Drogie Lamborghini - jeśli chcecie zbudować coś limitowanego, to zbudujcie TO
Drogie Lamborghini - zamiast wypuszczać 38 wariant Aventadora, zróbcie to. Może bazować na Aventadorze. Byleby miało silnik V12 i taką linię.
Uwielbiam projekty niezależnych stylistów. Mam wrażenie, że z reguły ich pomysłowość jest znacznie większa, niż w przypadku designerów zatrudnionych przez duże firmy. Studio ARC Design przygotowało projekt o nazwie Lamborghini Countach 50 Omaggio. To hołd dla tego kultowego modelu, stworzony w najlepszy możliwy sposób.
Lamborghini Countach 50 Omaggio wygląda po prostu bosko
Marka z Sant'Agata Bolognese dała nam wiele fantastycznych aut, ale mam wrażenie, że to właśnie Countach jest najbardziej kultowy. Miura jest kochana przez wiele osób, a Diablo utożsamia się z efektownym przełomem lat 80. i 90.
Z tego tłumu Countach jednak najbardziej się wyróżnia. Jest szalony, efektowny i pobudza zmysły. Niezależnie od wersji wygląda abstrakcyjnie. Nawet te końcowe wydania, które obudowane już były plastikiem, też rozpalają emocje, niekiedy nawet bardziej niż wczesne auta.
A do tych drugich nawiązuje właśnie Countach 50 Omaggio. W zasadzie jest to nowoczesna interpretacja koncepcyjnego auta, które Lamborghini pokazało w 1971 roku w Genewie, równo 50 lat temu. Produkcja Countacha ruszyła w 1974 i kontynuowana była aż do 1990 roku, kiedy to jego miejsce zajęło Diablo.
Co więcej, ARC Studio podeszło do projektu w rozsądny sposób, który przybliża możliwość produkowania takiego samochodu.
Countach 50 Omaggio "bazuje" na Aventadorze
Choć stylistyka auta tego nie zdradza, to jednak całość stworzono w taki sposób, aby nowe panele pasowały do monokoku Aventadora. Dyskretne detale w cudowny sposób na nowo interpretują oryginalnego Countacha. Nie ma tu na przykład otwieranych lamp - ich miejsce zajęły płaskie laserowe światła. W przedni zderzak zgrabnie wkomponowano wloty powietrza. To samo tyczy się tych umiejscowionych z tyłu.
Zresztą to tył tutaj właśnie wygląda najlepiej. Ma w sobie dużo z oryginału, a jednocześnie nie brakuje mu futurystycznego charakteru. Wąskie lampy wpasowano w otwory imitujące kształtem oryginały z konceptu. Za nimi ulokowano zaś otwory wentylacyjne dla jednostki V12. Z kolei szklana pokrywa silnika jest podświetlana ledami, co tworzy unikalny klimat.
W kabinie z kolei postawiono na rozsądek, czyli połączono kokpit klasycznego Aventadora z szeregiem nowoczesnych detali. To wszystko sprawia, że Countach 50 Omaggio wygląda jak pojazd przygotowany już do seryjnej produkcji.
Szkoda, że Lamborghini nie ma takich planów. Wiele lat temu dostaliśmy prototyp "nowej Miury", który niestety także skończył na półce w muzeum.