Nowy format kwalifikacji w Formule 1 to strzał w dziesiątkę. Jestem jego wielkim fanem
Podczas kwalifikacji do GP Węgier po raz pierwszy zobaczyliśmy w akcji nowy format kwalifikacji w Formule 1. Zmiana jest teoretycznie znikoma, a w praktyce zapewniła wiele emocji - i dokładnie o to tutaj chodzi.
Nie od dzisiaj wiadomo, że fani motorsportu nie lubią przesadnego eksperymentowania z formatem weekendu wyścigowego. Formuła 1 regularnie serwuje nam mniejsze lub większe zmiany, a podczas kwalifikacji do GP Węgier zobaczyliśmy w akcji nowe zasady doboru opon. Zasada jest prosta - Pirelli, FIA i F1 chcą, aby liczba dostępnych kompletów w każdy weekend była mniejsza. Aby więc podczas kwalifikacji i treningów nie zużywać nadmiaru miękkich opon, eksperymentalnie wprowadzono nową prostą zasadę.
Jest ona banalnie prosta - pierwsza sesja kwalifikacyjna odbywa się na twardej mieszance, druga na pośredniej, trzecia na miękkiej. Ta mała rewolucja okazuje się być strzałem w dziesiątkę, głównie za sprawą dużo bardziej widowiskowej walki.
Formuła 1 w ten sposób chce ograniczyć emisję CO2. Przy okazji okazało się, że stawka staje się bardziej wyrównana
Owszem, duży jest w tym udział specyfiki Hungaroringu, czyli bardzo technicznego toru. Paradoksalnie tutaj słabsze zespoły pokazują swoje atuty, dorównując mocniejszym ekipom.
Ogumienie dorzuciło swoje trzy grosze w czasie kwalifikacji. Ewolucja nawierzchni sprawiła, że kierowcy musieli dużo staranniej podchodzić do każdego przejazdu. Kluczową kwestią stało się tutaj utrzymywanie odpowiedniej temperatury ogumienia.
Dzięki temu w pierwszej sesji mieliśmy wiele ciekawych sytuacji. Zaczęliśmy od "korka" na zakręcie przed prostą startową, przez walkę o podkręcenie czasu w samej końcówce kwalifikacji, aż po sensacyjne odpadnięcie George'a Russella z powodu złej strategii.
Przy okazji do pierwszej dziesiątki dostały się zespoły, których nikt się tam nie spodziewał
O ile McLaren po ostatnich poprawkach uczciwie wpycha się na sam szczyt stawki, o tyle Alfy Romeo w ogóle się nie spodziewałem w tym towarzystwie. Jak się jednak okazuje format kwalifikacji w połączeniu z dobrym ustawieniem samochodu sprawił, że Guanyu Zhou i Valtteri Bottas zajęli wysokie pozycje (5 i 7), ustawiając się za Mercedesem, Red Bullem i McLarenem.
Swoją drogą Hungaroring ewidentnie pasuje "gwieździe". Po ciężkich treningach Lewis Hamilton wreszcie zdobył upragnione pole position - pierwsze od 1,5 roku. Czy to zwiastun końca złej passy tego zespołu? Tutaj nie byłbym optymistą, gdyż rywalizacja na Spa pokaże, czy poprawki w bolidzie Mercedesa faktycznie działają. Pewne jest jednak to, że Max Verstappen ma coraz większą konkurencję. Atomowa przewaga Red Bulla zdaje się topnieć wraz z rozwojem sezonu.