Opel Corsa 1.3 CDTI Enjoy
Auta segmentu B rosną z każdą nową generacją i obecnie wielkością dorównują kompaktom sprzed kilku lat. Nie inaczej jest z nowym Oplem Corsą, jednak jej 3-drzwiowej wersji bliżej do auta typu coupe, które preferują młodzi kierowcy.
To już czwarte wcielenie małego Opla, który na rynku pojawił się pod koniec ubiegłego roku. Corsa wpisuje się w tendencję projektowanych współcześnie aut segmentu B, które swymi wymiarami zewnętrznymi ocierają się o granicę czterech metrów długości (3,99 m). Wymiar ten umownie przyjmuje się jako początek klasy kompakt. Auto jest większe od Toyoty Yaris, Volkswagena Polo czy Renault Clio, a nieznacznie mniejsze od Peugeota 207 i Fiata Grande Punto. Warto wspomnieć, że z tym ostatnim dzieli płytę podłogową oraz silnik wysokoprężny 1,3 litra, notabene produkowany także w Polsce.
Opel inaczej niż konkurencja potraktował temat stylizacji wersji z trzema drzwiami w stosunku do tej z dodatkową parą drzwi. Auto emanuje dynamizmem i kojarzy się z nadwoziem typu coupe (podobny manewr niemiecki producent zastosował wcześniej w przypadku większej Astry). Przesłanie jest jasne. Jeśli nie posiadasz rodziny, jesteś młody i bardziej niż praktyczność nadwozia cenisz jego piękno - Corsa "3d" jest stworzona dla Ciebie. I jeszcze jeden element wyróżniający Opla z tłumu. To prawdziwa rzadkość, by w tej klasie aut producent oferował, aż tak szeroką możliwość indywidualnego doboru rozmaitych opcji wyposażenia. Corsę można niemal "uszyć" sobie na miarę i cieszyć się gadżetami dostępnymi w modelach o klasę bądź dwie wyżej.
Testowana wersja to Corsa Enjoy z silnikiem diesla o mocy 90 KM, ale "dopakowana" masą bogatego, opcjonalnego wyposażenia. Cena jest tu wtórną sprawą, bowiem to bardziej pokaz możliwości jakie daje firma w kreacji własnego samochodu niż sensownie skalkulowany wariant potrzebnych dodatków w tak małym aucie. O tym jednak nieco później.
Na start
Samochód wygląda jak gotowy do biegu sprinter w blokach startowych. Przód auta jest taki sam jak w wersji pięciodrzwiowej. Jednak bok i tył to zupełnie inna bajka. Dynamizm linii tworzą zwężająca się ku tyłowi linia okien i dach przechodzący od środka bryły w szerokie słupki tylne. Krótkie zwisy nadwozia i stopniowany tył, który optycznie stworzyły nadmuchane błotniki, dopełniają sportowego charakteru auta.
Wygląd Corsy to niezaprzeczalnie jej atut. Jest bardziej zadziorna i agresywniejsza od 3-drzwiowej konkurencji. Modnie skrojona, z lampami rozciągniętymi na połowę maski "puszcza oko" do aktywnych i dynamicznie żyjących ludzi. Wielki szklany dach, ciekawy krój felg oraz przysadzisty "zadek" są tym, czym dla młodego człowieka postawione w czub włosy, zajefajne pepegi czy sylwetka wyrzeźbiona na "siłce". Tak wyrazistej w stylu Corsy jeszcze nie było w historii.
Klimatycznie
Corsa to namiastka prawdziwego coupe. Połowę linii bocznej auta stanowią drzwi, które posiadają typowe ramki wokół szyb. Nie przesadzajmy jednak. To byłoby już za dużo dla księgowych Opla, bo takie rozwiązanie wymaga całkowicie innej konstrukcji nadwozia.
