Stellantis ma przepis na sukces. Spala 0,4 l/100 km, nazywa się REEV i zadebiutuje już w styczniu
Stellantis ma przepis poprawę słabej sprzedaży samochodów elektrycznych. Jest nią skrót REEV, który pojawi się przy nazwie Leapmotor C10. Taki samochód już za kilka dni zadebiutuje w Europie.
W Europie wielu producentów wciąż stawia na hybrydy plug-in. To rozwiązanie jest kompromisem pomiędzy mocą, zasięgiem (dzięki silnikowi spalinowemu) i niską emisją. W Chinach postawiono o jeden krok więcej. Auta, które de facto są hybrydami plug-in, nie noszą takiej nazwy. Leapmotor C10 REEV to według grupy Stellantis "Range Extended Electric Vehicle". I choć mamy tam silnik spalinowy, to ta azjatycka marka twierdzi, że nie gra tak dużej roli.
Pierwsze skrzypce wciąż należą do jednostki elektrycznej. Z koli benzynowa konstrukcja, która drzemie pod maską, jedynie zwiększa zasięg, przy zachowaniu niskiej emisji. Czy to jest idealny przepis na podbicie europejskiego rynku?
Leapmotor C10 REEV, czyli spadek po Tavaresie, który może być trudnym tematem
Dobrze wiemy, że to właśnie były szef grupy Stellantis najmocniej naciskał na współpracę z Chińczykami. Ta może być teraz solą w oku tego koncernu, choć z dobrą strategią jest szansa na ugranie tutaj sporego kawałka tortu dla siebie. Elektryczne auta, C10 i T03, lada chwila trafią na rynek. Z kolei ten pierwszy model, SUV z segmentu C/D, w styczniu zyska też wersję REEV - czyli de facto hybrydę, w praktyce "elektryka z przedłużonym zasięgiem".
Jak to działa? C10 wciąż korzysta z tego samego 215-konnego silnika elektrycznego. Teraz jednak bateria ma "tylko" 28,5 kWh pojemności. Cały układ wspiera silnik 1.5 o nieokreślonej mocy. Teoretycznie taki zestaw zapewni do 145 kilometrów zasięgu na prądzie (według normy WLTP) i do 950 kilometrów zasięgu całkowitego. Zużycie paliwa ma wynosić 0,4 litra na setkę (odważne stwierdzenie), a emisja CO2 10g/km.
Co ciekawe dostępne jest też tutaj szybkie ładowanie z mocą szczytową około 65 kW, pozwalające na naładowanie baterii w około 36 minut.
Wyposażenie wersji REEV będzie kompletne, tak jak w przypadku wariantu elektrycznego. Tajemnicą pozostają jedynie ceny. Wersja elektryczna ma kosztować około 160 000 złotych. Trudno powiedzieć, czy wariant spalinowy może być tańszy. Patrząc jednak na to, że ma mniejszą baterię, to jest na to szansa. A wówczas kwota na poziomie 150 000 złotych, a może nawet niższa, byłaby na wyciągnięcie ręki.
Taki samochód byłby na rękę grupie Stellantis pod kątem redukcji emisji CO2 i obniżenia kar. Jednocześnie Leapmotor C10 REEV może stać się mocnym konkurentem dla autorskich produktów tego koncernu. Co jak co, ale przy krótkich pierwszych jazdach ten model nie rozczarował.