innogy go! robie wielkie STOP. Elektryczny carsharing może zniknąć z dróg

Kolejny carsharing może zniknąć z warszawskich ulic. Innogy go! ma spore szanse na przejście do historii, co ma jednak swoje dobre strony.

Jak donosi portal wysokienapięcie.pl, Innogy poszukuje chętnego do przejęcia carsharingu "innogy go!". Zaledwie półtora roku po debiucie na ulicach Warszawy może on przejść do historii. Dlaczego znany operator energetyczny szuka partnera inwestycyjnego? Bardzo wypolerowana "pijarowo" wypowiedź podkreśla chęć skupienia się na projektach bliższych charakterowi firmy. Cóż, jakby nie patrzeć elektryczny carsharing wpisuje się w tę definicję. Problemem są jednak koszty generowane przez taką usługę. Innogy go! każdego miesiąca przynosi kilkadziesiąt tysięcy złotych starty.

Wszystko ze względu na wysokie koszty utrzymania

BMW i3 częściowo zostały kupione, a częściowo są leasingowane. Ich obsługa, ze względu na ograniczony zasięg, to duże wydatki. Sam samochód jest też dość skomplikowaną konstrukcją. O ile awaryjność nie trapi tego modelu, o tyle wszelkie naprawy blacharskie czy wymiany opon są bardzo drogie - głównie ze względu na wykorzystanie kompozytów i specyficznego rozmiaru ogumienia. Logistyka, przestawianie/ładowanie samochodów oraz doglądanie ich stanu technicznego to ogromne wyzwanie, które częściowo przenoszone jest na zaangażowanych użytkowników. Ci, w zamian za bonusy finansowe, mogą relokować i dostarczać do ładowania pojazdy tej firmy.

Nowy właściciel innogy, niemiecka firma E.ON, szuka oszczędności w trudnych czasach. Jednocześnie Niemcy chcą skupić się głównie na sprzedaży i dystrybucji energii, a carsharing jest tutaj tylko kolejną kłodą pod nogami.

Co dalej z innogy go?

W idealnym scenariuszu pojawia się wspomniany inwestor, który wesprze i przejmie prowadzenie projektu. Prawda jest jednak taka, że nikt o zdrowych zmysłach nie podejmie się takiego wyzwania. Pominąć tutaj można firmę Panek, której działania są zaskakujące i trudne do wyjaśnienia z ekonomicznego punktu widzenia.

innogy go!

Najbardziej realnym scenariuszem jest więc zamknięcie usługi. Oznaczałoby to zwrot leasingowanych aut i sprzedaż posiadanych. To może być ciekawa propozycja dla tych, którzy szukają elektrycznego auta z wyższej półki za dobre pieniądze. Pytanie tylko czy znajdzie się grupa odważnych, którzy skuszą się na samochody po tysiącach kierowców.

Jedyną zaletą dla niektórych będzie uwolnienie stacji do ładowania, które przygotowało Innogy. Standardowy widok to kolejka BMW i3 ładująca się w kluczowych lokalizacjach. W takiej sytuacji zwiększy się komfort odpłatnego "tankowania" prądu w Warszawie.