Honda FR-V 1.8 i-VTEC Executive
Podobno nie ma ideałów. Jeśli coś jest ładne i atrakcyjne dla oka zaraz znajdą się tacy, którzy dopatrzą się np. braku praktyczności. FR-V, jako kompaktowy van Hondy, stara się obalić ten stereotyp. Lekki lifting, jakiemu w tym roku poddano ten model, ma charakter kosmetyczny.
Czasy, kiedy w klasie kompaktów samochody z nadwoziem typu van były czymś niezwykłym dawno minęły. Prekursor gatunku Renault Scenic musi teraz walczyć z całą armią konkurentów. Każda szanująca się firma próbuje przekonać amatorów aut rodzinnych do swojej propozycji. Oferta jest przebogata - wspomniane już Renault Scenic, Citroen C4 Picasso, Ford C-Max, Opel Zafira, Toyota Corolla Verso, Kia Carens, Volkswagen Touran, Mazda 5. Wyliczać można jeszcze dalej. Czym wyjątkowym na tle rywali wyróżnia się Honda FR-V wyposażona w benzynowy silnik o pojemności 1,8 litra?
Praktycznie piękny
Tylko wprawne oko lub fan marki dojrzy różnice w wyglądzie najnowszego wcielenia FR-V i wersji sprzed liftingu. To nawet nie kosmetyka. To świadoma polityka. Firmy samochodowe uległy namowom marketingowców i co trzy-cztery lata fundują mniej lub bardziej zasadne zmiany. Przekaz ma być oczywisty - nie spoczywamy na laurach, stale coś udoskonalamy, poprawiamy. Ja tego nie kupuję. Ale rozumiem Hondę, bo skoro wszyscy producenci wpisują się w ten nurt "ulepszania" nie można dać klientowi odczuć, że serwuje mu się od trzech lat to samo danie. W cenniku i na folderach reklamowych można wtedy wpisać "Nowa Honda FR-V" i szansa na zainteresowanie modelem nowych klientów wzrasta.
Co zatem zmieniło się w wyglądzie FR-V? Nieco inny styl mają teraz przednie reflektory (ksenonowe w standardzie testowanej wersji Executive). Z tyłu klosze lamp są "przydymione", a klapę bagażnika zdobi inna chromowana listwa. W środku wstawki drewnopodobne zastąpiła plastikowa imitacja włókna węglowego. Nowe są wzory tapicerek i kolor podświetlenia zegarów. To wszystko. Największe zmiany dotyczą tego, co ukryto pod maską, ale o tym później.
Honda nie musiała poprawiać stylizacji zewnętrznej FR-V. To wyróżniający się stylistycznie minivan, który w przeciwieństwie do wielu przedstawicieli tej klasy nie jest nudny i "pudełkowaty". Linia nadwozia jest pełna ekspresji i dynamizmu. Osiągnięto ją dzięki klinowatym w formie reflektorom z przodu. Kształt klina emanuje także ze zderzaka, maski czy przedniego grilla. Charakter bocznej części auta buduje zwężająca się ku tyłowi linia okien. Mała powierzchnia szyb to nietypowy zabieg w designie tego typu aut. Co ciekawe, przez wąskie szyby do wnętrza wpada wystarczająco dużo światła. Patrząc na Hondę czuć sportowy sznyt. Pojawia się wrażenie, że samochód preferuje coś więcej niż spokojną, rodzinną jazdę.
Magiczne "6"
To cyfra nierozerwalnie związana z Hondą FR-V. Auto ma sześciostopniową skrzynię biegów, sześcioletnią gwarancję na powłokę lakierniczą, sześć głośników systemu audio. Jednak przede wszystkim jest pojazdem sześcioosobowym i posiada tyleż niezależnych siedzisk. Obok Fiata Multipli to jedyny na rynku minivan oferujący po trzy fotele w każdym rzędzie. Jak za "komuny" - wszystkim po równo (do tego kolor lakieru jak na szturmówce czerwonoarmisty). Ale władza ludowa miała to do siebie, że byli równi i równiejsi. Nie inaczej jest u Hondy. Niby każdy ma wygodny fotel tylko dla siebie. Mimo to środkowe miejsce z przodu nie jest już tak komfortowe jak pozostałe. Kiedy siedzi komplet osób mogą one ocierać się ramionami. Taka sytuacja powoduje również dyskomfort u kierującego. Ratunkiem jest możliwość przesunięcia środkowego fotela o kilkadziesiąt centymetrów do tyłu. Co jednak z miejscem na nogi pasażera siedzącego centralnie w tylnym rzędzie? Nie ma problemu. Kosztem "wbicia się" nieznacznie do bagażnika także i to siedzisko daje się przesunąć analogicznie do tyłu.
