Opel Vectra 1.9 CDTi Elegance OPC-Line
Opla Vectrę C wszyscy znamy. Przeszła mnóstwo testów i wiemy już, że to dobre auto klasy średniej. Jest zupełnie jak tytułowe pierogi. Smaczne, ale dość pospolite. Czy więc pięciodrzwiowa odmiana z pakietem OPC i dieslem sprawi, że "potrawa" będzie ostrzej przyprawiona?
Chili z pierogami teoretycznie się nie komponuje. Ale jeszcze parę lat temu, gdy używało się zestawienia słów "diesel" i "sportowy charakter", również nie brzmiało to najlepiej i wywoływało co najwyżej pobłażliwy uśmiech. Dziś już możemy uznać to za coś normalnego. Dlatego też wybieramy się na poszukiwanie "smaczków" w klasycznym samochodzie rodzinnym z silnikiem wysokoprężnym. W teście Opel Vectra 5d 1.9 CDTi Elegance OPC-Line.
Trzy magiczne literki
O nadwoziu Vectry napisano chyba już wszystko. Nie ma za bardzo do czego się przyczepić, ale i nie ma czym zachwycać. Ot, zwykły samochód klasy średniej, jakich pełno na parkingach firm, gdzie pełnią rolę służbowych transporterów. Długość ponad 4,6 metra, rozstaw osi 2,7 metra, czyli tzw. standard. Najciekawszą wersją nadwoziową jest prezentowana tutaj 5d, do niedawna oferowana pod wiele mówiącą nazwą GTS. Co ciekawe, nie różni się w ogóle wymiarami od wersji sedan, więc trzeba oddać tutaj szacunek designerom, że udało się sprawnie "położyć" tylną szybę tak, aby stworzyć ciekawego liftbacka.
Przód Vectry od 2005 roku do złudzenia przypomina najnowszą Astrę. Ujednolicanie marki postępuje pełną parą. Jednak ciekawy do tej pory, "usportowiony" stylistycznie GTS stracił trochę ze swojego charakteru i wygląda już jak każda inna Vectra. I właśnie w tym momencie przychodzą na pomoc spece od marketingu. W konfiguratorze zaznaczamy "pakiet OPC", dopłacamy odpowiednią kwotę, dokładamy ładne siedemnastocalowe felgi i mamy zupełnie inny samochód. "OPC-Line" oznacza nowy przedni zderzak, progi, dokładkę tylnego zderzaka oraz spoiler na tylnej klapie.
Ponadto tylne lampy otrzymały przydymiane klosze; przednie, skrywające biksenonowe reflektory, dostały ciemne wkłady, a na przednich drzwiach pojawia się małe logo pakietu. Trzeba przyznać, że tak "uzbrojony" samochód prezentuje się naprawdę bardzo dobrze. Znika gdzieś zwyczajność, a Vectra zaczyna wzbudzać zainteresowanie przechodniów i kierowców na drodze. Można się poczuć dowartościowanym, kiedy słyszymy, jak ludzie przechodzący obok zaparkowanej "srebrnej strzały" komentują jej wygląd, albo też robią zdjęcia. Jak widać magia literek działa, nie tylko na nasze samopoczucie.
Niemieckość w każdym calu
Nieco inne wrażenia będziemy mieli, gdy zajmiemy miejsce za kierownicą. Deska rozdzielcza Vectry jest tak wielka i przytłaczająca, że u co słabszych może powodować myśli samobójcze. Przed nami rozpościerają się wielkie połacie ciemnoszarego plastiku. Trzeba przyznać jednak, że poza listwą ozdobną biegnącą przez całą szerokość samochodu, wykończenie jest naprawdę porządne, plastiki są miękkie i dość przyjemne w dotyku. Jeśli już przyzwyczaimy się do tego, że w Oplu starają się rozwiązać problem niemieckiej nadprodukcji plastików, przyjrzyjmy się reszcie. I im bardziej się będziemy przyglądać, tym więcej niedociągnięć znajdziemy.
Przede wszystkim - fotele. Nie wiem, jak długie nogi mają Niemcy, ale wszystkie osoby, które miały okazję siedzieć w Vectrze, łącznie ze mną, potwierdzają - siedziska są za krótkie. Na miasto i krótką trasę wystarczy, ale po przejechaniu więcej niż 200 km zaczyna być po prostu niewygodnie. Poza tym, o jakimkolwiek trzymaniu bocznym możecie zapomnieć. Fakt, z zewnątrz, skórzano-materiałowe fotele wyglądają zachęcająco, jednak po zajęciu miejsca czar pryska. Dobrze, że chociaż są podgrzewane. Tylna kanapa z kolei zapewnia wystarczającą ilość miejsca nawet dla wysokich pasażerów (o ile z przodu nie usiądzie ktoś równie wysoki), jednak jest nieco za twarda. Ciekawym jest, że wysuwające się z siedziska tylnej kanapy uchwyty na napoje, są jedynymi w całym samochodzie.
