Mazda CX-5 2.5 SKYACTIV-G Newground – TEST. Gdzie są te zmiany?
Podobno jest nowa, lepsza i jeszcze bardziej przyjazna użytkownikowi. Pewne jest to, że nie jest już czerwona i wygląda jakby nic się w niej nie zmieniło. Tak w skrócie można opisać Mazdę CX-5 po niedawno przeprowadzonym liftingu.
Mazda jest dość powściągliwa, jeśli chodzi o wprowadzanie zmian w swoich modelach. Druga generacja kompaktowego SUV-a dostępna jest na rynku już od 5 lat. Choć za rogiem czai się CX-60, to Japończycy nie planują zawieszać produkcji swojego popularnego SUV-a. Dlatego też Mazda CX-5, jeden z najpopularniejszych produktów marki, została lekko odświeżona.
Mazda CX-5 NEWGROUND - TEST. Kosmetyczne zmiany na zewnątrz i wewnątrz
Na pierwszy rzut oka zmiany są praktycznie nie do wyłapania. Trzeba naprawdę się przyjrzeć, by dostrzec klasyczne dla liftingów modyfikacje. W odświeżonej CX-5 znajdziemy inny zestaw zderzaków czy lamp, które z przodu otrzymały charakterystyczny wzór świateł do jazdy dziennej.
Nowe są też wzory felg i oczywiście lakiery. Na czele pojawił się odcień Zircon Sand, podkreślający odświeżenie produktu. Przyznać jednak trzeba, że pomimo upływu czasu i mało inwazyjnych zmian cały projekt nadal się broni i wygląda atrakcyjnie.
Wnętrze CX-5 także zostało lekko unowocześnione. Przede wszystkim na szczycie deski rozdzielczej znajdziemy nowy wyświetlacz o przekątnej 10,25 cala. Skrywa on w sobie znany z innych modeli Mazdy całkiem przyjemny system multimedialny, który jest łatwy w obsłudze. Ekran jest dotykowy tylko na postoju, podczas jazdy za sterowanie odpowiada pokrętło umieszczone na tunelu środkowym.
Cyfrowy prędkościomierz pozostał na swoim miejscu. Po bokach nadal mamy klasyczne wskaźniki od temperatury cieczy chłodzącej i paliwa (nomen omen jest on powielony w wersji elektronicznej) oraz analogowy obrotomierz. Wnętrze zostało utrzymane w ciemnej tonacji, jednak ciekawym urozmaiceniem są kolorowe wstawki dookoła nawiewów oraz przeszycia na fotelach.
Mazda CX-5 - TEST. Praktyczność to mocna strona tego auta
Na całe szczęście, wraz z liftingiem Japończycy nie pozabierali nam fizycznych przycisków i pokręteł, więc wciąż możemy cieszyć się klasycznym panelem do obsługi klimatyzacji czy chociażby fizycznym potencjometrem do zmiany głośności radia. Ergonomia wnętrza stoi więc na bardzo wysokim poziomie podobnie jak i jakość materiałów oraz ich montaż.
Tworzywa są wyraźnie lepsze niż u większości konkurentów, choć do klasy premium jeszcze daleka droga.Można by było poprawić jedynie kształt ładowarki indukcyjnej – została ona wyprofilowana tak, że telefon samoistnie z niej zjeżdża.
Narzekać nie można na ilość miejsca jaką otrzymują pasażerowie wewnątrz CX-5. Z tyłu miejsca na nogi i nad głową jest naprawdę pod dostatkiem. Nawet wyższym pasażerom nie powinien doskwierać brak komfortu. Co ciekawe są tutaj też dwa złącza USB do ładowania telefonów, ale Mazda naprawdę postarała się i skutecznie ukryła je w podłokietniku.
Bagażnik w Maździe CX-5 ma pojemność 506 litrów pojemności. W odmianie Newground (taka jak testowana) znajdziemy dwustronną podłogę bagażnika. Wykończono ją zmywalną, gumową wykładziną z jednej strony i klasycznym „dywanikiem” z drugiej. Bez względu na to jaką wersję wyposażenia wybierzecie, podłoga jest dzielona na dwie części, dzięki czemu połowę z niej możecie wsunąć pod drugą i otrzymać dostęp do sporej wnęki po kole zapasowym.
„Zapasu” nie ma w żadnej odmianie – wszędzie jesteście skazani na zestaw naprawczy. Oparcia tylnej kanapy dzielone są w proporcjach 40-20-40 i po ich złożeniu otrzymujemy całkowicie płaską przestrzeń ładunkową oraz 1620 litrów pojemności. Składanie ich odbywa się z poziomu bagażnika za pomocą dźwigni przypisanych do każdego z foteli osobno, nawet tego środkowego.
