Honda, Nissan, Mitsubishi. Co je łączy? Obecnie nic, za chwilę będzie to wszystko
Toyota, Subaru i Mazda (a także po cześci Suzuki) są w bliskim związku, który ułatwia im egzystencję w trudnych czasach. Teraz odpowiedź przyjdzie ze strony pozostałych firm z Japonii. Nissan, Honda i Mitsubishi wchodzą w bliską współpracę, która ma umożliwić redukcję zbędnych kosztów. Wszyscy wiemy o co dokładnie chodzi.
- Nissan, Honda i Mitsubishi mają nawiązać bliską współpracę
- Będzie to swego rodzaju odpowiedź na podobną współpracę Toyoty, Mazdy, Subaru i Suzuki
- Japońskie marki chcą zoptymalizować koszty w kluczowych sektorach
Nie od dzisiaj wiadomo, że w Japonii inaczej podchodzi się do motoryzacji. Zmiany, które w Europie postępują w ekspresowym tempie, tam dojrzewają powoli. Nie jest to jednak łatwy ani tani proces. Dlatego też Honda, Nissan i Mitsubishi mają działać razem, aby ułatwić sobie życie.
Nie będzie to jednak współpraca w takiej skali, w jakiej robi to chociażby Toyota, Subaru, Mazda i Suzuki. Tutaj postawiono na konkretny obręb działań, który pozwoli zachować konkurencyjność na zmieniającym się rynku. Mowa oczywiście o elektryfikacji i o oprogramowaniu.
Honda, Nissan i Mitsubishi idą swoją własną drogą
Dwie z tych firm są jeszcze blisko związane z Renault, choć to uległo już zmianie. Nissan coraz bardziej odcina się od dotychczasowego sojuszu, a wraz z nim odsuwa się Mitsubishi. Teraz te japońskie marki tworzą własną grupę, która podejmie działania na polu elektryfikacji i software'u.
To właśnie te obszary będą wspólnie rozwijane przez trzech producentów. Mowa więc potencjalnie o nowych platformach, silnikach i o oprogramowaniu, które ma zapewnić konkurencyjność wobec innych firm.
Choć w Japonii elektryfikacja rozwija się w innym tempie, to nie samym krajem kwitnącej wiśni żyją te firmy. Na innych kontynentach też muszą być obecne, a tutaj już samochody na prąd stanowią coraz ważniejszy element układanki - nawet teraz, gdy tempo rozwoju elektromobilności spadło.
Nie będzie to powiązanie kapitałem i zarządem
Tym samym de facto każda z tych firm zachowa niezależność i jedynie dołoży swoją cegiełkę przy rozwoju nowych modeli na prąd. Brzmi to jak rozsądny ruch, który pozwoli na obniżenie kosztów produkcji. Elektromobilność kosztuje i przekonały się o tym niemal wszystkie marki. Ford korzysta ze współpracy z Volkswagenem i czerpie z niemieckiej firmy platformę MEB. Stellantis we wszystkich swoich markach korzysta z tej samej rodziny platform, a Nissan i Renault dzielą się w Europie płytą CMF-EV.
Oczywiście decyzja Nissana, Hondy i Mitsubishi odbiła się pozytywną reakcją giełdy. Teraz pozostaje czekać na oficjalne ogłoszenie współpracy i przedstawienie szczegółowych planów tych firm.