Mam wrażenie, że niektórzy kierowcy z wideorejestratorami celowo chcą być gwiazdami YouTube. To absurd

Nie używam wideorejestratora i nie oglądam pasjami kompilacji nagrań z tych urządzeń. Czasami jednak przypadkowo natykam się na różne filmy i mam jeden wniosek - niektórzy użytkownicy "kamerek samochodowych" robią wszystko, aby celowo stworzyć nagranie "godne" publikacji na YouTube.

Nigdy nie przekonałem się do używania wideorejestratora. Testowałem kilka takich urządzeń, jeździłem ze znajomymi, którzy z nich korzystają i powiem Wam jedno - nie widzę w tym większego sensu. Przez dwanaście lat nie miałem ani jednej sytuacji, w której faktycznie potrzebowałbym jakiegokolwiek nagrania. Być może to moje szczęście, być może kwestia przemyślanej jazdy. Mam jednak zupełnie inne wrażenie - czasami kierowcy z kamerkami samochodowymi robią wszystko, aby być gwiazdą na YouTube.

Nie jestem fanem oglądania takich filmów, niemniej od czasu do czasu gdzieś na nie wpadam. Pojawiają się już we wszystkich social mediach, od Facebooka aż po Instagram - i im częściej je widzę, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że zapisanie "ciekawego" filmu jest dla niektórych kierowców jakimś celem życiowym.

Wymuszenia, blokowanie kierowców, prowokacje - wszystko po to, aby pojawić się na YouTube. Też macie takie spostrzeżenie?

Jedno jest pewne - Polacy ewidentnie uwielbiają oglądać nagrania z wideorejestratorów. Popularność kanałów pokroju Stop Cham, czy Bandyci Drogowi jest tutaj idealnym przykładem. Niektóre filmy faktycznie piętnują patologię i pokazują kierowców, którzy powinni być wyeliminowani z ruchu drogowego.

youtube wideorejestrator

Ale jest tez druga strona tego medalu. Czasami nie dowierzam widząc to, co dzieje się w niektórych z tych filmów. Nie brakuje nagrań, w których faktycznie "ktoś zawinił", niemniej zderzenia lub lekkiego kontaktu można było uniknąć w banalnie prosty sposób. Ewidentnie widać tutaj jednak chęć do wykorzystania takiego filmu do uzyskania odszkodowania lub właśnie do "podboju" YouTube.

Fascynują mnie też niektóre nagrania z polskich autostrad. Na jedno natknąłem się wczoraj i to właśnie ono zmotywowało mnie do napisania tego tekstu. Kierowca z wideorejestratorem wyprzedza spokojnie kolumnę ciężarówek, po czym zjeżdża na prawy pas. Do tego momentu wszystko jest okej. Po chwili, gdy dalej jest na prawym pasie, na jego wysokości pojawia się szybciej jadący pojazd. Tymczasem kierowca z kamerą po prostu wyjeżdża na środek drogi, najpierw chwilę go blokując, a później przepuszcza go, aby wyjechać za nim.

Według opisu "chciał włączyć się na lewy pas, aby wyprzedzić kolejne auta". Problem w tym, że miał przed sobą bardzo dużo pustej przestrzeni i to on doprowadził do skrajnie niebezpiecznej sytuacji.

Film możecie zobaczyć tutaj - jest dostępny na Facebooku

Powiem więcej - odnoszę wrażenie, że kamerki przyciągają takie zdarzenia

Może to kwestia mojego uprzedzenia do tych urządzeń, albo po prostu niechęć do montowania czegokolwiek na przedniej szybie (nawet uchwyt na telefon nie wchodziłby w grę w moim przypadku). Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że wielu kierowców z wideorejestratorami odkryło w sobie wewnętrznego Michaela Bay'a i próbuje zrobić dobry film akcji. Niestety, z reguły nie jest to bezpieczne dla innych użytkowników dróg.