Gdy już zajmiemy miejsce kierowcy, znajdziemy kolejne elementy pakietu OPC. Przede wszystkim kierownicę. Najjaśniejszy punkt wnętrza. Trójramienna, o zmniejszonej średnicy i grubym, "mięsistym" wieńcu, wykończona skórą. Ma prawdziwie sportowy charakter i łapiąc ją w ręce możemy zapomnieć o tym, że siedzimy w rodzinnym "klekocie". Leży w dłoniach idealnie i aż zachęca do tego, żeby wykorzystać ją na jakiejś krętej górskiej drodze. Na ziemię sprowadzają nas wyskalowane dla diesla zegary, czytelne, poprawne, ale bez większego polotu.
Drugim elementem "OPC" jest dźwignia zmiany biegów. Tu już nie jest tak różowo jak w przypadku "kółka". Co prawda ma odpowiednio dobrany skok, a drążek jest bardzo krótki, ale gałka jest zdecydowanie za duża i zbyt kanciasta, przez co niewygodna.
Do legendy przeszły natomiast przełączniki przy kierownicy. O ile jeszcze, po wielu bojach, obsługę kierunkowskazu można opanować i w efekcie będzie to całkiem przydatna rzecz, to wracający do wyjściowej pozycji przełącznik wycieraczek jest bytem nad wyraz abstrakcyjnym. Na szczęście czujnik deszczu większość problemów z wycieraczkami rozwiązuje za nas.
Rzućmy więc okiem na konsolę środkową. Ma rozmiar małego sejfu oraz mnóstwo przycisków sterujących dwustrefową klimatyzacją, kombajnem multimedialnym (DVD, MP3, nawigacja satelitarna, telefon) oraz pozostałymi funkcjami, które ułatwią bądź utrudnią nam życie. Niestety, mimo najszczerszych chęci, nie można powiedzieć, żeby całość była ergonomiczna. Odnalezienie, co i do czego służy, i które menu możemy wybrać poszczególnymi pokrętłami, może sprawić nieco problemów. W tym przypadku jestem zwolennikiem systemów typu iDrive czy MMI. Tylko najważniejsze funkcje na wierzchu, a reszta sterowana z jednego miejsca. O ile to łatwiejsze.
W naszym Oplu większość rzeczy zobaczymy na ekranie, umiejscowionym u góry owej nieszczęsnej konsoli. Co prawda można przyczepić się do urody obrazu, ale trzeba przyznać, że jest bardzo czytelny, a do tego posiada przydatny tryb nocny. Same funkcje systemu jednak powinny nas zadowolić. Nawigacja zaskakuje swoją dokładnością. Jeśli trasa ma być najkrótsza, to wyliczana jest rzeczywiście najkrótsza. Na Podlasiu doszło nawet do tego, że dostałem polecenie skrętu w dróżkę, która wymagała posiadania co najmniej małego SUV'a. Szkolne "pięć" za dokładność mapy i działanie nawigacji. Słuchanie muzyki też nie powinno nikogo rozczarować, gdyż dziewięć głośników sprawnie daje sobie radę z każdym jej gatunkiem.
Vectra zapewni nam również całkiem niezłą widoczność, dodatkowo wspomaganą czujnikami parkowania z przodu i z tyłu. Jedynym odstępstwem od tej reguły są lusterka, które choć ciekawe z kształtu i w pełni "zelektryfikowane", są po prostu zbyt małe i w efekcie niezbyt przydatne. Nie pozostaje nam nic innego jak w nie nie patrzeć, tylko odpalić silnik i pojechać przed siebie.
Cuore Sportivo?
Silnik, który znalazł się pod maską to turbodiesel z systemem Common Rail o pojemności 1.9 litra i mocy 150 KM. Nie jest to jednak konstrukcja niemiecka, ale zapożyczona z koncernu Fiata, znana m.in. z gamy Alfa Romeo. Po przekręceniu kluczyka wiele nie usłyszymy. Wnętrze wyciszono bardzo dobrze. Jednak stojąc na zewnątrz będziemy słyszeć bardzo wyraźnie, z jakim silnikem mamy do czynienia. Porównując z krytykowanymi za dźwięk silnikami TDI, nie można wskazać zwycięzcy w konkursie głośności. Co ciekawe, Fiat Bravo, wyposażony w identyczny silnik, wyciszony jest dużo lepiej.
