Nowa Lancia Ypsilon na żywo jest piękną Corsą po tuningu. Nie czuję tego "luksusowego" klimatu
Szczerze mówiąc prawie ją przeoczyłem na parkingu pod sklepem. Srebrna, trochę nijaka, otoczeniu topiącego się śniegu, wyglądała absolutnie zwyczajnie. Nowa Lancia Ypsilon miała być wielkim powrotem tej marki, a robi bardzo przeciętne wrażenie.
Niezmiennie uważam, że najlepszym miejscem do podziwiania nowych samochodów jest zwykła ulica. Najlepiej, aby taki samochód był lekko przybrudzony, jak po codziennej eksploatacji. Dopiero wtedy można ocenić, czy design broni się niezależnie od warunków, w których możemy go podziwiać. A co jak co, ale nowa Lancia Ypsilon wypada pod tym kątem bardzo przeciętnie.
Stellantis z bliżej nieznanego powodu postanowił przywrócić blask tej marce. Jeśli do roboty bierze się ten koncern, to można być pewnym, że będzie to droga na skróty. Nie inaczej jest w przypadku Ypsilona. Bazą jest tutaj oczywiście konstrukcja Peugeota 208/Corsy, przy czym z tej drugiej zaczerpnięto zaskakująco dużo elementów, włącznie ze sporą częścią linii bocznej.
I tu pojawia się pierwszy problem. Lancia Ypsilon wygląda trochę jak samochód, który ktoś przebudował w garażu
Idea designu była naprawdę dobra. Koncepcja Pu+Ra jest bardzo ciekawa, ale potrzebuje właściwego wykonania. A tutaj tego zabrakło. Pas przedni ma zbyt szeroko osadzone lampy, przez co wygląda jak Sid Leniwiec z Epoki Lodowcowej. Profil, jak już wspomniałem, to przerobiona szybko Corsa.
Tył? Tu dzieje się najwięcej i przyznam szczerze, że jestem fanem tego pomysłu. Okrągłe lampy z czarną listwą pasują do małego nadwozia. Szkoda tylko, że całość pochodzi po prostu z innego samochodu.
Wnętrze oczywiście podziwiałem przez szybę, ale w skromniejszej wersji, ze zwykłą ciemna tapicerką, wygląda po prostu... zwyczajnie. Kierownica przywodzi na myśl tą z Opla (jest bardzo podobna), multimedia są takie same, jak w każdym innym aucie Stellantis, a jedynym wyróżnikiem jest ta półokrągła półeczka, nazywana Tavolo.
I za to wszystko trzeba zapłacić nieco więcej
Lancia żyła we Włoszech tylko dlatego, że była tania i dobra, a do tego całkiem ładna. Stellantis postanowił dać jej drugie życie, znowu na większej liczbie rynków. Efekt? Zbudowano samochód, który wygląda przeciętnie, ale za to jest drogi.
Nie widzę za bardzo powodu, aby skusić się na ten samochód, mając nawet wewnętrzną konkurencję w grupie. Jestem ciekaw jak będą prezentowały się kolejne projekty tej marki, ale nie wróżę jej wielkich sukcesów. Co więcej, skoro w ofercie Stellantis jest też DS, który de facto gra w jednej lidze, konkurencja na tym podwórku jest bardzo ciasna.