KIA e-Soul to w tej chwili najlepszy samochód elektryczny w tej cenie. Lepszego nie dostaniesz - TEST

Dzisiaj będzie krótko i konkretnie. W sześciu punktach wyjaśnię Wam, dlaczego KIA e-Soul to najlepszy samochód elektryczny na naszym rynku.

Jeśli ktoś by mnie zapytał o to, który koncern motoryzacyjny robi na mnie największe wrażenie, to bez wahania odpowiedziałbym "Hyundai/KIA". Nie jestem w stanie podniecić się wielkimi dokonaniami Elona Muska, nie imponuje mi kierunek zmian w wielu europejskich markach ani też dziwne mariaże wielkich koncernów. Hyundai i KIA w zaledwie kilkanaście lat wyrośli z pozycji producentów robiących rdzewiejące dziwadła na kołach do pozycji liderów rynku, nie bojących się kroczenia własnymi ścieżkami. KIA e-soul.

Koreańczycy nauczyli się robić doskonałe hothatche (i30 N/Veloster N), produkują fenomenalne tylnonapędowe auta (Genesis/KIA Stinger), wciąż kombinują z wodorem (bo mogą) i nauczyli się robić elektryki. Już blisko dwa lata temu redaktor Napieraj zachwycił się możliwościami elektrycznej Kony. Podpisuję się pod jego słowami, gdyż spędziłem z tym autem dwa dni i byłem miło zaskoczony. KIA e-Soul wykorzystuje te same rozwiązania, co od razu stawia ją na dobrej pozycji, ale dodatkowo oferuje to w bardzo atrakcyjnym i praktycznym opakowaniu. Nie wierzycie? No to zapraszam Was na elektryzującą przejażdżkę.

KIA e-Soul

KIA e-Soul sprawia, że "range anxiety" znika

Jednym z większych problemów aut elektrycznych jest to, że ludzie boją się pokonywać nimi dłuższe dystanse. Doskonale to rozumiem, gdyż sam mam z tym problem. Wytłumaczę Wam to w prosty sposób. Przyjmijmy, że mamy dwa auta - A i B. Auto A jest na prąd, auto B to klasyczny samochód spalinowy. Auto A ma baterię o pojemności 50 kWh, a auto B zbiornik paliwa o pojemności 35 litrów. Obydwa oferują 400 kilometrów zasięgu na starcie. Ruszacie w podróż pomiędzy miastami i... widzicie jak w aucie A deklarowane 400 km zamienia się w w 300 km po zaledwie 50 kilometrach. W aucie B zasięg nie spada tak szybko, ale pełny zbiornik nie wystarczy na całą podróż. Korzystacie więc ze stacji, tankujecie w 3 minuty i jedziecie dalej.

A w aucie A zaczyna się bitwa o każdy kilometr. Czy starczy prądu? Czy w razie czego będzie jakaś stacja? A jeśli jest, to czy na pewno będzie sprawna?

I tak to bardzo często wygląda. Wyprawa takim samochodem przypomina czasami małe wyzwanie, zwłaszcza w Polsce, gdzie poza popularnymi szlakami wciąż próżno jest szukać szybkich ładowarek.

KIA e-Soul ten problem niweluje, gdyż w testowanej wersji z baterią 64 kWh oferuje wyjściowo 450 kilometrów zasięgu. Realnego, gdyż jeżdżąc tym autem informacje podawane przez komputer pokrywały się z faktycznym przebiegiem. To jeden z pierwszych samochodów, w których nie bałem się dłuższej wycieczki za Warszawę.

Duża bateria to tylko składowa sukcesu. Cieszy tutaj także niskie zapotrzebowanie na energię, które średnio wynosi 13-15 kWh. Mając jednak odrobinę chęci zejdziemy do 12, a nawet do 10 kWh. Wiem, że zagraniczne redakcje bawiły się w tak zwany "hypermiling" Koną Electric, gdzie na jednym ładowaniu udało się przejechać ponad 600 kilometrów. To naprawdę imponująca wartość.

Zużycie energii: KIA e-Soul
przy 100 km/h: od 11,2 do 16,4 kWh
przy 120 km/h: od 18 do 22,3 kWh
przy 140 km/h: od 21 do 29 kWh
w mieście: średnio 13,7 kWh

Oczywiście KIA e-Soul zapewnia możliwość szybkiego ładowania z mocą do 50 kW. Baterię od 0 do 80% naładujemy więc w około 45 minut.

Zarządzanie rekuperacją energii jest tutaj bajecznie proste

W wielu autach z automatyczną skrzynią biegów mamy łopatki za kierownicą, które odpowiadają za zmianę przełożeń. Tutaj jest podobnie - tylko łopatki te sterują stopniem odzyskiwania energii. Do wyboru mamy trzy poziomy rekuperacji lub jej całkowity brak. W łatwy sposób można więc zarządzać tą funkcją w zależności od akutalnie pokonywanego odcinka drogi. Na długich zjazdach zaoszczędzimy hamulce i doładujemy baterię, ale możemy też wyłączyć ją całkowicie i toczyć się bez utraty prędkości. Opory przy "zerowej" rekuperacji są bowiem tak niskie, że auto w zasadzie nie zwalnia przy sprzyjającym terenie.

