Nowy Jeep Compass może być czarnym koniem grupy Stellantis. Oto dlaczego
Stellantis jest w trudnej sytuacji, a nowe modele tej marki nie notują wybitnych wyników sprzedaży. Paradoksalnie Jeep Compass, podobnie jak mniejszy Avenger, może być "czarnym koniem" tego koncernu, stając się światełkiem w tunelu. Dlaczego? Już Wam wyjaśniam.
Czy Jeep Compass może być jednym z ostatnich kół ratunkowych amerykańsko-europejskiego konglomeratu? Owszem - i choć wydaje się to dość dziwne, to paradoksalnie tym autem Stellantis może trafić w sam środek tarczy.
Powiedzmy sobie szczerze: to, co Carlos Tavares zrobił tej grupie, było zestawem potencjalnie najgłupszych decyzji w historii branży motoryzacyjnej. Portugalski menadżer prowadząc koncern PSA opracował prosty przepis na sukces. Postawił tam na maksymalną unifikację modeli, ograniczył gamę jednostek napędowych i skupił się na zwiększaniu zysków.
Po utworzeniu grupy Stellantis postawił na ten sam kierunek, co początkowo przyniosło dobre efekty. Pierwsze lata owocowały świetnymi wynikami finansowymi, a teoria "value over volume" zdawała się czynić cuda.
Szybko jednak przyszło zderzenie z rzeczywistością. Wysokie ceny samochodów w połączeniu z ich przeciętnymi możliwościami sprawiły, że sprzedaż tąpnęła. Do tego cięcia gamy, zwłaszcza w USA, przełożyły się na dramatyczne wyniki finansowe. Carlos Tavares w grudniu ubiegłego roku został skierowany do drzwi, a poszukiwania następcy trwają w najlepsze.
W tej atmosferze zamieszania i walki o stabilność Stellantis próbuje wypuścić na rynek nowe modele. Do salonów trafił już Opel Grandland, a kilka dni temu światło dzienne ujrzał nowy Citroen C5 Aircross. Wcześniej na drogi wyjechał Peugeot 3008 i 5008. Te auta, choć zasadniczo udane, cierpią z powodu dość skąpej gamy jednostek spalinowych. Dlaczego więc Jeep Compass, który będzie ich bliskim kuzynem, miałby notować lepsze wyniki sprzedaży?
Odpowiedź jest dość prosta: Jeep przyciąga swoim wizerunkiem. Avenger to najlepszy przykład
Gdy Stellantis zapowiedziało ten model, wiele osób zastanawiało się, czy sprzedaż ma szansę drgnąć. W końcu pierwszy raz na drogi wyjechał tylko przednionapędowy Jeep, stworzony głównie z myślą o miejskiej eksploatacji.
Jak się okazuje nie było to problemem. Wręcz przeciwnie - atrakcyjny design przyciągnął do salonów setki tysięcy osób. Żeby było ciekawiej, Avenger nie jest tanim autem. W swoim segmencie stoi raczej na wyższej półce cenowej.
Teraz podobnym szlakiem podążać będzie Jeep Compass
Również korzysta z dobrobytu rozwiązań grupy Stellantis, które mogą budzić mieszane uczucia. Platforma STLA Medium nie jest dziełem sztuki. Nie oferuje klasycznego napędu na cztery koła, łączy się z przeciętnymi silnikami, a do tego w elektrycznym wydaniu zapewnia przeciętną maksymalną moc ładowania.
Niemniej śmiem twierdzić, że w przypadku Compassa akurat nie będzie to dużym problemem. Spodziewam się, że tutaj, przy atrakcyjnie stworzonym finansowaniu (a powiedzmy sobie szczerze, to fundament sprzedaży), priorytetem będzie hybryda plug-in. Przy wizerunku tej marki droższe auto i napęd wymagający doładowywania baterii mogą być do zaakceptowania przez część klientów. Nawet wersja elektryczna ma tutaj szansę trafić w gusta wielu osób, głównie na zachodzie Europy.
Najważniejsze jest jednak to, że Compass zdaje się być najlepiej narysowanym samochodem tego koncernu. Zadbano tutaj o spójne linie i o ciekawe detale. Jeśli jakość wnętrza nie rozczaruje, to może to być naprawdę solidny zawodnik tej marki.
Niebawem poznamy nowego "honcho" grupy Stellantis
Na finalnej liście kandydatów jest około 5-6 osób. Najprawdopodobniej w czerwcu poznamy nowego dyrektora wykonawczego, który będzie musiał nadać odpowiedni rytm i kierunek Stellantisowi. Czy ten koncern odbije się od ziemi i wzmocni swoją pozycję? Pozostaje zapiąć pasy i obserwować rozwój sytuacji.