Mazda 2 1.3 MZR Independence

Mazdy kojarzą się z ich krajem pochodzenia - Japonią, która w świecie motoryzacji jest synonimem niezawodności. Pomimo tego, to auta wciąż niezbyt popularne w naszym kraju. Czy niedawno powstałe polskie przedstawicielstwo Mazdy to zmieni?

Gdyby słowo Mazda nie była przezwiskiem założyciela firmy Jyurijo Matsudy i nie oznaczało w języku aweryjskim "mądry", to nowa Mazda 2 nazywałaby się Toyo Cork Togyo 2. Na szczęście firma zmieniła nazwę równie szybko, co wycofała się z produkcji obrabiarek. Ten japoński producent rozwija się w zastraszającym tempie, całkowicie zmieniając filozofię tworzenia samochodów i trzeba przyznać, że wychodzi mu to na dobre. O niekonwencjonalnych rozwiązaniach najlepiej świadczy wykorzystanie silnik Wankla w modelu RX-8. W parze z rozwiązaniami technicznymi idzie odważna stylistyka. To wszystko przekłada się na imponujący wzrost sprzedaży Mazdy o 32% (w lutym 2008). Czy zatem siłą rzeczy Mazda 2 jest autem skazanym na sukces?

Początki Mazdy 2 sięgają 1996 roku, jest to moment pojawienia się modelu TR6H znanego w rodzimym kraju jako Demio. W tym czasie reprezentował klasę, którą można by nazwać małymi minivanami. W 2002 roku pokazano odświeżoną "dwójkę", którą zbudowane na platformie Forda Fiesty. Konkurowała wówczas z Oplem Merivą i Renault Modusem. W Azji odniosła spektakularny sukces.

Prezentowana przez nas Mazda 2 całkowicie zrywa z aspiracjami użytkowego minivana, mocno się zaokrąglając i kurcząc. Kuracja odchudzająca zmniejszyła wagę o 100 kg, co z kolei przekłada się na zwiększoną dynamikę, mniejsze spalanie i ekologię. Japończycy zrobili zwrot o 180 stopni, odwrócili się od zaawansowanych wiekowo małżeństw w stronę ludzi młodych. Czy słusznie? Gdybym chciał wymienić wszystkie nagrody zdobyte przez Mazdę 2, ten test zwiększyłby swoją objętość o 1/4. Z gąszczu sukcesów warto wymienić jeden - World Car of the Year 2008, japoński maluch pokonał w finalnym starciu Mercedesa klasy C i nowego Forda Mondeo. Taki mały brzdąc, a tyle namieszał.

Zadaj szyku
Problemem większości aut klasy B, czyli tzw. maluchów jest brak istotnego hormonu - testosteronu. Orientacja seksualna mężczyzn jeżdżących takimi samochodami może zostać podważona. Nowa "dwójka" to stylistyczny kompromis między obiema płciami. Design Mazdy z biegiem czasu staje się coraz bardziej odważny. Chwała za to konstruktorom z Hiroshimy, bo jeszcze 6 lat temu nie powiedziałbym, że Mazdy mogą być ładne.

Zmieniłem zdanie, kiedy zobaczyłem pierwszą generację Mazdy 6. Ukoronowaniem wielkiego talentu japońskich projektantów jest najnowsza "szóstka" i zaprezentowana niedawno w Detroit Mazda Furai. Japoński koncern w tej dziedzinie odnotowuje tendencję wzrostową. Stawiając Mazdę 2 na stylistycznej osi umieściłbym ją dokładnie po przeciwnej stronie retro stylu, którego przedstawicielem jest Fiat 500. Maluch Mazdy jest mieszanką dobrego gustu z wizjonerskim, a nawet futurystycznym designem. Jest dynamicznie i oryginalnie - dokładnie takie ma być auto skierowane do młodych kierowców.

Mazda 2 ma dwa oblicza. Patrząc na jej profil wydaje się dynamiczna i niemal drapieżna. Charakterystyczne przetłoczenia oraz zwężająca się w kierunku tyłu linia okien dodają Mazdzie animuszu. Dorzućmy do tego 15-calowe aluminiowe felgi i mamy całkiem zadziornego szkraba. Natomiast tył i przód to zupełnie inna historia. Z obu tych stron japoński maluch wygląda jak smukła baryłka. To nie oksymoron. Boczne wcięcia skutecznie niwelują pękate kształty wysokiego tyłu. Skośne przednie i tylne światła zdradzają kraj pochodzenia. Nie jest to rewolucyjny projekt, ale pomysł odświeżenia klasycznej dwubryłowej sylwetki jest jak najbardziej trafny. Ten samochód aż kipi optymizmem. Swoim radosnym obliczem codziennie rano poprawiał mi humor. Jedno jest pewne, Mazda pozytywnie wyróżnia się w tłumie.

