To Suzuki Vitara (tzn. Geo Tracker) ma dobrze ukryte ponad 300 KM
Na aukcję w USA trafił Geo Tracker. Świetnie utrzymany, zwykły klon Suzuki Vitary? Tak, dopóki nie zajrzymy pod maskę. Tam zagościł... Chevrolet Camaro.
Na portalu Cars and Bids pojawiła się ciekawa oferta. Na pierwszy rzut oka to Suzuki Vitara z trzydrzwiowym nadwoziem i miękkim dachem. Świetnie utrzymana i ładnym czerwonym lakierem. To znaczy dokładnie to amerykańska wersja starej Vitary, czyli Geo Tracker. Oferowano go na przełomie lat 80 i 90-ych.
Trzydrzwiowy Geo Tracker ma niespodziankę
Ok. ładny lakier to jedno (specjaliści zauważą, że jest to Guards Red z palety Porsche). Nieco większe opony i zmienione felgi (pochodzą z Dodge'a RAM-a) to też nic niespotykanego. Świetnie utrzymany miękki dach w trzydrzwiowej terenówce również przyciąga oko. Ale nie pisalibyśmy o tym samochodzie, gdyby nie pewne zmiany. Rzut oka do wnętrza i zauważycie nowe, wyczynowe zegary wyskalowane do 160 mil/godzinę. Są też wskaźniki temperatury i ciśnienia oleju, schowane za sportową, obszytą zamszem kierownicą.
Skoro to Geo, to jest to samochód "produkcji" General Motors. A więc można próbować wrzucić tam jakiś znacznie bardziej amerykański silnik niż fabryczne 1.6 serii G16. Ale malutka "plażowa" terenówka nie ma za dużo miejsca pod maską.
Ma go jednak na tyle dużo, żeby zmieścić tam jednostkę V6 z Chevroleta Camaro. Nic "z epoki", to całkiem współczesny silnik 3.6, który trafił do Trackera wprost z 2015 roku. Silnik ma seryjnie 326 KM i 376 Nm, ale ten dodatkowo nieco zmodyfikowano. Samochód ma nowy układ chłodzenia oraz jest wysterowany komputerem z Camaro. Poprzedni właściciel wstawił też nowy dolot oraz wydech, które mogły dodać jeszcze kilka koni, ale Geo Tracker nie trafił na razie na hamownię. Układ spięto ze skrzynią z Camaro, czyli sześciobiegowym automatem, a moc idzie wyłącznie na tylne koła. Ten samochód na pewno daje mnóstwo frajdy z jazdy, zwłaszcza że zawieszenie pozostało tylko odnowione. Doszły tylko nowe poduszki pod tylne amortyzatory.
Doceniam brak większych modyfikacji na zewnątrz i wewnątrz. Choć nie wiem, czy zamontowanie innych foteli niż "krzesełka" z Vitary, nie byłoby dobrym pomysłem, głównie ze względów bezpieczeństwa.
Samochód zmienił właściciela za nieco ponad 14 tysięcy dolarów. Jak za nakład pracy, nie jest to tak naprawdę zła cena. "Restomod" na bazie Vitary to rzadkość i ciekawostka, a potencjalnie porządne wykonanie (tak wygląda) sugeruje, że będzie długo cieszył nowego właściciela.