Pod maską po staremu
W gamie jednostek napędowych przy okazji liftingu nie zmieniło się w zasadzie nic. Z oferty usunięto wszystkie silniki wysokoprężne, a cała reszta pozostała bez zmian. Oczywiście każda jednostka ma zmienione oprogramowanie, ma mniej palić i być bardziej spontaniczna, ale na papierze wszystko jest w zasadzie po staremu.
Podstawowym silnikiem jest tutaj motor o pojemności 2 – litrów generujący 165 KM. Nam do testu przypadła ta większa i mocniejsza jednostka - 2.5 SKYACTIV-G, która legitymuje się mocą 194 KM oraz momentem obrotowym na poziomie 258 Nm. Jest to oczywiście konstrukcja wolnossąca zapewniająca dosyć dobrą dynamikę – pierwsza „setka” osiągana jest po 9.3 sekundy, a prędkość maksymalna to 195 km/h.
Cała moc przenoszona jest na obie osie za pośrednictwem 6 – biegowej automatycznej przekładni. Ta również zyskała nowe oprogramowanie po liftingu, jednak jest ona dosyć leniwa. Zabiera ona sporo wigoru jednostce napędowej przez co CX-5 wydaje się być znacznie wolniejszym samochodem niż jest w rzeczywistości. Oczywiście przełączenie się w tryb Sport poprawia reakcję na gaz, ale nie łudźmy się, jak często będziecie używać tego trybu decydując się na takie auto?
Połączenie 2.5-litrowego silnika z napędem na wszystkie koła i skrzynią automatyczną sprawia, że wyniki zużycia paliwa bywają dosyć przeciętne. W mieście Mazda CX-5 z takim zestawem zużywała mi od 10 do nawet 12 litrów na każde 100 kilometrów. W trasie jest trochę lepiej. Przy 140 km/h Mazda potrzebowała 9.3 litra, przy 120 km/h 8 litrów, a przy 100 km/h 7.5 litra.
przy 100 km/h: | 7,5 l/100 km |
przy 120 km/h: | 8 l/100 km |
przy 140 km/h: | 9,3 l/100 km |
w mieście: | 10-12 l/100 km |
Jeździ jak na Mazdę przystało
Niewątpliwą zaletą odświeżonej Mazdy CX-5 są jej właściwości jezdne. Samochód jest angażujący w prowadzeniu i daje kierowcy sporo przyjemności z jazdy.
Układ kierowniczy jest naprawdę precyzyjny i wspomagany z odpowiednią siłą tak by nie przeszkadzać podczas codziennej eksploatacji w mieście i nie rozczarować nas przy szybszej jeździe po zakrętach. Zawieszenie doskonale wybiera nierówności i jest bardzo komfortowe, a przy tym świetnie trzyma w ryzach niemałą Mazdę.
Japończycy chwalą się, że sporo uwagi przywiązano do poprawy wyciszenia kabiny. Przyznać muszę, że faktycznie to czuć, bo wnętrze zostało naprawdę solidnie odizolowane od nieproszonych dźwięków z zewnątrz.
Poza dobrym wytłumieniem szumu opływającego powietrza na pochwałę zasługuje kulturalna praca zawieszenia oraz odseparowanie przestrzeni pasażerskiej od dźwięków spod samochodu. Pod względem poprawy komfortu podróżowania Mazda wykonała kawał dobrej roboty. W trasie CX-5 spisuje się rewelacyjnie. Narzekać nie można także na widoczność. Choć po liftingu pojawiły się kamery 360 to nie są one niezbędną opcją.
Mazda CX-5 - CENA
Cennik odświeżonej CX-5 rozpoczyna się od kwoty 128 900 zł za podstawowa wersję Kai z 2 – litrową jednostką benzynową. Jeśli patrzycie w stronę mocniejszego, 2.5-litrowego silnika i automatu, to ten zestaw dostępny jest od drugiego poziomu wyposażenia Kanjo. Cena startuje z poziomu 165 900 zł. Dopłata do napędu na obie osie wynosi 16 000 zł, natomiast do skrzyni automatycznej 9 000 zł.
Testowana przez nas wersja Newground z mocniejszym silnikiem i napędem na obie osie jest dostępna w cenie od 195 400 zł. Na liście opcji znajdziemy jedynie lakier, który wart jest 2 900 zł, co ostatecznie daje nam kwotę 198 300 zł. Wyposażenie jest całkiem bogate, choć brakuje tu przykładowo adaptacyjnego tempomatu, który to jest dostępny tylko w wyższych wersjach.
Moim zdaniem
Być może Mazda nie jest najtańszą propozycją w klasie. Mazda CX-5 po liftingu nie wyznacza także standardów. Japończycy pod wieloma względnymi dogonili konkurencję oferując to co inni mieli parę lat temu. Biorąc jednak pod uwagę całokształt, CX-5 broni się jakością prowadzenia, komfortem użytkowania oraz jakością wykonania. To naprawdę sensowa propozycja w klasie, która wciąż oferuje nam wolnossące jednostki napędowe.