Ford Thunderbird XI. Dziwne i niekochane auto, które kojarzycie głównie z filmu o Jamesie Bondzie
Kontrowersyjna linia i brak typowego logotypu producenta sprawia, że wiele osób w ogóle nie wie z czym ma do czynienia. Tymczasem Ford Thunderbird jedenastej generacji to zadziwiająco ciekawe auto.
Przełom lat dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych przyniósł nam nie tylko tragiczną modę oraz natłok boys i girlsbandów. Dostaliśmy też wtedy wysyp samochodów w stylu retro. Wielu producentów próbowało ugryźć ten temat w swoim unikalnym stylu. Dostaliśmy Chryslera PT Cruisera, nastąpił powrót MINI w nowym wydaniu, a wielu producentów pokazywało dość nietypowe prototypy nawiązujące do historycznych modeli. Wtedy też powstał Ford Thunderbird XI generacji, będący chyba jednym z najdłużej projektowanych samochodów w historii marki.
Ford Thunderbird na żywo robi doskonałe wrażenie - ma ciekawe proporcje i wyróżnia się z tłumu.
Ford Thunderbird XI został zaprojektowany w 1997 roku, a na rynek trafił w 2001
Pomysł stworzenia XI generacji Thunderbirda pojawił się już w połowie lat 90., kiedy poprzednik dostępny był jeszcze w ofercie. Ówczesny szef działu designu, Jack Telnack, rozpoczął prace nad autem w 1995 roku. W 1997 roku, kiedy przechodził na emeryturę, auto było już ukończone.
Prace toczyły się równolegle w czterech studiach - od Niemiec, przez Kalifornię, aż po fordowskie Dearborn. Styliści mieli zapoznać się z oryginalnym Thunderbirdem z 1955 roku - pomacać go, pooglądać z każdej strony, poznać każdy detal. Dopiero potem wzięli ołówki i kartki, aby zacząć kreślić pierwsze rysunki.
Ford Thunderbird XI zadebiutował w 1999 roku
A na rynek trafił aż trzy lata później. Unikalna stylistyka spotkała się z dość chłodnym i raczej mało entuzjastycznym przyjęciem. Co więcej, auto stworzono tworząc naprawdę egzotyczny miks podzespołów Forda i Jaguara.
Z tej perspektywy Thunderbird robi najlepsze wrażenie
Thunderbird powstał na platformie, którą znajdziemy też w Jaguarze S-Type (i później w pierwszym XF-ie), oraz w Lincolnie LS. Silnik to z kolei jednostka Jaguara o oznaczeniu AJ-30. Kryje się pod nią 3,9-litrowe V8. Skrócono tutaj skok cylindra względem silnika AJ-26, czyli 4-litrowego V8. Wszystko to trafia na koła za pośrednictwem 5-biegowej przekładni automatycznej ze stajni Forda.
Nadwozie? Super. Wnętrze? Niekoniecznie.
Muszę przyznać, że to spotkanie z Thunderbirdem było moim pierwszym dłuższym kontaktem z tym samochodem. I co jak co, ale ten dziwny kabriolet Forda na żywo naprawdę sporo zyskuje. Powiem więcej - on wygląda naprawdę atrakcyjnie. Charakterystyczna linia nie każdemu przypadnie do gustu, ale nie można jej odmówić wysmakowania i lekkości. Lekkie przetłoczenia, chromowane listwy i dyskretne dodatki sprawiają, że Thunderbird zdecydowanie wyróżnia się z tłumu.
Przy okazji nikt nie strzeli w ciemno, że to Ford. Na aucie nie ma ani jednego logotypu tej marki. Jest za to charakterystyczny symbol Thunderbirda, czyli wąskie "skrzydła" z turkusowym herbem.
Czar tego auta pryska po otwarciu długich drzwi. Kabina to oaza amerykańskiej skóry, taniego plastiku i nijakiego designu. Cała deska rozdzielcza została tutaj żywcem przeniesiona z Lincolna LS, przez co pasuje do tego auta jak świni siodło.
Kokpit jest... jest. I na tym warto zakończyć dyskusję o tej części auta.
Na szczęście można o tym zapomnieć
Wystarczy zrzucić elektrycznie składany dach i odpalić blisko 4-litrowe V8, które dyskretnie mruczy przy każdych obrotach. Miękkie, wręcz pontonowe zawieszenie zachęca do leniwego "kruzingu", a wielkie fotele rozleniwiają i cieszą podczas dłuższych przejażdżek. Czy czegoś więcej tutaj potrzeba? Nie sądzę.
Przy okazji jest to dość praktyczne auto. Kufer może i nie należy do najgłębszych, ale za to jest długi i szeroki. Tym samym wrzucenie kilku większych toreb nie stanowi wielkiego wyzwania.
Dla kogo jest Ford Thunderbird?
To bez wątpienia samochód dla indywidualistów. Osoby ceniące sobie amerykański szyk oraz retro-stylistykę zakochają się w nim od pierwszego wejrzenia. W tym aucie łatwo jest się też wyróżnić na ulicy - spotkanie drugiego takiego Forda jest wręcz nierealne. W Polsce znajdziemy raptem kilka sztuk tego modelu, zaś w Europie może ich być kilkaset.
Ford Thunderbird znany jest szerszemu gronu osób dzięki obecności na srebrnym ekranie. W filmie "Die Another Day", czyli ostatnim filmie o Agencie 007, w którym grał Pierce Brosnan, Thunderbirdem jeździła jego partnerka - Jinx. 6-kołowa wersja FAB 1 w różowym wydaniu zagrała też w nowej adaptacji kultowego brytyjskiego "Thunderbirds".
Łącznie na rynek trafiło nieco ponad 68 000 egzemplarzy tego samochodu. Wartości kolekcjonerskiej Thunderbird raczej nie zyska, ale z pewnością ucieszy fanów specyficznego amerykańskiego stylu. Ten egzemplarz można kupić - jeśli jesteście zainteresowani takim samochodem, to zobaczcie koniecznie ogłoszenie, które znajdziecie klikając tutaj.