato czy eCrafter nie wspominając.
Ford e-Transit ma też kilka ciekawych "bajerów"
Na przykład jednym z nich jest możliwość wykorzystania baterii w aucie jako zewnętrznego źródła zasilania. Na pace ulokowano gniazdko obsługujące moc do 2,3 kW. Każda godzina pracy sprzętu podpiętego do baterii "kosztuje" 3% mniej z zasięgu. Tym samym może to być kapitalne rozwiązanie na budowach - taki samochód może stać się zastępczym agregatem.
Poza tym elektryczny Transit zyskał też nowe multimedia SYNC4. A to otwiera drzwi do lepszego zarządzania samochodem z poziomu aplikacji w telefonie. Usługa Ford Pass Pro pozwala na stały wgląd do stanu pięciu samochodów podpiętych do jednej usługi.
Z jej poziomu otworzymy lub zamkniemy auto, włączymy je, lub ustawimy ładowanie. Można też obserwować położenie samochodów, sprawdzać usterki lub wezwać pomoc w krytycznej sytuacji.
A skoro o ładowaniu mowa - tutaj ważnym elementem jest możliwość programowania godziny odjazdu. Wówczas nie tylko kabina zostanie nagrzana do właściwej temperatury (można również zadać ustawienie podgrzewania foteli). Najważniejsze jest prekondycjonowanie baterii, czyli podgrzewanie jej do temperatury roboczej. Oznacza to, że na dzień dobry mamy niższe zużycie energii i większy zasięg.
O tym, jak jeździ i sprawdza się Ford e-Transit, dopiero się przekonamy
Prezentacja w Polsce miała jedynie statyczny charakter. Ford podkreśla, że auta są już szykowane - produkcja ruszyła w lutym, a przydział na nasz kraj zjedzie z taśmy w fabryce w drugiej połowie roku. Co ciekawe sprzedano już 70% aut przewidzianych na Polskę w tegorocznej produkcji. To pokazuje, że wbrew pozorom dostawcze elektryki mają przed sobą przyszłość - zwłaszcza te, które oferują najlepsze możliwości.
I jeszcze jedno - sprzedaż elektrycznych Transitów przypadła 35 wyselekcjonowanym salonom w Polsce. Są to miejsca, które już teraz zajmują się sprzedażą Mustangów Mach-E i posiadają odpowiedni sprzęt oraz doświadczenie, które jest wymagane do obsługi aut na prąd.