Oto MARTY - pierwszy autonomiczny samochód do driftingu, zbudowany na bazie DeLoreana

Inżynierowie z Unwersystetu Stanford stworzyli niezwykły i bardzo ciekawy projekt. Oto MARTY - autonomiczny samochód do driftingu bazujący na DeLoreanie.

To jeden z tych wynalazków, który uczyni z każdego profesjonalnego driftera. MARTY to dzieło inżynierów z uniwersytetu w Stanford, a nazwa rozwijana jest jako Multiple Actuator Research Test bed for Yaw control. Pod tym długim określeniem kryje się jednak iście fascynująca maszyna, której warto poświęcić kilka chwil.

MARTY

MARTY - nie dość, że autonomiczny, to jeszcze elektryczny

DeLorean stał się tutaj jedynie bazą w postaci konstrukcji nadwozia. Oryginalny silnik PRV (potwornie dychawiczny) ustąpił miejsca dedykowanej jednostce elektrycznej. Silniki RENOVO mogą bez większego problemu przesłać na tylną oś do 7 000 Nm. Oczywiście nikt z tego nie skorzysta, ale potencjał jest ogromny. Auto dostało też specjalne zawieszenie, które lepiej radzi sobie z utrzymaniem auta w kontrolowanym poślizgu. Jak się okazało seryjna konstrukcja DMC była pod tym kątem dramatyczna.

Najważniejszy jest jednak sam system autonomicznej jazdy. Dlaczego coś takiego pojawiło się w tym aucie i jakie ma zastosowanie? Otóż nie chodzi tutaj o zabawę bez ingerencji kierowcy. Samochód ten jest główną platformą do badań zachowania auta autonomicznego w kryzysowej sytuacji. Chodzi o to, aby opracować algorytmy i systemy, które opanują auto np. gdy nagle pęknie opona lub dojdzie do innej poważnej sytuacji. Krótko mówiąc - MARTY tworzy przyszłość dla aut bez kierownicy, gdzie wszyscy są pasażerami.

MARTY

Drift pokazuje jednak drugą twarz tego auta

Inżynierowie z uniwersytetu w Stanford też lubią się zabawić, dlatego też pokazano inną twarz tego auta. MARTY dostał specjalne oprogramowanie, dzięki któremu udało mu się pokonać specjalny tor bez ingerencji kierowcy. Jest to w dużej mierze efekt działania dopracowanego systemu lokalizowania pojazdu. Specjalne anteny analizują pozycję auta z dokładnością do 2,5 centymetra, a szereg innych czujników nadzoruje jego zachowanie w konkretnych sytuacjach. Widać to najlepiej przy kontrolowanym poślizgu, gdzie kontry i dozowanie mocy są idealnie zsynchronizowane.

Jeśli zastanawiacie się ile lat zajęło dopracowanie takiego projektu, to odpowiadam: dokładnie 4. Na początku auto było mocno niesforne i potrafiło tylko kręcić bączki. Teraz jak widać stać je na znacznie więcej. Marty McFly i dr Emmett Brown byliby dumni z tego auta.