Pierwszy element, który rzuca się w oczy po zajęciu miejsca, to kolorystyka. Jest oryginalnie i szykownie. Czerwono-czarna tapicerka plus kokpit wyłożony czerwonym obiciem robią świetne wrażenie. Nie ma tu nudnych szarości czy ponurych czerni. Zamiast stosowanych zwykle w tej klasie aut pseudo aluminiowych wstawek, które mają ożywiać wnętrze, jest stylowe, lakierowane na czarno tworzywo, które do złudzenia przypomina fortepianową fakturę. Tym samym materiałem wypełniono także fragmenty boczków drzwi. To powiew luksusu rodem z klasy wyższej i trzeba przyznać, że nadaje wnętrzu Corsy elitarnego klimatu. Jest elegancko i sportowo zarazem.
Materiały należą do najlepszych z oferowanych w tej klasie aut. Miłe wrażenie sprawia czerwony materiał okalający kokpit, ale pozostałe twardsze plastiki także trzymają niezły poziom. W tej dziedzinie mały Opel otrzymałby najwyższą notę gdyby nie fakt, że kuleje spasowanie niektórych elementów. Precyzja montażu nie jest tak dobra jak np. w Skodzie Fabii czy Toyocie Yaris. Ponadto z okolic słupków środkowych dochodziły bardzo nieprzyjemne dźwięki klekoczących plastików. Było to wyjątkowo uciążliwe, bo słyszalne nie tylko na brukowanej nawierzchni, ale także na większych pofalowaniach asfaltu. Sprawa do natychmiastowej poprawki.
Kierowca natomiast od razu poczuje się dobrze. Wygodne i obszerne przednie fotele zapewniają wystarczające podparcie boczne dla kręgosłupa. Nie męczy nawet kilkuset kilometrowa trasa. W autach tego typu problem stanowi często zapinanie pasów z przodu. Drzwi boczne są bardzo długie, aby ułatwiać zajmowanie miejsc pasażerom drugiego rzędu siedzeń. Co za tym idzie, słupek centralny przesunięty jest bardziej do tyłu. Z tego też powodu sięgnięcie do pasa wymaga sporej gimnastyki i sięgania dłonią daleko wstecz. Kwestia przyzwyczajenia.
Minęły czasy ciasnych i skurczonych aut segmentu B. Z przodu wygodnie będzie nawet rosłym i długonogim pasażerom. Szerokie nadwozie sprawia, że na pokładzie Corsy walka barkiem w bark nie grozi nikomu. Zajęcie miejsc w części pasażerskiej za kierowcą, co oczywiste, jest utrudnione. Na szczęście po odchyleniu i odsunięciu przedniego fotela, później wraca on w pierwotne położenie. Tył nie rozpieszcza przestrzenią. Z uwagi na stromo opadającą linię dachu najlepiej poczują się tam osoby średniego wzrostu. Jazda we trójkę na kanapie to raczej wyzwanie dla amatorów doznań ekstremalnych. Nie oszukujmy się - to auto bardziej dla czwórki pasażerów niż dla liczby osób zapisanej w dowodzie rejestracyjnym (5 osób).
Kierownica reguluje się w obu płaszczyznach i posiada przyciski do sterowania systemem audio. Zegary główne o ciekawym designie to niemal kopia tych zastosowanych w większej Astrze. Przełączniki są rozmieszczone logicznie, a rozbudowana konsola środkowa, choć naszpikowana wielością przycisków, jest intuicyjna w obsłudze.
Bagażnik ma przyzwoitą pojemność (285 litrów) i dla dwójki osób nawet na dalszy wakacyjny wyjazd powinien wystarczyć. Pod podłogą sporych rozmiarów schowek na drobne przedmioty, który pomoże utrzymać porządek w kufrze. Po złożeniu oparcia kanapy powstaje równa powierzchnia. By uzyskać maksymalną pojemność 1050 litrów trzeba zdemontować półkę schowka, a wówczas o równej płaszczyźnie możemy zapomnieć. To wina braku możliwości składanych siedzisk kanapy. W Skodzie Fabii, czy Fiacie Grande Punto nie ma takich dylematów.
