Na sprzedaż pojawił się Nissan Passat. Tzn. Santana. Ale że co?

Dokładniej rzecz biorąc, to Volkswagen Santana M30 Xi5 Autobahn. Oryginalnie z rynku japońskiego, produkowany przez Nissana. Jak do tego doszło? Nie wiem.

No dobra. Wiemy i Wam powiemy. Ten samochód jest niemal nieznany, a w Europie znalazło się pewnie zaledwie kilka sztuk. W tym ta jedna, oferowana przez Garage 11 na sprzedaż za 10 900 Euro. Czym jednak był Volkswagen/Nissan Santana. Czyli Passat B2 w wersji sedan.

VW Passat/Santana to pomysł prezesa Takeshi'ego

Nie, nie tego Takeshi'ego znanego ze zwariowanego teleturnieju Takeshi's Castle, tylko prezesa Nissana na początku lat 80-tych. Obie firmy planowały wtedy pełną współpracę. Nissan wymyślił, że dobrym krokiem w tym kierunku będzie produkcja jakiegoś samochodu Volkswagena bezpośrednio w Japonii. Padło na Santanę. Sedan klasy średniej w Kraju Kwitnącej Wiśni to zawsze dobry pomysł. Rozmowy zaczęły się w 1981 roku, a pierwsze zestawy zostały zmontowane w fabryce Zama w lutym 1984 roku. Samochód otrzymał nissanowskie oznaczenie M30.

Nissan/Volkswagen Santana miał oczywiście przełożoną kierownicę na prawą stronę. Co za tym idzie, zmieniono mocowania i cięgła do otwierania maski oraz punkty mocowań wycieraczek, tak aby mogły się obracać "w prawidłową" stronę. Co ciekawe, samochód był... węższy. Dokładniej o 5 mm, dzięki czemu mógł uniknąć podatku, który w Japonii stawał się znacznie większy po przekroczeniu przez samochód szerokości 1690 mm. Oprócz tego M30 Santana ma inne lampy oraz grill. Można było wybrać silnik 1.8 (100 KM), 2.0, albo turbodiesla 1.6 o mocy 72 KM.

Sprzedaż nie była jednak wysoka i Volkswagen nie okazał się sukcesem. Samochodów przez 7 lat sprzedało się  zaledwie 50 000, mimo ceny znacznie niższej niż importowane Volkswageny. Dlatego produkcję zakończono w 1989 roku.

Passat

Oferowany egzemplarz cieszy nie tylko perfekcyjnym stanem ale i przebiegiem niecałych 80 tys. km. To wersja Xi5 Autobahn, z welurowymi sportowymi fotelami, szyberdachem (elektrycznym) i na alufelgach. Jest też klimatyzacja. Nissan VW ma pięciocylindrowy, dwulitrowy silnik (140 KM) z trzybiegowym automatem i wygląda jakby właśnie wyjechała z fabryki. Ma też kompletne tabliczki znamionowe Nissana oraz szyby i pasy bezpieczeństwa oryginalne, z nabitym logiem japońskiej firmy. Cena 50 tys. zł jest jednocześnie wysoka, i nie bardzo za samochód dość nietypowy. Oczywiście dla kolekcjonera.

Żródło: Facebook Garage 11