Hyundai IONIQ 5 N Line wymagał tylko lekkich poprawek. Sprawdziłem odświeżonego elektryka z Korei

Hyundai IONIQ 5 przeszedł lifting, o czym być może nawet nie wiecie. Ma teraz większy akumulator i wersję N Line. Czy ten model wciąż jest warty uwagi?

Hyundai IONIQ 5 nie wymaga szczegółowej prezentacji. Koreańczycy szturmem wjechali w rynek elektryków prezentując ten model w 2021 roku. Od samego początku była to udana konstrukcja, jednak Hyundai nie tylko znalazł miejsca na poprawki, a przede wszystkim wsłuchał się w głos klientów i dopracował kilka szczegółów.

Hyundai IONIQ 5 2025. Co przynoszą wprowadzone zmiany na ten rok modelowy?

Przede wszystkim pojawiła się nowa wersja wyposażenia. Testowana odmiana N Line wprowadza do designu IONIQ-a odrobinę sportowego charakteru. Ma być to coś pomiędzy pełnoprawną N-ką, a pozostałymi wersjami.

Pojawiły się tutaj nieco inaczej narysowane zderzaki, specjalne emblematy i nowe wzory felg. Całość nadal wygląda mocno futurystycznie i świeżo. Nie ukrywam, że od czasu swego debiutu IONIQ jest jednym z moich ulubionych elektryków właśnie za sprawą designu, wersja N Line tylko podkreśla ten ciekawy wygląd.

Pomijając jednak walory estetyczne, wraz z ostatnim liftingiem Hyundai dorzucił dwa bardzo istotne usprawnienia. Przede wszystkim w IONIQ-u pojawiła się wycieraczka z tyłu. Drobiazg, a jednak diametralnie zmieniający komfort użytkowania samochodu. Wiele osób narzekało na jej brak, dlatego też Koreańczycy nie pozostali obojętni na krytykę.

Drugą ważną rzeczą są przednie światła LED, które wreszcie wykonano w technologii matrycowej. Długo przyszło nam czekać na pojawienie się tego w Hyundaiu, jednak ogólnie rzecz ujmując warto było. Światła świecą solidnie, obiekty wycinane są skutecznie i bez zwłoki. Warto też wspomnieć, że wszystkie wersje po lifcie zyskały zmiany konstrukcyjne. Mamy teraz sztywniejsze słupki B oraz nieco inaczej zaprojektowane zawieszenie.

Hyundai IONIQ 5 2025

Wewnątrz także nie ma rewolucji, jednak są zmiany, które znacząco wpływają na ergonomię.

Kokpit IONIQ-a 5 w swych głównych założeniach nie zmienił się. Dominują tu dwa ekrany o przekątnej 12,3 cala. Multimedia zyskały nowe grafiki oraz ciemne tła w menu. Nadal są przejrzyste i jak na dostępną ilość opcji wygodne w obsłudze. Wyciszanie najbardziej niepotrzebnych asystentów odbywa się już za pomocą przycisków na kierownicy.

Dezaktywacja ISA wymaga dłuższego przytrzymania rolki od głośności. Podobnie szybko można pozbyć się nadpobudliwego asystenta pasa ruchu. Miło, że Hyundai pozostawił osobny panel do obsługi klimatyzacji. Przyciski na nim są dotykowe, jednak zabrakło tu skrótów od ogrzewania foteli czy kierownicy. Aby skorzystać z tych opcji trzeba wywołać specjalne menu na ekranie dotykowym.

Co zatem zmieniło się wewnątrz? Najbardziej znaczącą zmianą jest dla mnie przesuwany tunel środkowy z wysokim podłokietnikiem, miejscem na telefon, uchwytami na kubki oraz dodatkowym panelem fizycznych przycisków. Brakowało mi tego we wcześniej testowanych IONIQ-ach, a jest to rzecz, która diametralnie poprawia ergonomię wnętrza. Nie trzeba szukać miejsca na odłożenie telefonu ani sięgać gdzieś tam głęboko po butelkę z wodą. Do tego mam wrażenie, że Hyundai miejscami poprawił jakość materiałów. Nie wydają się być już one tak „papierowe” w dotyku.

Warto też wspomnieć o wyróżnikach wersji N Line, bo jest ich całkiem sporo. To co przede wszystkim rzuca się w oczy to nowa kierownica. Maskownica poduszki zyskała logo N w miejsce czterech kropek. Jest też dodatkowy przycisk do zmiany trybów jazdy, choć na liście brakuje trybu N.

Hyundai IONIQ 5 2025

Kilka dekorów wykończono czerwonym kolorem, a na specjalnych, dedykowanych dla tej odmiany fotelach pojawiła się nowa, skórzano- zamszowa tapicerka. Tonacja kabiny została utrzymana w ciemnych barwach, co w tego typu odmianie nie powinno dziwić.

Przestronność IONIQ-a jest jedną z jego największych zalet. Z tyłu jest ogrom miejsca, zwłaszcza na nogi. Kanapa posiada regulowany kąt pochylenia oparcia oraz jest przesuwana wzdłużnie. Bagażnik ma teoretycznie pojemność 520 litrów, jednak wydaje się być on nieco mniejszy. Być może to kwestia jego niewielkiej wysokości od podłogi do rolety. Frunk ma tutaj pojemność 57 litrów.

