Ford Ecosport 1.0 Ecoboost 140 KM ST-Line | TEST
Mały crossover Forda musiał doczekać się pierwszego liftingu, aby trafić na polski rynek. Czy Ecosport jest w stanie rywalizować z liderami segmentu?
Ford Ecosport jest bardzo zwyczajnym autem. Sprawia wrażenie jakby był tworzony pod uważnym okiem niemieckiego inżyniera. Ów inżynier dopilnował, by auto było dopracowane i zupełnie zwyczajne, doglądał pracy podwładnych i skrupulatnie akceptował poszczególnie rozwiązania. Pewnego dnia umówił się jednak z koleżanką z działu marketingu na kawę i zostawił swój zespół niepilnowany na kilka godzin. Zdaje się, że to był ten moment, w którym do całkiem sensownego i stonowanego auta, ktoś postanowił wprowadzić rozwiązanie tak egzotyczne i nietypowe jak otwierana na bok tylna klapa. Jak sprawdziła się ona (jak i cała reszta Ecosporta) w teście? Oto moje wrażenia po tygodniu spędzonym za kierownicą najmniejszego crossovera Forda.
Bez mocnych wrażeń
Miałem okazję sprawdzić Ecosporta z napędem na przednią oś, manualną skrzynią biegów i 140-konnym, litrowym EcoBoostem. Ta popularna kombinacja nie oferuje wybitnych osiągów, ale wielu kierowcom wystarczy do miejskiej jazdy oraz w dłuższych podróży. Dziwnie pisać o tym, że 140-konnemu silnikowi w stosunkowo niewielkim aucie brakuje mocy, ale w trasie właśnie takie są moje odczucia - przyspieszanie od 100 do 140 km/h zajmuje wieki. Dane techniczne nie zapowiadają mocnych wrażeń, podając czas przyspieszenia do setki równy 11,8 s. W przypadku 125-konnego wariantu jest to aż 12,7 s. Szkoda, że nie ma tu jeszcze mocniejszego silnika - najszybszy Ecosport (z 1.5-litrowym dieslem) rozpędza się do 100 km/h w 10,9 sekundy.
Sprawy nie ratuje również 6-biegowy manual. Co prawda jest dość precyzyjny, ale jego zestopniowanie skłania raczej do spokojnej jazdy. Długie przełożenia ograniczają konieczność częstej zmiany biegów, a w połączeniu z rozsądną elastycznością litrowego EcoBoosta sprawdzają się nieźle. Tylko ta dynamika, znacznie słabsza niż w Fieście…
Co do spalania, jest zgodnie z oczekiwaniami. W mieście trzeba liczyć się z około 8 litrami zużytej bezołowiowej na każde 100 km. W trasie da się zejść do 6 litrów na „setkę”, ale wymaga to spokojnej i niezbyt szybkiej jazdy. Autostradowe tempo w okolicach 140 km/h podbija spalanie do 7,5-8 litrów na 100 km, zapewne z racji sporego prześwitu i powierzchni czołowej. Pojemność baku jest przyzwoita jak na tej klasy nowy samochód, bo wynosi 52 litry.
Osiągi to nie wszystko
Zwłaszcza w tym segmencie. Ecosport musi wywiązywać się z zadań auta rodzinnego - to w końcu jego praktyczne cechy uzasadniają wybór jego, zamiast Fiesty. Na szczęście w kwestii przestronności wnętrza najmniejszy crossover Forda zasługuje na pochwały. Pasażerowie podróżują dość wygodnie, na długość nie brakuje miejsca zarówno z przodu jak i z tyłu. Niewielka szerokość samochodu sprawia, że jest to samochód raczej dla 4 osób - piąte miejsce należy traktować jako awaryjne. Siedzi się również zaskakująco wysoko, co niektórym może przypaść do gustu. Jak dla mnie pozycja za kierownicą jest gorsza niż w Fieście - wymaga dłuższej chwili przyzwyczajenia.
Po otwarciu nietypowej klapy bagażnika mamy do dyspozycji 356 litrów przestrzeni bagażowej. Wynik wydaje się być wystarczający, a brak progu załadunku ułatwi pakowanie bagaży czy zakupów. Trzeba tylko pamiętać, że bagażnik jest dość wysoki, lecz krótki. Przewożenie dłuższych przedmiotów będzie wymagało odrobiny bagażowego tetrisa lub po prostu złożenia siedzeń.
Czy klapa otwierana na bok ma sens?
Ciężko powiedzieć, ale po tygodniowym teście na pewno patrzę na nią przychylniej niż wcześniej. Po pierwsze, nawet po zaparkowaniu pod ścianą, można ją otworzyć w stopniu wystarczającym, by z łatwością wrzucić niewielki przedmiot do bagażnika. Nie wymaga to sięgania „pod klapę” tak jak ma to miejsce w „zwyczajnych” autach. Ponadto, jeśli zaparkujemy np. przy znaku drogowym lub latarni, zazwyczaj możemy otworzyć klapę nieco szerzej niż standardową. Wszystko zależy od konkretnych sytuacji, dlatego trudno ocenić tę klapę jako wyraźną zaletę, ale i nie można jej z W pewnością uznać za wadę.
