Lexus LS teraz tylko jako hybryda. Na szczęście jest to silnik V6

Lexus LS500 żegna się z Europą. Teraz, po dużym i wyczekiwanym liftingu, wybór zostaje ograniczony wyłącznie do modelu LS500h.

Ponad 400 KM w doładowanej V6-ce, lub niecałe 370 KM w modelu LS 500h. Taki wybór jeszcze do niedawna dawał nam Lexus LS. Teraz się to zmienia, bowiem po liftingu z oferty znika wersja bez jednostki elektrycznej. Dlaczego? Oczywiście chodzi o normy emisji spalin, które wykluczyły ten wariant z europejskiego rynku.

No dobrze, Lexus LS zgubił jeden silnik. Co jeszcze się zmieniło?

Wygląd, przede wszystkim. Odświeżono front i tył tego auta, a w środku postawiono na większy ekran multimediów. Te wreszcie obsługują Android Auto i Apple CarPlay, na co od dawna czekaliśmy. LS dostał także szereg nowych elementów z zakresu bezpieczeństwa. Debiutują tutaj między innymi światła LED MATRIX z adaptacyjną długą wiązką, zestaw kamer 360 stopni czy zaawansowany układ parkowania.

Szereg zmian przeszedł także napęd hybrydowy. To ciekawa propozycja do tego samochodu, ale pełna wad. Niestety, w przeciwieństwie do znacznie słabszych hybryd, V6-ka Lexusa zaskakuje tutaj szarpnięciami, ospałością i irytującym zachowaniem skrzyni biegów. Teraz ma się to jednak zmienić, bowiem Japończycy duży nacisk położyli na dopracowanie łagodniejszej pracy całego układu.

Duża w tym zasługa nowej litowo-jonowej baterii, która magazynuje więcej prądu i dłużej (oraz lepiej) wspiera jednostkę spalinową. Przekłada się to także na zużycie paliwa. Wszystko wskazuje na to, że spadnie ono nawet o kilka procent w porównaniu do wersji sprzed liftingu.

Komfort to podstawa

Dlatego Lexus LS dostał nowe opony, harmonijniej pracujące zawieszenie i zmienioną konstrukcję foteli. Te mają przenosić mniej wibracji i zapewnią znacznie wyższy komfort podróżowania.

Pierwsze egzemplarze trafią do klientów jeszcze w 2020 roku.