Nowe modele MINI: Cooper i Countryman. Z bliska i subiektywnie oceniamy "polski" projekt
Zanim nowe modele MINI trafią w nasze ręce na dłużej, przyjrzeliśmy się im podczas prezentacji. "Ojcem" tego projektu jest zresztą Polak - Tomasz Sycha, szef projektantów nadwozia w marce. Także, abstrahując od techniki - będzie ciekawie.
Premiera nowych modeli MINI zawsze budzi emocje. Od 2001 nowe wskrzeszenie tego kultowego hatchbacka zebrało mnóstwo fanów, którzy swoje samochody wręcz ubóstwiają. Dlatego informacja o tym, że nowa generacja będzie całkowicie elektryczna, nie przeszła bez echa. Dodatkowo Countryman w trzeciej odsłonie jest zupełnie innym autem. Za oba auta odpowiada Tomasz Sycha, który od 30 lat pracuje w koncernie BMW, a od 5 jest projektantem w MINI. Obecnie pełni rolę szefa stylistów nadwozia.
Przyjrzałem się nowym modelom im podczas prezentacji i powiem Wam jedno: to będą ciekawe auta.
MINI: Charismatic simplicity
Tak nazywa się język stylistyczny, którego użyli projektanci do stworzenia nowego MINI - głównie ma to zastosowanie w Cooperze. Ten model jest ważny, bo musi się zmieniać, jednocześnie się nie zmieniając.
Za punkt wyjścia uznano zarówno ostatni model, jak i... pierwsze MINI, z lat 50-ych, z jego prostotą. To właśnie to ostatnie słowo jest kluczem dla nowego designu. Większość ozdobników po prostu "wyleciała", a te które są, znalazły się w warstwie "cyfrowej" - np. konfigurowalne lampy LED.
No nie bardzo
Dzięki nowej platformie przesunięto i pochylono mocniej przednią szybę, co najłatwiej zauważyć porównując z poprzednikiem. Zniknęły też zaznaczone krawędzie nadkoli. O ile w modelach z ciemnym lakierem to nie przeszkadza, to przy jasnym nadwoziu, moim zdaniem, jest tu trochę za dużo prostej blachy, gdzie "nic się nie dzieje".
O tylnej części powiedziano już wiele. Sam mogę powiedzieć tyle, że to musi się opatrzeć. Bo póki co nie przemawia do mnie nawet to że sygnatura świetlna może być "klasyczna", z pionowym, niedużym świecącym fragmentem.
Nie da się jednak ukryć, że to ciekawe auto, które wciąż wygląda jak MINI.
Wnętrze ze wspólnymi cechami
O dziwo, w środku też. Tyle że ekstremalnie minimalistyczna stylistyka jest znów nawiązaniem do pierwszych samochodów pod tą nazwą. Skupienie większości funkcji na centralnym, okrągłym zegarze może mieć swoich zwolenników. Ja się cieszę, że zachowano chociaż kilka fizycznych przycisków. Środkowy "udaje" kluczyk - trzeba go przekręcić, aby uruchomić auto. Inne z kolei nawiązują do mechanicznych przełączników "lotniczych" z tych generacji MINI, które znamy z naszych czasów.
Sam ekran jest niesamowicie kolorowy, o genialnej jakości i świetnej grafice. Mamy tu multum funkcji i możliwości personalizacji. Wielu osobom, zwłaszcza z młodszego pokolenia, bardzo się spodoba. Choć muszę przyznać, że jestem zawiedziony prędkością działania. Możliwe, że to wady egzemplarzy przedprodukcyjnych, ale przeskakiwanie między trybami odbywa się zbyt wolno, a czasem system musi "pomyśleć" zanim wykona jakieś zadanie. My w tym czasie się zastanawiamy, czy on to wie, czy coś źle nacisnęliśmy. Liczymy, że to będzie poprawione.
Nie mogę natomiast przejść obojętnie wobec materiałów. Zarówno w MINI Cooperze, jak i w Countrymanie. Oba auta dzielą sporo elementów, ale każdy ma swój sznyt - inne są tunele środkowe, poprowadzenie kratek nawiewu, czy chociażby kierownice. Ta w dużym modelu ujęła nas tym, że jest jednocześnie dwuramienna i trzyramienna. Dolne ramię jest bowiem wykonane z parcianego paska.
W ogóle nowe modele bardzo szeroko wykorzystują dzianiny. Materiał znajdziemy na całej desce rozdzielczej, boczkach, podłokietnikach, czy pokrywach schowków w obniżonych tunelach środkowych. To oczywiście materiały z recyklingu, ale robią świetne wrażenie i udanie zastępują "miękkie plastiki", których wszyscy oczekują. Jeśli o mnie chodzi, wolę takie materiałowe wstawki. Zwłaszcza, że wg Tomasza Sychy, daje to możliwość łatwej "zmiany nastroju" wnętrza w różnych odmianach MINI. Po prostu utkany zostanie inny wzór, z innymi kolorami.
Skoro już jesteśmy przy nastroju. Oświetlenie "nastrojowe" w MINI ukryto pod tym materiałem. Może mieć różne wzory i kolory, ale jednocześnie nie jest zbyt ostre i "dyskotekowe", a buduje ten charakter, którego marka oczekuje.
Podobnie jak przyjemnie wykończona reszta wnętrza.
Ten duży
A w Countrymanie tego wnętrza jest całkiem sporo. Nikt nie powie o tym aucie, że jest w rozmiarze MINI. To kompaktowe kombi/crossover, ze dość sporym bagażnikiem i przesuwaną kanapą. Ta ostatnia jest też całkiem wygodna i jest na niej miejsce (w przeciwieństwie do Coopera, który jest tylko symbolicznie czteroosobowy). Ma nawiewy na tył i podobne wykończenia z tyłu, co z przodu (co nie jest oczywiste w wielu autach). Podobają mi się też duże, pionowe klamki wewnętrzne i schowek z "pokrywką" między fotelami.
Nie jest źle
MINI Cooper i Countryman - subiektywne podsumowanie
Projektanci mini pod kierownictwem polskiego stylisty usiłowali pogodzić tradycję i współczesność. O ile część elementów wyszła świetnie, to do tyłu w Cooperze będziemy się przyzwyczajać pewnie dłużej niż do wielkich nerek w BMW. Z kolei Countryman wyraźnie zrywa ze stylistyką "typowego MINI", ale może się podobać. MINI-malistyczne wnętrza aut robią za to świetne wrażenie, jeśli chodzi o stylistykę. Problemem może być ergonomia i przyjemność z korzystania ze wszystkich funkcji. Ale to sprawdzimy, gdy oba auta trafią na rynek.