Gardzę "kozakami z internetu". Pokazali swoje oblicze po wypadku na Trasie Łazienkowskiej

Nie spodziewałem się, że wypadek na Trasie Łazienkowskiej "wywoła do tablicy" osoby, dla których ograniczenia prędkości są bzdurą. Tymczasem takich kozaków pojawiło się wielu i pochwalili się swoją skrajną ignorancją w komentarzach w internecie.

Wypadek na Trasie Łazienkowskiej to ogromna tragedia. Do tego miał miejsce niemal rok po niemal identycznym zdarzeniu na autostradzie A1. W Warszawie za kierownicę wsiadł pijany i potencjalnie naćpany kierowca, do tego bez uprawnień. Rok temu w rodzinę wjechał po prostu furiat. Łączą ich dwie cechy: obaj uciekli, aby uniknąć odpowiedzialności i obaj póki co wymykają się wymiarowi sprawiedliwości.

Tym razem nie będę się jednak rozwodzić o poszukiwaniach Łukasza Żaka i próbie ekstradycji Sebastiana Majtczaka. Te zdarzenia łączy jeszcze jedna rzecz - pogarda losowych internautów dla osób, które jeżdżą wolniej. I to mnie przeraża.

Wypadek na Trasie Łazienkowskiej obudził "internetowych kozaków"

Przyznam szczerze, że niektóre komentarze mnie zszokowały. Przypomnijmy: Łukasz Żak wjechał w jadące 80 km/h Mondeo mając na liczniku około 200 km/h. Nie było to na autostradzie, tylko w mieście, gdzie ograniczenie i tak jest minimalnie wyższe niż typowa 50-ka.

Nie jest tajemnicą, że wszyscy jeżdżą tam nieco szybciej - właśnie około 70-80 km/h. Uważam, że to jest absolutnie odpowiednia prędkość w tym miejscu. Zawsze uważałem, że problemem w Polsce jest chaos w kwestii ograniczeń. Tu 50, tu 80, tam 30, tam 70. Zero porządku, zero jednolitych i maksymalnie prostych zasad, jak na przykład w Niemczech (100 km/h poza terenem zabudowanym, 70 km/h przy skrzyżowaniach, 50-30 km/h w terenie zabudowanym).

Taki zestaw ograniczeń, jak właśnie u naszych zachodnich sąsiadów, to dobry kompromis. Samochody stworzono do sprawnego przemieszczenia się z punktu A do punktu B. Te wartości dają więc komfort podróżowania, ale jednocześnie pozwalają na spokojną jazdę osobom, które chcą "toczyć się" nieco wolnej.

Dla niektórych, jak widzę, nie ma jednak czegoś takiego jak "wolna jazda". Wszyscy powinniśmy za********. Jazda 180 km/h po autostradzie nie jest zła, nawet w dużym ruchu. Ba, jazda z taką prędkością w deszczu też jest dobra, bo przecież "to nie problem".

Aż szkoda patrzeć, ilu wybitnych kierowców z naszych dróg nie trafiło do motorsportu. Prawa łapa na kierownicy "na godzinie dwunastej" i rozwalony fotel. Pozycja idealna, nieprawdaż?

I właśnie takie osoby w komentarzach napisały coś, co mnie przeraziło

Ich słowa można streścić w jednym zdaniu: "była noc, powinni jechać więcej niż 80 km/h, bo tam jeździ się szybko".

Zaraz, co? Dawno nie czytałem większych głupot, a były to słowa napisane z pełnym przeświadczeniem do swojej racji. Czyli co, ta rodzina jest winna, bo po prostu blokowała pas ruchu pijanemu szaleńcowi, który nie powinien w ogóle zbliżać się do samochodu?

wypadek na trasie łazienkowskiej

Co więcej, w ich opinii wypadek na Trasie Łazienkowskiej sprawi, że będzie więcej fotoradarów, a policja stanie się opresyjna wobec kierowców

Nigdy nie byłem fanem fotoradarów, gdyż uważam, że ich działanie jest "punktowe". Wszyscy na chwilę hamują, aby po chwili przyspieszać. To nie jest dobre.

Wyższe mandaty sprawiły, że kierowcy zwolnili - i to nie jest złe. Uważam, że mamy jednak jeszcze dużo do zrobienia, a kolejne ograniczenia i bat nad głową nic nie pomogą. Paradoksalnie potrzebujemy właśnie idealnego kompromisu, który sprawi, że wolniejsza jazda będzie po prostu opłacalna i... płynna. Bez ograniczeń prędkości po środku niczego, bez "znakozy" na bocznych drogach, przez którą można oszaleć. Problem polega jednak na tym, że jeszcze do tego nie dojrzeliśmy.

Tu się powtórzę. Uważam, że niemiecki system ograniczeń prędkości działa tutaj doskonale, a fotoradary, kamery i pomiary prędkości w kluczowych miejscach utrzymują kierowców w ryzach. Tu naprawdę moglibyśmy się sporo nauczyć od naszych zachodnich sąsiadów.

A co do samego wypadku: uważam, że wszyscy obecni w tym samochodzie są współodpowiedzialni, a zdarzenie było po prostu morderstwem. I to nie podlega dyskusji.