Podróż w szóstkę dorosłych osób jest więc w FR-V jak najbardziej możliwa. Aby odbywała się jednak we względnym komforcie należy stosować powyższą technikę. Środkowe miejsce z przodu powinno się traktować raczej jako awaryjną alternatywę na nie najdłuższe trasy. Chyba, że pośrodku zasiądzie dziecko - wtedy może to być dla niego prawdziwa atrakcja. Z kolei drobna, zgrabna Pani to atrakcja dla kierowcy. Bliżej usiąść się już nie da. Najlepiej jednak złożyć środkowe oparcie fotela. Powstanie wówczas superwygodny podłokietnik dla kierowcy i pasażera oraz półka i chwytaki na napoje. Bardzo praktyczny gadżet.
Mając za sobą analizę jazdy w komplecie pasażerów dodam, że jeśli autem podróżuje piątka osób nikt nie ma prawa narzekać na brak miejsca. Bardzo dużo przestrzeni oferuje tył auta. Nie zapomniano o praktycznych schowkach, także pod fotelem pasażera z przodu auta, czy pod siedziskiem środkowego miejsca z przodu. Skrytki w każdych drzwiach, kieszenie w fotelach przed pasażerami drugiego rzędu siedzeń i uchwyty na napoje przypominają, że projektując Hondę myślano o wygodzie rodziny.
Bagażnik o pojemności 439 litrów to nie rekord w klasie minivanów (Citroen C4 Picasso - 500 l). Jest za to ustawny, a łatwość z jaką można uzyskać płaskie podłoże po złożeniu tylnych oparć budzi szacunek. Szkoda, że po otwarciu klapy bagażnika powstaje wyraźny próg, który utrudnia załadunek pakunków.
Odważnie i nowocześnie
W środku Honda FR-V nie odbiega klimatem od linii nadwozia. Szczególnie odważnie zaprojektowano deskę rozdzielczą, która jest majestatycznie rozłożysta. Daszek nad zegarami głównymi zdaje się nie mieć końca, integrując się z wyświetlaczem systemu audio. Kokpit jest poza tym dwupoziomowy. Górna część wykonana jest z materiału w założeniu mającego nawiązywać do szlachetnego włókna węglowego. Jednak wyglądem bardziej przypomina lakierowaną skórę aligatora. W tej części znajdują się nawiewy wentylacyjne i system audio (gra całkiem całkiem i posiada port do podłączenia np. iPoda).
Niższy poziom, w kolorze srebrnym w części centralnej, jest miejscem zgrupowania przycisków do sterowania klimatyzacją. Oryginalność tego elementu polega na tym, że włączniki są ustawione pod łagodnym kątem - ani w pionie ani na płasko. Nietypowo, ale wygodnie. Główne miejsce konsoli zajmuje jednak lewarek dźwigni zmiany biegów. To bardzo przyjazne miejsce, które Honda propagowała już w poprzednim wcieleniu Civica. Tu dodatkowo wymusiła ją koncepcja trzech foteli z przodu.
Ergonomii wnętrza nie byłoby co zarzucać, gdyby nie dwa powody. Po pierwsze - umieszczenie przycisków do sterowania szybami po lewej stronie deski rozdzielczej. Nie dość, że trudno się do tego przyzwyczaić, to zasłonięte są one przez wieniec kierownicy. W takim miejscu z reguły umiejscowione jest sterowanie lusterkami. Nie wiedzieć czemu, ta właśnie funkcja, którą obsługuje się nader rzadko, powędrowała na boczek drzwi - dokładnie tam, gdzie 99 procent aut ma elektrykę szyb.
Kolejne nieporozumienie to opcja przełączania funkcji komputera pokładowego. Nie ma jej ani w kierownicy, ani np. we włączniku wycieraczek. Aby z niej skorzystać należy lawirować ręką w kierunku przełącznika wystającego z prawej strony prędkościomierza (w starszych autach przy pomocy takiego przełącznika zeruje się dzienny licznik kilometrów). Porażka!
Zaskakuje bogactwo zastosowania różnego rodzaju plastików i materiałów do wykończenia wnętrza, z przyjemnym welurem tapicerki na czele. Nudny i ciemny środek, za który krytykowano poprzednika odszedł w niepamięć. Spasowanie tworzyw stoi na bardzo wysokim poziomie i trudno się do czegoś przyczepić. Powód - auto produkowane jest w Japonii. Francusko-koreańska konkurencja powinna brać korepetycje z tej dziedziny u japońskiego producenta.