Sterowanie rekuperacją za pomocą łopatek zadebiutowało już w elektrycznym IONIQ-u, który był swego rodzaju polem doświadczalnym dla Koreańczyków. Paradoksalnie model ten jest teraz najmniej atrakcyjną propozycją w tym koncernie - głównie ze względu na mniejszą baterię i ograniczony zasięg.

KIA e-Soul fantastycznie wygląda

Stylistyka to kwestia gustu, ale jednego e-Soulowi nie można odmówić. Ten samochód zdecydowanie wyróżnia się z tłumu innych aut. Charakterystyczna pudełkowata bryła dobrze komponuje się z odświeżoną stylistyką, w tym z agresywniej stylizowanym frontem. Nie do końca przemawia do mnie tył, gdyż jest zbyt obły w porównaniu do pozostałych elementów auta.

Bardzo odpowiada mi też projekt kabiny. W testowanej wersji XL znajdziemy tutaj duży, 10,25-calowy ekran systemu multimedialnego, który połączono z dość klasycznym panelem klimatyzacji. Przyjemna dla oka kierownica i lekko obła konsola centralna sprawiają jednak, że od tych elementów "nie wieje nudą", a jednocześnie wszystko jest bardzo łatwe i wygodne w obsłudze.

Kilka smaczków stylistycznych jest tutaj ukłonem w stronę klientów MINI. Nie mamy wielkiego świecącego ringu, ale ambientowe podświetlenie może pulsować na drzwiach w rytm muzyki. Oczywiście jest to wyłączalne, tak więc nie musicie bać się tej opcji.

Wnętrze jest tutaj bardzo przestronne

Jedną z większych wad Hyundaia Kony jest ograniczona ilość miejsca z tyłu. Wysocy pasażerowie - krótko mówiąc - będą wysyłać szereg niepochlebnych słów w dłuższej podróży. Tutaj problem ten rozwiązano. Ba, KIA e-Soul oferuje naprawdę dużo miejsca jak na swoje wymiary. Na tyle, że nie bałbym się wykorzystania tego samochodu jako taksówki.

Co prawda kufer nie jest ogromny, ale 315 litrów to zadowalający wynik. Mamy tutaj także zapas miejsca pod podłogą, np. na kable lub rzadziej używane rzeczy.

Narzekać nie można też na jakość wykonania. Miękkich plastików jest całkiem sporo, a te twarde dobrze spasowano. Nie denerwują też swoją fakturą i kolorem.

Układ jezdny urzeka

Jednym z większych problemów aut elektrycznych jest masa. Baterie swoje ważą, przez co samochody te są znacznie cięższe od porównywalnych wymiarowo spalinowców. KIA osiągnęła jednak fantastyczny kompromis, dzięki któremu tych niecałych 1800 kilogramów w ogóle nie czuć.

Auto jest zwinne w zakrętach, zachowuje stabilność przy nagłych manewrach i przekazuje sporo informacji kierowcy. Pomaga w tym nisko osadzony zespół napędowy i baterie ulokowane w podłodze samochodu. Co więcej, 204 KM w wersji z baterią 64 kWh sprawiają, że setka na zegarach pojawia się w zaledwie 7,6 sekundy.

KIA e-Soul ma bardzo atrakcyjną cenę

Cennik tego auta otwiera kwota 139 990 zł. Za te pieniądze dostaniemy wersję z baterią 39,2 kWh (oferuje ona blisko 300 km zasięgu). Mniejsza bateria to też słabszy silnik - ma on 136 KM, co i tak jest wystarczającą mocą. Wyposażenie standardowe jest zaś na tyle dobre, że w zasadzie większość osób będzie nim usatysfakcjonowana.

Testowana wersja XL ma w standardzie absolutnie wszystko - włącznie z półskórzaną tapicerką. Podgrzewane fotele (i kierownica), topowe multimedia, ledowe światła i dobrze grające audio Harman/Kardon są tutaj standardem. Jedyną opcję stanowi lakier metaliczny, który można połączyć z czarnym dachem. Cena? Takie auto kosztuje 184 990 zł.

I wciąż mówimy o elektryku z realnym zasięgiem wynoszącym blisko 500 km. Moim zdaniem jest to oferta niemal bezkonkurencyjna. Co więcej, te same możliwości dostaniemy w kilku opakowaniach - KIA e-Niro i Hyundai Kona Electric oferują identyczne warianty napędu. Dla każdego znajdzie się więc coś optymalnego.

Podsumowując

Kompletne, dobrze wycenione i oferujące świetne możliwości auto. Moim zdaniem w tym przedziale cenowym lepszego elektryka nie dostaniecie. I pomyślcie sobie, że poprzedni elektryczny Soul ledwo przejeżdżał 150 kilometrów przy dobrych warunkach pogodowych. Rozwój w przypadku KII widoczny jest na każdym roku.