Ekstrawagancko
Zagłębiając się we wnętrze Mazdy trafiliśmy na miły akcent w postaci znaczka ze św. Krzysztofem, patronem kierowców. Bardziej by to pasowało do wersji MPS, ją niestety najwcześniej zobaczymy za półtora roku. Projekt wnętrza samochodu to walka postu z karnawałem. Na szczęście w Mazdzie zachowano umiar. Dzięki mnóstwu okrągłym elementom takim jak nawiewy czy wyświetlacz radia, środek Mazdy zachowuje harmonijną spójność z nadwoziem. Kolory są niemiłosiernie ciemne, gdzieniegdzie przebijają się udające aluminium srebrne plastiki.

Ciekawym urozmaiceniem są białe tarcze zegarów w stylu retro, które nasuwają pewne skojarzenia z Mini Copperem. Centralnie umieszczony prędkościomierz znacząco zaszkodził obrotomierzowi, który przez znikomą ilość miejsca staje się przerażająco nieczytelny.

Odrobina stylistycznej ekstrawagancji nie sprzyja więc funkcjonalności. Większość pomysłów jest mocno przekombinowanych. Schowki są raczej niepraktyczne. Najlepszym tego przykładem jest schowek pasażera przedniego podzielony przegrodą, która nie ma zastosowania praktycznego. Miejsca przeznaczone na napoje niezbyt dobrze spełniają swoją role. Nauka obsługi radia mimo stosunkowo niewielkiej ilości przycisków to katorga. Całe szczęście, że można w nim w miarę intuicyjnie sterować z kierownicy. Sama jakość dźwięku pozostaje na znośnym poziomie.

Zawsze niemile rozczarowywała mnie jakość plastików w Mazdach. Tak jest i w tym przypadku. Mimo dobrego spasowania, są one po prostu twarde i sprawiają wrażenie nieco tandetnych. Wnętrze Renault Clio przy "dwójce" to klasa premium. Brak poziomej regulacji kierownicy nie przeszkadza w zajęciu dogodnej pozycji kierowcy. Na pochwałę zasługują również fotele, które są całkiem wygodne i zapewniają zadziwiająco dobre trzymanie boczne. Wysocy kierowcy mogą jedynie narzekać na nieco zbyt niskie zagłówki.

Mimo, że Mazda zmalała w stosunku do poprzednika, to w środku pozostaje nam do dyspozycji sporo miejsca. Szczególnie z przodu. Bardzo częstą wadą spotykaną w segmencie B jest stosunkowo wąskie wnętrze. Pasażer obok kierowcy potrafi przez to zahaczać nogą o lewarek skrzyni biegów. W Mazdzie na pewno tego nie uświadczysz. Nieco gorzej mają pasażerowie z tyłu. Przestrzeni jest za mało. Tutaj wzorem może być tylna kanapa w Mitsubishi Colcie, którą można przesuwać w zakresie 150 mm. Bagażnik Mazdy nie grzeszy pojemnością 250 l (po złożeniu siedzeń 787 l) - to raczej dolna granica przyzwoitości w tej klasie.

Miller wraca do gry
Czas zajrzeć pod maskę. Tutaj rządy sprawuje 1,3-litrowy silnik benzynowy o mocy 75 KM i maksymalnym momencie obrotowym 121 Nm. Ciekawostką w ofercie Mazdy jest identyczny motor o mocy 86 KM. To kwestia tańszych ubezpieczeń. 75-konna jednostka reprezentuje rodzinę 4-cylindrowych, 16-zaworowych silników MZR. Wszystko zaczęło się od pewnego amerykańskiego inżyniera, Ralpha Millera i dużych wolnoobrotowych silników okrętowych. Pierwszym seryjnym samochodem z silnikiem wykorzystującym taką technologię była Mazda Xedos 9. Historia lubi się powtarzać.

W Mazdzie 2 wrócono do cyklu Millera (opóźnione zamykanie zaworów ssących) i SVTS (sekwencyjnym systemem zmiennych faz rozrządu). W tym silniku przepustnica przy niskich obciążeniach jest otwarta, a moc regulowana jest czasem zamknięcia zaworów ssących. W konsekwencji fikcyjnie zwiększamy pojemność silnika, jeśli jako wyznacznik przyjmiemy masę zasysanej mieszanki, a nie faktyczną pojemność cylindrów. Mazda dąży do stworzenia jednostek o cechach sportowych, a jednocześnie ekonomicznych i ekologicznych. MZR w połączeniu z lekkim nadwoziem ma być receptą na sukces.

