Nissan i Honda pokłócili się o hybrydy. Ktoś tu chciał wyrzucić do kosza lata pracy
Wiemy już, że Nissan i Honda nie utworzą jednego wielkiego koncernu - a wszystko po części przez... hybrydy. Ten temat stał się kością niezgody.
Gdyby połączyli siły, to stworzyliby trzeci największy na świecie koncern motoryzacyjny. Tymczasem te japońskie marki postanowiły iść swoimi drogami. Honda i Nissan nie znaleźli porozumienia, a jedną ze spornych. kwestii były hybrydy. Dla obydwu marek jest to bardzo ważny temat, ale każda podchodzi do nich na swój własny sposób. Jak się okazje Honda, która jednocześnie miała rozdawać karty, dyktowała warunki nieakceptowalne dla Nissana.
Nissan ma swoje hybrydy, w które zainwestował lata pracy. Honda chciała wyrzucić ten napęd do kosza
Jednym z warunków stawianych przez Hondę była właśnie rezygnacja z napędu e-POWER, który Nissan rozwija od kilku lat. Przypomnijmy: to dość specyficzny system, gdzie jednostka spalinowa nie ma fizycznego połączenia z kołami. Moc przekazuje wyłącznie na silnik elektryczny i doładowuje małą baterię. Tym samym pod kątem wrażeń z jazdy system e-POWER przypomina bardziej klasycznego elektryka, niż hybrydę.
Według informatorów Yomiuri Shimbun, Honda oczekiwała natychmiastowego zarzucenia tej technologii i przejścia na system e:HEV, czyli na autorską hybrydę tej marki. Tym samym lata pracy Nissana miałby szybko skończyć w koszu na śmieci.
Dodając do tego fakt, że to Honda chciała rządzić i rozdawać karty, a Nissan miałby być w pełni zależny od tej marki, to zestaw argumentów przeciwko tej fuzji stał się bardzo duży. Nic dziwnego, że Mitsubishi nieco wcześniej wycofało się z rozmów.
Ciekawostką jest natomiast fakt, że Honda i Nissan dalej będą ze sobą pracować - ale hybrydy zamienili na elektryki
Zgodnie z podpisanym w lecie ubiegłego roku porozumieniem, Honda, Nissan i Mitsubishi będą wzajemnie wspierać się w tworzeniu oprogramowania i architektury dla nowych samochodów elektrycznych. Tu dokładny zakres działań nie jest znany, ale na pewno sprawi, że te trzy firmy będą ze sobą blisko powiązane komunikacyjnie. Każda jednak może iść własną drogą.
Dla Nissana jest to spore wyzwanie, gdyż cały czas wisi na krawędzi bankructwa. Japończycy nie poddają się i szukają inwestorów, a na liście zainteresowany jest chociażby tajwański Foxconn. W grę wchodzi także jeden z większych funduszy inwestycyjnych w Japonii.