Kontrola jakości przegrała z pandemią. Auta elektryczne są bardziej problematyczne
Pandemia nie tylko postawiła rynek motoryzacyjny na głowie, ale także sprawiła, że kontrola jakości zaczęła szwankować. A to w połączeniu z brakiem wielu podzespołów sprawia, że nowe auta stały się dużo bardziej problematyczne. W szczególności widać to w samochodach elektrycznych i hybrydach typu plug-in.
Czasami mam wrażenie, że od 2020 roku jedziemy wielkim rollercoasterem, który zmierza w bliżej nieznanym kierunku. Do tego wszystko dzieje się w stanie absolutnej ciemności i nie wiemy, czy za chwilę zaczniemy pędzić z góry, czy też czeka nas obrót o 180 stopni. Rynek motoryzacyjny jest idealnym przykładem. Poza problemem z dostępnością aut i trwającym kryzysem tyczącym się braku wielu części, kłopotliwa stała się sama kontrola jakości.
Jak się okazuje od dwóch lat mamy coraz większą liczbę wadliwych aut na rynku. Są tutaj marki, które stają szczególnie niechlubnym przykładem. Inne zaś zaskakują niesamowitą jakością. J.D. Power przygotowało szczegółowy raport, który ujawnia największe problemy producentów.
Kontrola jakości nowych aut dziurawa niczym ser szwajcarski? Owszem
Zacznę jednak od podstawowych danych, które pokazują skalę problemu. J.D. Power zauważa, że od 2020 roku konsekwentnie rośnie liczba problemów w nowych autach, a wzrost względem 2021 roku to aż 11 na 100 przebadanych aut.
Z czego to wynika? Przede wszystkim wiele marek jest obecnie na granicy improwizacji. Auta trafiają na rynek z okrojonym wyposażeniem, niedopracowanymi systemami (często z powodu braku odpowiednich podzespołów), lub nowe oprogramowanie pracuje na starszych podzespołach, niedostosowanych w stu procentach do stawianych przez software wymagań.
A to wszystko sprawia, że liczba problemów rośnie. Cały czas obszarem, który wywołuje najwięcej kłopotów, są systemy multimedialne w autach. Co więcej, tyczy się to głównie marek premium, choć jest kilku masowych producentów chwalących się niechlubną statystyką.
Kłopoty pojawiają się także z systemami bezpieczeństwa, szwankującymi i zawodzącymi w najmniej oczekiwanym momencie. Niespodzianką jest też fakt, że zwiększona awaryjność tyczy się też głównie aut elektrycznych i hybryd plug-in, głównie za sprawą skomplikowanych systemów sterujących działaniami napędu elektrycznego.
Zdziwi Was też fakt, że kontrola jakości zaliczyła największą poprawę w szeregach General Motors
Marka, która przez lata była kojarzona z raczej przeciętnymi jakościowo samochodami, zaczyna notować coraz lepsze wyniki. W statystykach króluje bowiem Buick, przebijając wszystkich konkurentów. Inne marki GM także pną się w górę, co powinno cieszyć amerykańskich klientów.
Wśród marek premium prym wiedzie Genesis. Tak, to właśnie koreańska firma zaskoczyła wszystkich wykonaniem i jakością swoich produktów. Nawet Lexus, niegdyś będący na szczycie, w rankingu wylądował nieco niżej (uplasował się za KIĄ).
A wielcy przegrani to głównie europejskie marki
Ogromny spadek jakości widoczny jest zwłaszcza w szeregach koncernu Volkswagena, gdzie właśnie Porsche (niegdyś będące wzorem!) Volkswagen i Audi są markami, które wylądowały na szarym końcu statystyk. Od nich gorzej wypada tylko Maserati oraz Chrysler, czyli marki koncernu Stellantis. Jak widać ten wielki "konglomerat" ma przed sobą ogrom pracy nad jakością produktów.
A kto zebrał najniższe noty? U kogo kontrola jakości najbardziej zawodzi?
Na pewno nie zdziwię Was pisząc, że jest to Tesla. Marka Elona Muska nie jest jednak osamotniona, gdyż towarzyszy jej między innymi Volvo i Polestar.
To właśnie ta ostatnia firma zamyka cały ranking z liczbą 328 problemów na 100 przebadanych aut. Oczywiście tyczy się to rynku amerykańskiego, ale w przypadku wielu marek podobne wyniki pojawiłyby się w europejskim odpowiedniku takich badań.
To co z tym zrobić?
Prawda jest taka, że obecnie najlepszą strategią jest... wstrzymać się z zakupem nowego auta. I tak czas oczekiwania sprawia, że kluczyki odbierzemy po kilku lub kilkunastu miesiącach, a szanse na braki w wyposażeniu wciąż są bardzo wysokie. Eksperci zakładają, że rynek upora się z brakiem półprzewodników do 2024 roku. Czas więc uzbroić się w cierpliwość i czekać na powrót "lepszych czasów" - o ile w ogóle jest na to szansa.