Z Austrii do Słowenii, na około. KIA EV6 zdaje egzamin podczas długiej podróży
Powiem Wam jedno - podróżowanie autem elektrycznym może być miłe, o ile mamy infrastrukturę i dobre auto. W tym przypadku jest to KIA EV6 i drogi Austrii oraz Słowenii. Zapraszam na wycieczkę!
Wiecie co najlepiej przedstawia szybkość zmian w świecie motoryzacji? Kluczki do samochodów, które trafiają do naszej redakcji. Przez lata otwierały one w zasadzie wyłącznie samochody spalinowe, często z wielkimi i fantastycznymi jednostkami. Te czasy są już jednak za nami. Teraz coraz częściej przesiadamy się z elektryka do elektryka, miesiącami niekiedy nie widząc pojazdów bez "wtyczki". KIA EV6.
Oczywiste jest więc to, że musimy nauczyć się tymi elektrycznymi autami poruszać w trasie. Doświadczenia w tej kwestii póki co mamy jednak mieszane, gdyż jazda po Polsce przypomina w tej chwili tetrisa pomiędzy ładowarkami. Jedynie wybrane trasy mogą rozpieszczać luksusem obecności szybkich ładowarek.
Poza Polską wygląda to nieco inaczej. W Austrii każdy większy parking lub stacja wyposażone są w odpowiednią infrastrukturę. Jak więc jeździ się w warunkach zdecydowanie lepszych niż w Polsce?
Sprawdzić to pomogła mi KIA EV6
A w zasadzie cały zastęp takich samochodów. Wraz z grupą dziennikarzy z Polski wybraliśmy się w podróż tymi autami na niezbyt długiej, ale za to bardzo malowniczej trasie. Z Wiednia pognaliśmy w okolice Salzburga, aby dalej udać się do Klagenfurtu, skąd odbiliśmy do przepięknej Lublany w Słowenii.
Do naszej dyspozycji były EV6-ki w dwóch wersjach. RWD, oferującej 229 KM, oraz AWD, dysponującą 325 KM. Organizator wyprawy oczywiście zasugerował nam komfortowe trasy, ale nie byłbym sobą, gdybym nieco nie namieszał w rozkładzie jazdy, wybierając ciekawe drogi.
Pierwszy dzień upłynął nam leniwie
Między Wiedniem a Salzburgiem nie ma w zasadzie żadnej alternatywy dla autostrady. Uznałem więc, że warto sprawdzić zasięg i możliwości KII EV6 podczas jazdy z wyższymi prędkościami.
Zaraz po opuszczeniu Prateru wjechałem na trasę, gdzie niemal cały czas mogłem jechać z prędkością 130 km/h. Tempomat wkroczył do akcji (wraz z asystentem jazdy po autostradzie), a ja obserwowałem zużycie energii.
Po ponad 100 kilometrach jazdy niemal ze stałą prędkością wyniki były dość przyjazne. Przy około 130 km/h KIA EV6 zużywała nam 22,9 kWh na sto kilometrów, co przy baterii o pojemności przekraczającej 70 kWh zapewnia ponad 300 kilometrów zasięgu na jednym ładowaniu.
Powiecie, że nie jest to dużo. Prawda jest jednak taka, że sekretem do sukcesu jest po prostu infrastruktura. Jadąc autem spalinowym w zależności od preferencji tankujemy blisko rezerwy lub przy 1/4 zbiornika paliwa. Tymczasem elektryka warto doładować przy każdej okazji - na przykład podczas postoju na skorzystanie z toalety lub w trakcie krótkiej przerwy aby zgarnąć kawę.
Korzystając z IONITY w 10-15 minut jesteśmy w stanie doładować baterię o nawet 30%, co przekłada się około sto dodatkowych kilometrów zasięgu.
Trzeba tylko trafić na pustą ładowarkę...
