Nowy, tani samochód, bez konieczności czekania. Sprawdzamy, co można kupić od ręki
Takie mamy czasy, że samochód na powrót niedługo stanie się dobrem luksusowym. Sprawdzamy, co najtańszego można kupić od ręki w salonach.
To serio zaczyna być problem. Produkcja nowych samochodów się wydłuża, ciągle brakuje mikroczipów, albo wojna pokrzyżowała plany, albo zaburzone są łańcuchy dostaw. Od 2 lat motoryzacja jedzie na olbrzymi rollercoasterze i ani myśli się zatrzymać. Nie wiadomo też, czy po prostu z niego nie wypadnie, obijając się okrutnie. Ponieważ jednak czasem czymś trzeba jeździć, zajrzeliśmy na portale, żeby zobaczyć, jaki tani samochód jest dostępny od ręki w salonach.
Samochód od ręki? Minimum 43 600 zł
Wysortowaliśmy wszelkie listy "od najtańszych" - w końcu sprawdzamy, jaki jest próg wejścia w nowy, dostępny samochód. Zajrzeliśmy też na place dealerów. Coraz więcej firm oferuje taką możliwość. Odrzuciliśmy też firmy brokerskie i oferty "wyłącznie w finansowaniu". Tutaj dzieją się cuda, bo samochód w ciągu 3 lat może finalnie być droższy o niemal 50% od ceny "na metce".
Zaczynamy więc od dołu. Słusznie spodziewacie się, że znalazła się tam Dacia. Dokładniej rzecz biorąc, Sandero 1.0 Access - najuboższa z najuboższych. Jakimś cudem znalazła się w warszawskim salonie. Oczywiście jest zeszłoroczna, więc nawet jest nieco tańsza. W cenniku Dacia Sandero kosztuje minimum 48 500 zł. Ma elektrycznie sterowane szyby i światła LED. Klimatyzacji brak.
Dalej na liście znalazło się kilka małych aut z Korei. Nie znalazło się, bo dealerzy wrzucają oferty pt "samochód będzie w kraju za pół roku" - sprzedają sloty produkcyjne. Jak w markach super-premium.
Od ręki możemy za to przytulić Mitsubishi Space Star. Progiem wejścia jest 45 990 zł, a do 50 000 zł możemy niemalże przebierać w Mitsubishi. Możemy nawet wybrać kolor! jeśli w ogóle ktoś by takie auto chciał. Jak na dzisiejsze czasy, jest dość specyficzne.
Pojawiają się też pojedyncze Aygo, ale jak już wspomniałem, dostępne są tylko w finansowaniu. Samochód za 49 tys zł. Opłata wstępna 10% + 48 rat po 668 zł + kwota wykupu pewnie na poziomie nie mniej niż 30 tys. zł.
Przekraczamy 50 000 zł.
Za 50 tys zł, czyli jeszcze kilka lat temu w bazowej dla większych silników w segmencie B, zaczynają pojawiać się pierwsze dostępne Hyundaie. i10-ka z litrowym silnikiem, w podstawowej wersji wyposażenia z pakietem Cool & Sound (brzmi jak radio i klimatyzacja) u jednego z dealerów jest dostępna za 50 900 zł. Bliżej 52 tys. zł są pierwsze Picanto - ten sam litrowy silnik, wersja M. Ale to również pojedyncze sztuki. Za to za 53 000 zł to już można "zaszaleć" i kupić Fiata Pandę. Ma litrową miękką hybrydę, jest szara i ma podstawowe wyposażenie.
Za to wciąż możemy przebierać w Mitsubishi Space Starach. Jeszcze tylko 3 tysiące złotych (ok. 56-57 tys. zł) i możemy z salonu wyjechać Fiatem 500. W stosunku do Pandy, bardzo mała różnica się zrobiła. Tu też jest kilka i10, jeśli komuś się ten samochód spodobał. No i Dacie - nieco lepsze, choć wciąż słabo wyposażone Sandero Essential z litrowym silnikiem SCe, lub nawet Turbo - tutaj jednak zbliżamy się już do granicy 60 tys. zł, bo bywają i wersje Comfort.
Ale ale. Poza Dacią Sandero jest też samochód segmentu B. Rzutem na taśmę, poniżej 60 000 zł zmieścił się Citroen C3. Jeden! I jedna Corsa!
Chyba wziąłbym Pandę, albo 500-kę. Albo Dacię Sandero, jeśli potrzebowałbym czegoś większego. A przede wszystkim, chyba wziąłbym, to co jest. Niby w tym zakresie cenowym jest kilkaset ogłoszeń, ale tak naprawdę, mamy tylko kilka/naście procent realnie istniejących samochodów, do odebrania "na już.