W praktyce motor Mazdy jest dość elastyczny i w miarę oszczędny. Nie możemy narzekać na kulturę pracy. Jedyny mankament to względnie słaba dynamika jednostki 1.3 75 KM. Ważące 1030 kg auto do 100 km/h rozpędza się w 14 s. Nie jest to imponujący wynik, wolniejszy w gamie silników Mazdy 2 jest tylko diesel 1,4 MZ-CD - 15,5 s. Określenie "nieziemskie osiągi...", które można znaleźć w katalogu Mazdy niezbyt pasuje do tych dwóch silników. Z jednostką napędową współpracuje precyzyjna 5-stopniowa, manualna skrzynia biegów, która swoje miejsce znalazła na konsoli środkowej. Drogi prowadzenia lewarka są stosunkowo krótkie, a dzięki temu biegi zmienia się szybko i przyjemnie. Zakładając, że znajdziemy wystarczająco długą prostą, to maksymalnie rozpędzimy się do 168 km/h. Wyhamowywanie auta nie stanowi problemu, Mazda ma bardzo skuteczne hamulce.

Kocia zwinność
Zawieszenie Mazdy 2 to standard, kolumny MacPhersona z przodu i belka skrętna z tyłu. Komfortowo zestrojone amortyzatory sprawiają, że "dwójka" dość dobrze radzi sobie z tłumieniem nierówności. 15-calowe aluminiowe felgi (na oponach 185/55) nie psują tego efektu. Chociaż trzeba przyznać, że praca zawieszenia przy pokonywaniu wszelkiego rodzaju dziur potrafi być hałaśliwa. Nienajlepiej sytuacja wygląda przy jeździe z dużymi prędkościami po polskich drogach. Można najeść się strachu. Koła zbyt często tracą przyczepność z nawierzchnią. Niewielka masa pojazdu i miękkie amortyzatory nie pozwalają na szybkie odzyskiwanie kontaktu z drogą. Przy normalnej eksploatacji ten problem nie powinien wystąpić, odrobinę szaleństwa zostawmy na wersję MPS.

Ogromną zaletą "dwójki" jest za to kocia zwinność, powinniśmy to docenić w miejskich korkach i na zatłoczonych parkingach. Układ kierowniczy idealnie odczytuje zamiary kierowcy. To auto łatwo jest wyczuć. Niewielka średnica zawracania i mały promień skrętu umożliwia zgrabne lawirowanie pomiędzy innymi autami. Samo parkowanie Mazdą byłoby czystą przyjemnością gdyby nie kiepska widoczność do tyłu spowodowana wysoko podniesionym tyłem. Czasami można przeoczyć słupek.

Wybór ekscentryka
Czy warto wybrać Mazdę 2? Nie będzie to wybór naszego zdrowego rozsądku. Ceny zaczynają się od 49 980 złotych w najuboższej wersji Impuls z silnikiem 1.3. Najdroższy model ze 103-konną jednostką 1.5 Impression kosztuje ok. 65 tys. złotych. Za te pieniądze dostaniemy już m.in. automatyczną klimatyzację, 6 głośników, komputer pokładowy, 16 calowe aluminiowe felgi, czujniki deszczu. Jednak cały czas twierdzę, że to zdecydowanie za dużo. Chłodna kalkulacja zasugeruje nam kupno Skody Fabii albo Renault Clio. Konkurenci mają istotne asy w rękawie, większe bagażniki, bogatsze wyposażenie i atrakcyjniejsze ceny. Ekscentrycy kierujący się czymś więcej przy wyborze auta, wezmą pod uwagę "dwójkę". Bo w całej tej plejadzie maluchów ciężko o oryginalność, a Mazda na pewno się pod tym względem pozytywnie wyróżnia.

Przeczytałem kilka testów Mazdy 2 w prasie zagranicznej i za każdym razem pojawiło się to samo określenie podsumowujące wrażenia z jazdy - "fun to drive". Zacząłem to rozumieć po pierwszych kilometrach. Ten miejski brzdąc nawet w kiepski dzień potrafi optymistycznie nastroić do życia. Ma sporo wad, ale bledną one przy ogólnym rozrachunku. Mimo to nie potrafię znaleźć żadnego rozsądnego powodu, dla którego mógłbym go chcieć. Tylko że przy wyborze auta rozsądek coraz częściej schodzi na drugi plan. Jeśli kupno samochodu miałbym traktować jako wybór emocjonalny, to wiecie co? Chyba mógłbym mieć "dwójkę".

Za użyczenie auta dziękujemy firmie "Auto Księżyno", Warszawa - Targówek, www.mazda.warszawa.pl