Turbo jak Rów Mariański
Jako wielki fan silników diesla z radością przyjąłem informację, że pod maską testowanej Corsy znalazł się nowoczesny motor zasilany olejem napędowym o mocy 90 koni mechanicznych. Na "papierze" dane wyglądają obiecująco. Wysoki moment obrotowy o wartości 200 niutonometrów dostępny już od 1750 obrotów na minutę podsycał to uczucie. Ale spotkało mnie wielkie rozczarowanie. Ten silnik źle współpracuje z małym Oplem. Owszem, kulturze pracy trudno cokolwiek zarzucić. Nie czuć wibracji i jest stosunkowo cicho. Ale to, co stanowi "clou" jednostki wysokoprężnej, czyli moc dostępna w szerokim zakresie obrotów po prostu nie istnieje.
Na dobrą sprawę obrotomierz mógłby zaczynać się od liczby 2,5 tysiąca obrotów, gdyż poniżej tej wartości praktycznie nic się nie dzieje. Corsa posiada gigantyczną turbodziurę, która potrafi napsuć kierowcy sporo nerwów. Ów dół niedostatku mocy można tylko porównać do największej głębi na ziemi - Rowu Mariańskiego (10 911 m p.p.m.). A jak to wygląda w praktyce? Jazdy testowe odbywały się m.in. w Karkonoszach. Nie są to ekstremalnie wysokie góry, jednak diesel Corsy miał wyraźne problemy z ich sprawnym pokonywaniem. Wszystko jest OK, kiedy prędkość obrotowa utrzymywana jest w obrębie wspomnianych 2,5 tysiąca obrotów na minutę. Wówczas posiada właściwą dynamikę, przyspieszenie. Ale wystarczy zwolnić przed przejściem dla pieszych na niewielkim nawet wzniesieniu, by z prędkości np. 20 km/h nie sposób było ruszyć z drugiego biegu. Wielokrotnie zmuszony byłem do zatrzymywania auta i redukcji na pierwszy bieg. Opisaną słabość silnika można przechytrzyć techniką jazdy i utrzymywać obroty na poziomie, kiedy budzi się jego moc. Jest to jednak sprzeczne z ideą turbodoładowanej jednostki wysokoprężnej, ale jakoś trzeba sobie radzić.
Aby nie popadać w defetyzm dodam, że ogólnie motor radzi sobie dziarsko. Po załączeniu się turbiny auto wyrywa do przodu i pozwala na szybkie wykonanie manewru wyprzedzania. Deklarowane przez producenta średnie spalanie na poziomie 3,8 litra oleju napędowego na sto kilometrów jest do osiągnięcia raczej w warunkach laboratoryjnych. Normalna jazda w polskich warunkach drogowych wymaga częstego operowania dźwignią skrzyni biegów. To ciągła walka ze snującym się tirem, bądź robotami drogowymi, które często generują zatory na drogach. W takich warunkach auto spaliło 5,7 l/100 km. Jazda miejska to odpowiednio 7,1 l/100 km. Takie spalanie jest też efektem wcale nie małej masy auta, która wynosi 1160 kg. To tylko o 70 kg mniej od wagi kompaktowego Renault Megane z 1,6 litrowym silnikiem benzynowym.
Zachłanny na zakręty
To, co obnażyło niewydolność silnika, czyli górskie szlaki, było jak woda na młyn dla zawieszenia i układu kierowniczego Corsy. Sportowy charakter auta ujawnia się w usztywnionym zawieszeniu, które należy do najlepszych w swojej klasie. Opel połyka zakręty niczym wygłodniały wilk swoje ofiary. Nieźle radzi sobie także na nierównościach. Jedynie poprzeczne uskoki pokonuje z wyczuwalną nerwowością. Fani francuskiego sposobu resorowania nadwozia zapewne nie byliby zachwyceni, ale miłośnicy aktywnej i dynamicznej jazdy w zakrętach jak najbardziej. Auto nieznacznie wychyla się na łukach i daje się łatwo kontrolować.