Większa bateria, większy zasięg, komfort bez zmian

Największą zmianą wprowadzoną podczas niedawnego liftingu było zwiększenie pojemności baterii. Teraz ma ona 84 kWh i ma zapewniać do 570 kilometrów zasięgu w wersji z napędem na jedną oś. Silnik elektryczny o mocy 229 KM i momencie obrotowym na poziomie 350 Nm napędza tylne koła.

Sprint do setki trwa tu 7,5 sekundy, a prędkość maksymalna to 185 km/h. Energię do akumulatora trakcyjnego możemy uzupełniać z mocą do 350 kW. Jest też oczywiście opcja oddawania tej energii do innych urządzeń podłączonych do samochodu za pomocą specjalnej przejściówki.

Tyle z danych technicznych, bo ważniejsze są realne odczucia z jazdy i faktyczny zasięg. Zacznijmy od tego co w elektrykach jest najważniejsze. Podczas tygodniowego testu sporą ilość kilometrów IONIQ-iem zrobiłem w trasie, gdzie na drogach ekspresowych poruszając się z prędkością między 110 a 120 km/h zużycie prądu wynosiło około 18 kWh. Daje nam to realny zasięg na poziomie 450 kilometrów. Zakładam oczywiście, że nie wyjeżdżamy całego akumulatora do „zera”.

Powyżej tych prędkości zapotrzebowanie na prąd podskakuje do wartości w okolicach 22-23 kWh. W warunkach miejskich Hyundai zadowalał się około 16 kWh co pozwala estymować realny zasięg w okolicach 500 kilometrów. Na drogach krajowych apetyt na prąd wahał się gdzieś w okolicach 14 kWh. Szybka matematyka i mamy zasięg na poziomie niecałych 600 kiloemtrów.

Mogłoby się wydawać, że wersja N Line zostanie ukierunkowana w stronę osób poszukujących odrobiny sportowych wrażeń z jazdy. Okazuje się jednak, że Hyundai poszedł w tym przypadku inną drogą. Drogą, która w moim odczuciu jest bardzo słuszna i rozsądna.

Odmiana N Line nie zyskała żadnych zmian i usprawnień w układzie jezdnym względem pozostałych wersji

Dzięki temu Ioniq nie stracił absolutnie nic ze swojego komfortu. To bardzo wygodne, dobrze wyciszone auto sprawdzające się w niemal każdych warunkach. W temacie układu jezdnego jest mi naprawdę ciężko się do czegoś przyczepić, no chyba że oczekujecie wrażeń z jazdy na poziomie topowej N-ki. W N Line zawieszenie pracuje cicho i świetnie radzi sobie z wybieraniem nierówności nawet na 20-calowych felgach.

Hyundai IONIQ 5 prowadzi się lekko i przewidywalnie, mimo iż układ kierowniczy jest dosyć mocno wspomagany. W zakrętach przechyły nadwozia są bardzo wyczuwalne, jednak Hyundai nie zaskakuje nas nieprzewidywalnym zachowaniem czy brakiem stabilności.

W miejskiej eksploatacji przeszkadzać może trochę szerokość samego samochodu. Na parkingach wydaje się on nie mieścić w standardowych miejscach. Z pomocą przychodzą oczywiście kamery o przyjemnej dla oka jakości. Jest także cyfrowe lusterko wsteczne, jednak obsługująca je kamera została umieszczona na zewnątrz przez co dosyć łatwo jest ją ubrudzić.

Hyundai IONIQ 5 2025. Ile kosztuje ten model?

Za elektrycznego Hyundaia trzeba wyłożyć co najmniej 214 900 zł. Dostaniemy w zamian podstawową wersję Dynamiq z całkiem niezłym wyposażeniem wraz z baterią o pojemności 63 kWh. Jeżeli potrzebujemy większego akumulatora to zmuszeni jesteśmy dopłacić do wyższej wersji wyposażenia, która została wyceniona na 249 900 zł.

Testowana przez nas wersja N Line wraz z napędem na jedną oś otwiera cennik kwotą 269 900 zł. Dopłaty wymaga tu tak naprawdę tylko matowy lakier za 5000 zł oraz pakiet z cyfrowymi lusterkami za 6400 zł, który całkowicie bym odpuścił. Cała reszta jest wyposażeniem standardowym.

Obecnie Hyundai oferuje dosyć pokaźne rabaty na IONIQ-a, dzięki czemu N Line może być tańszy aż o 56 000 zł. Wszystko po to, by złapać się w limity rządowego programu dopłat do samochodów elektrycznych. Porównując jednak jego nominalne ceny z konkurencją to plasuje się on gdzieś w środku stawki. Siostrzana Kia EV6 momentami potrafi być odrobinę tańsza od Hyundaia.

Hyundai IONIQ 5 2025. Moja opinia

Elektryczny IONIQ 5 udowadnia, że Koreańczycy w przypadku samochodów elektrycznych mają doskonale przemyślaną strategię i plan. Nie potrzebują co kilka lat wprowadzać dużych zmian do swoich modeli. Wystarczą drobne poprawki i dorzucanie nowych wersji wyposażenia, by przypomnieć rynkowi o istnieniu takiego modelu.