Nissan wreszcie ma samochód, który dobrze się sprzedaje. Teraz jest gotowy na podbój świata
Ta marka jest w bardzo trudnej sytuacji, ale walczy o przetrwanie. Może im w tym pomóc... chiński model - Nissan N7.
- Nissan cały czas stoi na skraju bankructwa
- Japończycy walczą o przetrwanie marki
- Może im w tym pomóc nowy model... z Chin
W 2025 roku rośnie głównie eksport samochodów z Chin. Import do tego kraju, a także lokalna produkcja prowadzona przez producentów z innych rynków, konsekwentnie maleje. Chińskie marki kwitną, europejskie, amerykańskie, japońskie i koreańskie powoli gasną. W tym gronie pojawił się jednak samochód, który zaskoczył swoim sukcesem - i jest nim Nissan N7.
To sedan klasy średniej, który powstał przy współpracy z firmą Dongfeng. Na dobrą sprawę więcej w nim chińskiej niż japońskiej myśli technicznej. To jednak nikomu nie przeszkadza, a ponad 20 000 zamówień złożonych w ostatnich tygodniach, napawa markę optymizmem.
Owszem, N7 nie sprzedaje się jak Xiaomi YU7, na które przyjęto blisko 300 000 rezerwacji w godzinę, niemniej to zupełnie inni gracze. Japończycy chcą wykorzystać dobre przyjęcie swojego elektrycznego sedana i planują wysłać go na inne rynki.
Nissan N7 ma szansę stać się "globalnym" produktem marki
To zapowiadano już kilka miesięcy temu, jednak japońska marka cały czas unika odpowiedzi na pytanie, o jakie rynki chodzi. W grę może wchodzić Azja Wschodnia, ale także Europa.
Tu przykładem jest Mazda 6e, czyli model EZ-6 z Chin. Ten samochód niebawem trafi do salonów na Starym Kontynencie i ma przede wszystkim przyciągać niską ceną. N7 może pójść tą samą drogą, tym bardziej, że w Chinach bije na głowę EZ-6.
Chińczycy docenili elektrycznego sedana Nissana za niską cenę (topowa wersja kosztuje blisko 100 000 złotych), wydajność i wygląd. To cechy, które dla wielu osób są bardzo ważne.
Oczywiście w Europie takie auto byłoby znacznie droższe, jednak wciąż miałoby szansę stać się odrobiną wiatru w żaglach tej marki. Sytuacja w Nissanie jest krytyczna. Japońska marka opóźnia płatności dostawcom i szuka ochotników gotowych zrezygnować z pracy. Ivan Espinoza, nowy dyrektor wykonawczy, patrzy z optymizmem w przyszłość, choć wie, że Nissan bardzo ucierpi na tym kryzysie. Niemniej wszystko wskazuje na to, że w planach jest mocne odbicie się od dna.