I to staje się coraz większym wyzwaniem. Zjeżdżając na stację IONITY na trasie Wiedeń-Salzburg, tuż za węzłem mijałem cały wężyk elektryków jadących od strony stacji. Na placu, tuż obok stacji Shell, stały cztery ładowarki IONITY. A to dopiero rozgrzewka, gdyż towarzyszyło im sześć Superchargerów i dwie ładowarki ABB połączone ze stacją.
Gdy zaparkowałem pod stacją IONITY, zajęte były dwa z czterech gniazd. Kilka minut później pojawiła się nagle kolejka chętnych. Dwie ładowarki ABB poszły w ruch, z sześciu Superchargerów tylko jeden pozostawał wolny, a do IONITY ustawiła się cała kolejka chętnych. Licząc, że każdy ładowałby się +/- 30 minut, ostatni szczęśliwiec spędziłby tam około godziny w oczekiwaniu na wolne stanowisko.
Ile kosztuje ładowanie?
Dużo mniej, niż myślicie. Na przykład warto wiedzieć, że KIA jest jedną z marek, która współtworzy sieć IONITY. Tym samym korzystając z karty KIA Charge ładujecie auto w preferencyjnych stawkach (1,35 zł za kWh przy szybkim ładowaniu IONITY). Czas więc na matematykę: "zatankowanie" 60 kWh kosztuje tutaj tylko 81 zł i pozwala na przejechanie około 250 kilometrów. Oznacza to, że sto kilometrów w trasie kosztować nas będzie około 33 złotych.
KIA EV6 przeszła w moich rękach sprawdzian podczas drugiego dnia podróży
Zaczęło się od gotowania na Kii EV6. Tak, możecie to zrobić - funkcja Vehicle2Load pozwala na podpięcie zewnętrznego urządzenia do tego auta. I tak oto zgodnie z instrukcjami od organizatora podpięliśmy przenośne kuchenki elektryczne do samochodów, aby przygotować sobie lunch na świeżym powietrzu - wszystko pod okiem Karola Okrasy.
Z pełnymi od risotto żołądkami postanowiliśmy utrudnić sobie przejazd (a w zasadzie upiększyć go odpowiednimi widokami). Tym samym trasę wiodącą autostradami zamieniliśmy na górskie drogi i malowniczą przełęcz Sölk. Najpierw więc zaliczyliśmy krótki postój na szybkie ładowanie, a następnie skierowaliśmy się prosto na naszą upragnioną krętą drogę.
Oczywiście pomysł nieco nawalił przez logistykę. Najpierw spędziliśmy zbyt dużo czasu na ładowarce, a potem zbyt leniwym tempem ruszyliśmy w góry. Efekt? Na przełęcz wjeżdżaliśmy już po zmroku, tak więc światła jak i nasze oczy miały dużo pracy. Do tego zorientowaliśmy, że dystans jest znacznie większy, niż pierwotnie zakładaliśmy, a do celu musimy dotrzeć do określonej godziny.
Jak sprawdzi się na przełęczy?
Tym samym szybko przestawiliśmy nasze auta w tryb SPORT, a prawa noga chętniej dociskała pedał gazu. Zapas energii był duży, więc nie martwiliśmy się zużyciem prądu.
I wiecie co? Tutaj KIA EV6 pokazała zupełnie inną twarz. Nisko położony środek ciężkości i świetne zawieszenie sprawiało, że auto dawało dużo radości w zakrętach. Nawet to duże przełożenie układu kierowniczego nie było aż tak dotkliwe - wystarczyło odpowiednio dostosować pracę rąk.
Przyznam szczerze, że przejazd tą drogą należy do tych niezapomnianych. Na szczycie przełęczy złapaliśmy resztki światła dziennego, co pozwoliło na uchwycenie kilku pięknych kadrów. Pusta szosa, szerokie łuki i dużo frajdy za kierownicą to coś, co zawsze pompuje adrenalinę do serca.
Nawet brak dźwięku silnika spalinowego nie był szczególnie dotkliwy. Co więcej, przy ostrych zakrętach i na sekcjach zjazdowych doskonałym asystentem stał się rekuperacja. Wystarczyło odpuścić gaz, aby auto solidnie zwolniło. Jednocześnie zapewnia to docisk przedniej osi, co przekłada się na pewność jazdy w łukach, nawet z wysokimi prędkościami.