W siną dal
Żywiołem Hondy FR-V jest dynamiczna jazda. Nie ważne czy jest to równy jak stół asfalt, czy brukowana nawierzchnia. Samochód sunie jak przyklejony do podłoża. Zawieszenie jest niezwykle neutralne i łączy w sobie trudny do osiągnięcia w minivanach kompromis pomiędzy komfortem a pewnością prowadzenia. Doskonale wytłumiono akustycznie podwozie - tylko leje po bombach (czyt. zapadnięte polskie studzienki kanalizacyjne) sprawiają, że coś "dobije" tu i ówdzie.
Szeroki rozstaw kół niweluje przechyły nadwozia w ciasno pokonywanych zakrętach. System VSC (tak u Hondy zwie się układ ESP) ingeruje najczęściej podczas deszczu, kiedy świetna trakcja kusi mimo kiepskiej pogody do ostrego obchodzenia się z krzywiznami drogi. Ten minivan prowadzi się bardziej jak rasowe kombi, niż auto przeznaczone do spokojnego toczenia się z całą rodziną.
Wzorowo pracującemu zawieszeniu próbuje dorównać precyzyjny układ kierowniczy. Optymalnie wspomagany w ciasnych uliczkach i parkingach gubi nieco swą dokładność w okolicach 140 km/h. Ale to tylko mała rysa na jego kryształowej powłoce.
Nie wszystko złoto, co się świeci
Jednostka napędowa to główna nowość w odświeżonej wersji FR-V. Może nie do końca nowość, bo silnik 1,8 i-VTEC dał się poznać z dobrej strony w Hondzie Civic. Motor ten zastąpił dwulitrowy silnik o mocy 150 KM. Teraz ten jedyny "benzyniak" w ofercie generuje o 10 "koni" mniej, ale ma przekonać do siebie lepszą ekonomicznością, przy niewielkim pogorszeniu osiągów. Ale nie przekonuje.
Silnik, który sprawdza się idealnie w kompaktowym Civiku, pod maską FR-V wypada zaledwie średnio. Choć na papierze wartość przyspieszenia jest godna podziwu (10,6 sekundy do 100 km/h), to subiektywne odczucia są zgoła odmienne. To, co najważniejsze, czyli łatwość przyspieszania w trasie mocno kuleje. Do charakteru auta zupełnie nie pasuje ta wysokoobrotowa jednostka. Aby bezpiecznie wykonać manewr wyprzedzania trzeba piłować Hondę niemal pod czerwone pole obrotomierza. Dopiero, gdy wskazówka pokona cyfrę "4" czuć, że w aucie budzi się temperament. Poniżej tej wartości nie dzieje się prawie nic. Samochód ospale reaguje na wciskanie gazu. Trzeba non stop wachlować manetką zmiany biegów, co na szczęście należy do przyjemności, bo poszczególne przełożenia załączają się lekko, łatwo i przyjemnie. Przy prędkości 80 km/h wyprzedzanie na "czwórce" jest po prostu niebezpieczne. Koniecznie trzeba zredukować na trzeci bieg i mocno wciskać gaz. Towarzyszy temu spory hałas i spalanie na średnim poziomie blisko 9 litrów na 100 przejechanych kilometrów. Sporo więcej niż obiecuje producent.
Taki styl jazdy zwyczajnie męczy. Jadąc z rodziną i pełnym bagażem na wczasy trudno zaakceptować konieczność wiecznej walki z brakiem momentu obrotowego, którego 174 Nm okazuje się być za mało do masy auta. Wniosek - najlepszym rozwiązaniem będzie zakup Diesla. Wówczas dostajemy prawie dwa razy większą wartość momentu obrotowego (340 Nm) przy o połowie mniejszej prędkości obrotowej. To przepaść, jeśli chodzi o dynamikę, chociaż silniki benzynowy i wysokoprężny mają identyczną moc.
Ile wart jest styl?
Honda FR-V to świetna propozycja dla rodzin typu 2+3 lub nawet 2+4. Jest wszechstronnie praktyczny, modnie skrojony i pozwala wygodnie przemieszczać się w dalekich trasach. Na pokładzie ma wszystko, co niezbędne dla nowoczesnego samochodu rodzinnego: od kompletu poduszek i kurtyn powietrznych, systemu VSC, pełnej elektryki czy automatycznej klimatyzacji i szyberdachu, po podgrzewane fotele i ksenonowe lampy. Najtańsza wersja odziana w stalowe felgi, ale przyzwoicie wyposażona, to wydatek 84,5 tys. zł. Testowy Executive kosztuje 96,9 tys. zł. To dużo, zważywszy na fakt, że silnik benzynowy wykazuje pewne braki w dynamice. Najbardziej pasujący do charakteru FR-V genialny diesel 2,2 i-CDTi jest o ponad 20 tys. zł drozszy. A to sprawia, że pozwolić sobie na Hondę FR-V mogą osoby o zasobnym portfelu. Kto jednak na równi z praktycznością minivana ceni sobie styl i sportowego ducha - będzie zadowolony.