W środku bez niespodzianek. I dobrze.
Wnętrze Ecosporta nie jest kopią 1:1 z Fiesty, ale zdecydowanie przypomina miejski model Forda. Ergonomia pozostała bez zmian, gdzieniegdzie pojawiły się dodatkowe schowki, przeprojektowano boczki drzwi, a zegary otrzymały satynowe obwódki, których brakuje Fieście. Jest ładnie, ergonomicznie i tylko jedna wpadka jakościowa dała o sobie znać - trzeszczący uchwyt drzwi, dokładnie w miejscu, o które opiera się kolano kierowcy. Mam nadzieję, że to wada pojedynczego egzemplarza, bo tak wyraźny hałas w nowym aucie potrafi irytować i w kontekście ogólnie dobrej jakości wnętrza, po prostu nie przystoi.
Wersja, którą opisuję to ST-Line, a więc wariant przyozdobiony sportowymi dodatkami. 17-calowe felgi, dwukolorowe nadwozie i czarne akcenty (zamiast chromowanych) to wyróżniki zewnętrzne. W środku znalazło się trochę czerwonej nitki, delikatnie spłaszczona u dołu kierownica i stalowe nakładki na pedały. Sportowego stylu jest tu mniej niż w Fieście ST-Line, ale w tej wersji mamy również sporo wyposażenia standardowego, takiego jak czujniki parkowania z tyłu, 8-calowy ekran systemu Ford SYNC3, czy ambientowe, diodowe oświetlenie wnętrza.
To, co Fordy lubią najbardziej
A przynajmniej od dawna się z tym kojarzyły - świetne prowadzenie. W Ecosporcie ta tradycja daje o sobie znać, choć trzeba przyznać, że auto jeździ gorzej od Fiesty. Spora wysokość, i niemal identyczna szerokość nadwozia w połączeniu z nieco bardziej miękkim zawieszeniem sprawiają, że Ecosport jest znacznie bardziej podatny na przechyły. Nie tylko o zakrętach mowa - auto podczas mocnego hamowania lubi zanurkować odrobinę zbyt głęboko. Nerwowości na szczęście nie odczujemy, a dość wcześniej interweniujące ESP studzi zapał do sportowej jazdy. Crossover Forda nie zawodzi, ale i nie zachwyca. Prowadzi się jak Ford, ale jednocześnie należy pamiętać, że jest to wysoki Ford.
To czym ujmuje (nie wszystkich, ale o tym za chwilę) to lekkość prowadzenia. Tym autem jeździ się po prostu łatwo i w kontekście jego przeznaczenia jest to dużą zaletą. Duet sprzęgło + skrzynia biegów bardzo łatwo wyczuć, odrobinę gumowy układ kierowniczy dba o to, by nie przeładować kierowcy informacjami z przedniej osi, wspomaganie mocno wspiera kierowcę w manewrach. Wszystko to co zbędne, w kontekście weekendowej przejażdżki z rodziną, jest tu ukryte głęboko w trzewiach auta i wszystko wskazuje na to, że jedyne co możemy zrobić, by to wydobyć to uśpić wspomniane wcześniej restrykcyjnie działające ESP. Nie wszystkim przypadnie to do gustu. Dla mnie - trochę szkoda, że auto jest tak „generyczne”. Dla potencjalnych klientów - całe szczęście, nic nie będzie ich niepotrzebnie rozpraszać podczas jazdy. Ale gdyby tak można było chociaż wybrać tryb jazdy...
Osoby, które oczekują nieco więcej Fordowskiego prowadzenia i frajdy z jazdy powinny wybrać Fiestę lub Focusa, który w nowej odsłonie pretenduje do klasowego lidera w klasie kompaktowej. Zwłaszcza, że Ecosport w rozsądnie wyposażonej wersji potrafi kosztować sporo. Testowana konfiguracja wyceniona jest na dość szalone 104 tysiące złotych. To zbyt dużo jak na coś co bazuje na samochodzie klasy B, na dodatek z silnikiem, który w trasie sprawdzi się co najwyżej poprawnie. Jeśli podoba Wam się Ecosport, wybierzcie tańszą odmianę i dobierzcie do niej kilka wartych uwagi opcji takich jak system audio B&O Play czy podgrzewane siedzenia. Nie warto dopłacać do malutkiego szyberdachu (2220 zł) czy 18-calowych felg (taka sama kwota).
Podsumowanie
Ford Ecosport zasługuje na dobre noty. Wygoda - jest. Przestrzeń - jest. Wygląd? Powiedzmy, samochód może się podobać. Plus za dostępność napędu na 4 koła, delikatny minus za brak naprawdę mocnego silnika benzynowego. Kupujący będzie się cieszył dobrym, opcjonalnym audio B&O Play, bardzo przyjemnie wykończoną kierownicą czy drobiazgami, które pokazują stopień dopracowania auta.