Trzeci dzień spędziliśmy w Słowenii
Udaliśmy się tam przez Włochy, gdyż przełęcz łącząca Austrię (Villach) i Słowenię była zamknięta po burzy, która przeszła w nocy i połamała kilka drzew. Znany przez wielu kierowców Karawankentunnel jest nudny jak flaki z olejem, więc wybraliśmy trasę przez Travisio.
Cel? Planica i słynna mamucia skocznia. Stąd dzielni nas już tylko kilka chwil, aby udać się na przełęcz Vršič, będącą w mojej opinii jedną z najpiękniejszych dróg w Europie. To właśnie tutaj Filip Blank wykonał te fantastyczne zdjęcia w ruchu.
A ja ten odcinek pokonałem ostrzejszym wariantem tego auta. KIA EV6 w wydaniu GT Line prezentuje się rewelacyjne (moim zdaniem najlepiej), a napęd AWD i 325 KM dosłownie robi przeciąg i zapewnia dużo radości.
Tylko tutaj ta radość okupiona jest wysokim zużyciem energii - wyraźnie wyższym niż w wersji RWD. Osiągi zaś wykorzystacie tylko podczas dynamicznego przyspieszania. W warunkach zimowych pewnie zmieniłbym zdanie, aczkolwiek przy codziennym użytkowaniu wersja RWD jest w mojej opinii złotym środkiem w gamie tego auta.
Trzy dni i 1000 kilometrów za kierownicą Kii EV6 ujawniło też kilka wad tego auta
Nie ma róży bez kolców, nieprawdaż? KIA EV6 także nie jest idealna. Na przykład mocno zawiodła mnie pozycja za kierownicą w wersji ze szklanym dachem. Mając 185 cm wzrostu ledwo się tutaj zmieściłem i ocierałem o podsufitkę. Takiej rzeczy zupełnie nie spodziewałem się w nowym aucie.
Drugą kwestią jest komfort podróżowania na tylnej kanapie. Miejsca nie brakuje, ale dużym minusem jest dość płaskie ustawienie siedziska. W efekcie po dłuższym czasie zaczynają boleć nogi i plecy. Przerwy są więc wskazane.
Najbardziej irytującą wadą jest jednak... ulokowanie przycisków włączających podgrzewanie i wentylację foteli. Są one dotykowe i znajdują się idealnie pod dłonią w momencie, w którym sterujemy klimatyzacją lub multimediami. W efekcie często włączycie niechcący nadmuch na cztery litery, co w chłodne dni nie jest zbyt przyjemnym doświadczeniem.
Plusów jest za dużo dużo więcej
Przede wszystkim zaliczę do nich duży bagażnik, który z łatwością mieści nawet duże walizki. Długie wyjazdy nie będą tutaj więc problematyczne. Kolejną kwestią jest design kokpitu. Deska rozdzielcza prezentuje się naprawdę ciekawie i jest bardzo prosta w obsłudze. Nowoczesne multimedia oferują wszystko, czego do szczęścia potrzeba.
Jestem też wielkim fanem stylistyki nadwozia, zwłaszcza (jak już wspomniałem) w wydaniu GT Line. KIA EV6 rzuca się w oczy i jest przyjemna dla oka, a ma przy tym równie dużo futurystycznego klimatu, co spokrewniony z nią IONIQ 5.
KIA nie zwalnia tempa
W przyszłym roku ofertę tego modelu uzupełni wersja GT, która oferuje 585 KM i zapewnia osiągi na poziomie Porsche Taycan. Koreańczycy szykują też kolejne elektryki, w tym dużego SUV-a EV9. Możemy więc spodziewać się wielu ciekawych premier, które namieszają na rynku. Póki co można z czystym sumieniem powiedzieć, że KIA wychodzi na prowadzenie w segmencie popularnych samochodów i może mocno napsuć krwi europejskim konkurentom.