Według ekspertów warszawiacy mają dwukrotnie więcej aut niż mieszkańcy Berlina. Szkoda tylko, że to nieprawda

Eksperci alarmują - w Warszawie liczba samochodów na tysiąc mieszkańców jest dużo większa niż w Berlinie. Zabawne jest jednak to, że dane te są błędne.

Deloitte podkreśla - w Warszawie na 1000 mieszkańców przypada 715 samochodów. W Berlinie z kolei są to raptem 333 auta. Analitycy podkreślają więc nasycenie rynku oraz fakt, że mieszkańcy polskiej stolicy dopiero teraz zaczynają korzystać z alternatywnych form transportu, takich jak miejskie hulajnogi, rowery czy klasyczna komunikacja miejska. Widzicie w tym pewien problem? Zgadliście - w Warszawie, wbrew pozorom, nie ma aż takiego nasycenia aut. Wynik ten jest efektem rejestracji w stolicy aut w leasingu lub innych formach finansowania, które należą do wielu firm. Auta te poruszają się po całej Polsce, a wiele z nich bardzo rzadko pojawia się w Warszawie.

Co więcej, eksperci Deloitte zauważają, że tak zwana mikromobilność czy carsharing może doprowadzić do rewolucji w transporcie miejskim, aczkolwiek tutaj potrzebna jest szersza akceptacja ze strony społeczności oraz wprowadzenie wyraźnych zmian kulturowych. Akurat carsharing w przypadku Warszawy jest strzałem w dziesiątkę - wszystkie firmy nie narzekają na ruch, choć póki co głównie dokładają do tego interesu. Traficar, Panek, 4Mobility czy Innogy Go! zapewniają tak dużą flotę aut, że niemal w każdym miejscu można je znaleźć i w ten sposób bez większego problemu pokonać określoną trasę. Nieco gorzej wygląda kwestia chwalonej komunikacji miejskiej. W obrębie największych dzielnic jest ona faktycznie dość sprawna, choć często dziwny przebieg tras sprawia, że czas przejazdu jest bardzo długi. Niestety nadal niektóre podmiejskie okolice są dość mocno odcięte od cywilizacji i właśnie tam ludzie najchętniej wybierają samochody, które zapewniają im pełną mobilność.

Nie da się jednak ukryć, że Warszawa jest bardzo zakorkowanym miastem. Podrzucane przez aktywistów pomysły sprawią jednak, że Stolica może być jeszcze bardziej zablokowana. Ograniczenie ruchu w centrum przy specyfice budowy Warszawy (duże arterie i niemałe odległości pomiędzy najważniejszymi punktami) może doprowadzić do wielu niekorzystnych zmian. Problemem jest także brak skutecznej i szybkiej komunikacji. Aktualnie linie metra zapewniają komfort jedynie określonej grupie mieszkańców, zaś brak połączenia z gęstą siecią pociągów miejskich i podmiejskich sprawia, że niekiedy dostanie się do niektórych możliwości jest wręcz niemożliwe. Przykłady? Wystarczy zajrzeć za Piaseczno, do takich miejsc jak Czachówek czy Zalesie Górne. Tutaj, przy aktualnych rozkładach, luki w kursowaniu pociągów sięgają niekiedy dwóch godzin. Jak więc można komfortowo wrócić do domu lub dojechać do centrum, skoro całą podróż trzeba starannie planować pod kątem danego pociągu, mocno licząc na brak jakichkolwiek awarii i problemów na tej trasie?

Niekiedy można odnieść wrażenie, że aktywiści chcą dobrych zmian robią więcej szkód dla tkanki miejskiej. Jesteśmy specyficznym narodem, o specyficznych przyzwyczajeniach. I faktycznie, część z nich warto zmienić. Trzeba jednak przy tym pamiętać także o tych, którzy nie mieszkają w ścisłym centrum, a muszą się tutaj codziennie pojawiać ze względu na pracę lub inne zobowiązania.