Wspomaganie o zmiennej sile powoduje, że samochód przy wyższych prędkościach prowadzi się dużo pewniej. To perfekcyjnie zestrojony układ, który nie posiada wad. W tej dziedzinie Opel postawił wysoko poprzeczkę rywalom.
Stoliczku nakryj się
Pomyśl o jakiejś opcji wyposażenia, a my ją spełnimy - zdają się mówić twórcy nowej Corsy, jeśli spojrzymy do spisu dostępnych dodatków. Czegoż tu nie ma? Testowa wersja Enjoy posiadała wiele z nich, choć nie wszystkie, bo np. nie było kolorowego wyświetlacza wraz z nawigacją. Ale w zamian były m.in.: skórzana i podgrzewana kierownica (!) oraz fotele (1500 zł), ESP (2000 zł), adaptacyjne reflektory (1500 zł), aktywne zagłówki (300 zł), czujniki cofania (1400 zł), automatyczna klimatyzacja (6250 zł), czujnik deszczu (500 zł), automatyczny włącznik świateł (50 zł), tempomat z komputerem pokładowym (1500 zł) samościemniające się lusterko wsteczne, hill holder (program wspomagania ruszania pod górę), system wykrywania przebicia opon (3000 zł), radio CD MP3 z siedmioma głośnikami (2400 zł) czy ogrzewanie postojowe (6000 zł). Co jest całkowitym nowum w klasie, można też zamówić dodatkowe nawiewy na tylną kanapę. Bogato przedstawia się także możliwość doboru multimedialnych rozwiązań. Nawigacja posiada mapy większości krajów europejskich i można ją połączyć razem z DVD (całość za 9500 zł). W Oplu zadbano także o dobór stylistycznych pakietów, by zindywidualizować wygląd auta.
Podstawowa odmiana wersji Enjoy z silnikiem 1.3 CDTI i mocą 90 KM kosztuje 54,1 tys. zł. W standardzie m.in. "elektryka" szyb i lusterek, ABS z EBD i dwie poduszki powietrzne. Za boczne air bagi oraz kurtyny powietrzne i podwójne napinacze pasów trzeba dopłacić 4 tys. zł. Ale warto, bo Opel Corsa z kompletem poduszek zanotował maksymalny wynik (pięć gwiazdek) w testach zderzeniowych organizacji EURO NCAP. Klimatyzacja także wymaga dopłaty (manualna za 4250 zł). Zaczyna się robić niebezpiecznie drogo, bo tak wyposażony model przekracza już cenę 62 tys. zł. Można jednak zrezygnować z niezbyt pasującego do Corsy silnika diesla na rzecz benzynowej jednostki o tej samej mocy, a w kieszeni zostanie nam 10 tys. zł. Do wyboru mamy jeszcze większy silnik diesla o mocy 125 KM, ale ten kosztuje o blisko 14 tys. zł więcej. Trudny wybór.
Corsa w wersji trzydrzwiowej to interesujący i ładny pojazd o świetnych właściwościach jezdnych. Oferuje oryginalnie zaprojektowane wnętrze, w którym wspaniałe materiały kontrastują z niezbyt dokładnie spasowanymi niektórymi plastikami. Niestety silnik diesla o mocy 90 KM to najsłabszy element auta, bowiem nie radzi sobie z jego masą na niskich obrotach. Lepiej zaoszczędzić 10 tys. zł i wybrać wersję z benzynową jednostką o tej samej mocy. Mnogość doboru rozmaitych detali i smaczków stylistycznych sugeruje, że producent liczy, że Corsę pokochają młodzi ludzie.
Gdyby zsumować wszystkie dostępne opcje w Corsie z opisywanym nadwoziem i wersją wyposażeniową, cena sięgnąć może nawet 104 tys. zł! To tak dla zobrazowania możliwości.