Mazda HR-X2. W tym koncepcyjnym sedanie z 1993 roku nic nie jest normalne
Mazda HR-X2 jest poniekąd jednocześnie okropna i świetna. Wygląda jak zaprojektowana po dobrym "kwasie" i napędzana jest... wodorowym wanklem.
Mazda HR-X2 to drugi model z serii koncepcyjnych pojazdów Mazdy zaprezentowanych na przełomie lat 80. i 90. Pierwszy z serii HR-X w ogóle wyglądał, jak projekt pojazdu z kreskówki "Jetsonowie". Drugi, większy model pokazano w 1993 roku na targach w Tokio oraz w Genewie rok później. Przypomina... wszystko i nic, co widziałem.
Najbardziej chyba widzę tu podobieństwa do Mazdy Carol z 1962 roku, tylko przerobionej na film science-fiction z lat 80-tych. Podobnie jak w mikrosedanie z lat 60-tych, Mazda HR-X2 ma dwoje drzwi i dziwny kąt tylnej szyby. W ogóle wygląda jak człowiek z założonym kołem dmuchanym w pasie. Wyobraźcie sobie takie np. Twingo, na które ktoś "założył" opaskę w kształcie dużego samochodu. Do tego podwójne lampy jak w Multipli i tył, który znów sprawia wrażenie, jak od innego modelu.
Jest okropna, ale tak totalnie odjechana, że mnie się podoba.
No i to wnętrze. Lata 90-te to festiwal koloru i uwielbiam w samochodach z tamtego okresu wzorzyste, kolorowe tapicerki. Wiele aut miało ciekawe faktury i materiały. Ale żaden nie wygląda, jakby w środku zwymiotował tęczowy jednorożec. Mazda HR-X2 jest przedziwna i nie wiem czy po kilku godzinach jazdy, nie dostałbym epilepsji. Zwłaszcza, że i pokrywa poduszki powietrznej ma ten sam wzór w kolorowe "paciaje".
Przy tym budka zegarów wygląda niemal nudno, za to nadrabia konsola środkowa, będąca mieszanką joysticka, starego telefonu komórkowego i jakiejś klawiatury.
Mazda HR-X2 miała silnik Wankla, ale napędzany wodorem
Mazda z silnikiem Wankla nikogo nie dziwi. Ale była to jedna z wcześniejszych prób firmy z napędzaniem alternatywnymi źródłami energii. Oczywiście Japończycy z Hiroszimy nie byliby sobą, gdyby w tej serii konceptów nie usiłowali "pożenić" wodorowego zasilania z silnikiem o tłoku rotacyjnym. Po co upraszczać życie?
Mierzący niecałe 4,2 metra i ważący 1400 kg samochód napędzany był zasilanym wodorem dwurotorowym układem Wankla. Cylindry o pojemności 645 cm3 każdy były w stanie osiągnąć w sumie 130 KM i moment obrotowy na poziomie 167 Nm. A więc dawało to pewnie całkiem niezłe osiągi. Na dodatek nadwozie wykonano w 100% z materiałów podlegających recyklingowi.
Według niektórych źródeł, za projekt ekologicznego nadwozia odpowiedzialny był James Dyson. Ten sam Dyson od odkurzaczy. To by wiele wyjaśniało.
Niestety projekt nie doczekał się żadnej dalszej wersji rozwojowej, a wodorowe wankle w Maździe przetrwały w innych modelach, znacznie bliższych seryjnej produkcji. M.in. w Capelli Cargo, a także, wiele lat później, w Maździe RX-8.