Nie słuchajmy już więc silnika, wsiądźmy i ruszajmy naprzód. Osiągi silnika na papierze szału nie robią, ale wrażenia z jazdy są zgoła inne. 10,5 sekundy do 100 km/h to przeciętny wynik, ale pokonywane jest w świetnym stylu. Jednak prawdziwa zabawa zaczyna się dopiero potem. Wtedy ujawniają się włoskie geny silnika. 320 Nm dostępne już od 2000 obr/min powoduje, że wyprzedzanie jest przyjemnością, a przyspieszanie na trasie wywołuje uśmiech na twarzy. Co prawda skrzynia czasami, zwłaszcza przy redukcji, potrafi haczyć, ale na szczęście przełożenia wyższych biegów są długie i pozwalają swobodnie poruszać się bez machania lewarkiem.
Silnik podczas pokonywania długich tras nie męczy zarówno dźwiękiem jak i charakterystyką, dzięki czemu z zadowoleniem możemy pokonywać kolejne kilometry, nawet jeśli przyjdzie nam poruszać się po polskich drogach, pełnych ciężarówek i pozbawionych drugiego pasa. Przyspieszenie z prędkości 80 km/h do 140 km/h i manewr wyprzedzenia trzech "tirów" hurtem minie bezproblemowo, nie wymagając przy tym brawurowej odwagi i dużej ilości samozaparcia.
Jak widać włoski silnik w niemieckim samochodzie to dobry pomysł, gdyż wrażenia związane z jazdą to jeden z jego najmocniejszych punktów. Żeby tego jeszcze było mało, podczas takiej trasy, z odcinkami jazdy autostradowej oraz dużą ilością redukcji i wyprzedzania, Vectra zadowala się ok. 5,8 l/100km. Wynik godny pozazdroszczenia jak na limuzynę o masie ponad 1400 kg. W mieście jest nieco gorzej, gdyż spalanie sięga ponad litr powyżej założeń producenta, ale nadal jest to 8,6 l/100km.
Przyjemność przede wszystkim
Skoro silnik dostarcza nam tyle radości, to pora sprawdzić, jak do tego ma się zawieszenie Vectry. Otóż, jest nadspodziewanie dobre. Mimo jakości naszych dróg, wyboje wybierane są na tyle dobrze, że do wnętrza docierają jedynie odgłosy pokonywanych nierówności. Przy tym jest na tyle twarde i sprężyste, żeby jazda była pewna i bezpieczna, a choroba lokomocyjna, tak typowa dla samochodów zestrojonych komfortowo, nam nie grozi. Niestety nie w każdych warunkach auto prowadzi się idealnie. Przy ostro pokonywanych zakrętach potrafi nieco bujnąć, a nasz Opel mimo ESP będzie usiłował wyjechać z zakrętu. Ale w końcu to nie jest samochód sportowy, więc jeśli tylko nie będziemy starali się traktować każdej ulicy jak toru wyścigowego, co w przypadku tego modelu byłoby wskazane, to będziemy bardzo zadowoleni z zawieszenia Vectry.
Jeśli chodzi o komfort jazdy, to ograniczą nam go jeszcze opony. Co prawda to "rzecz nabyta" ale fabryczne Conti EcoContact w rozmiarze 225/45 R17 są po prostu wyjątkowo głośne. Od prędkości 60 km/h towarzyszyć nam będzie nieustanny, dość głośny szum.
Drugą rzeczą, która może przeszkadzać, albo wymagać przyzwyczajenia, są hamulce. Same w sobie może nie są złe, ale jeśli wciśniemy pedał lekko, to będą działać bardzo słabo, natomiast po mocniejszym nadepnięciu włączy się asystent hamowania i samochód "stanie jak wryty". Wygląda na to, że brakuje możliwości pośredniego hamowania, z którego w sumie korzysta się najczęściej.
"Panie, a ile to stoi???"
Podstawowa odmiana Vectry z silnikiem 1.9 CDTi to wersja Elegance. Jest naprawdę nieźle wyposażona, choć w sumie bez fajerwerków. Za nią do zapłacenia mamy 99 650 zł. Wersja testowana to jednak sporo większy wydatek. Ale i sporo więcej możemy mieć. Przede wszystkim coś, co polecam wszystkim, czyli pakiet OPC, za 4500 zł. Można taniej, za 3000 zł ale wtedy nie dostaniemy np. kierownicy OPC, która jest moim zdaniem obowiązkiem. Dalej, system nawigacyjno-multimedialny to dość spora kwota: 7400 zł. Skrętne lampy biksenonowe z doświetlaniem zakrętów - 5200 zł. Felgi - 3600 zł.
Potem elektrycznie sterowany szyberdach, dwustrefowa klimatyzacja, dodatkowe czujniki parkowania, alarm oraz parę innych ułatwiających życie drobiazgów i z ceny wyjściowej robi się 135 400zł. Niemało, trzeba przyznać. Ale w tej wersji z wyposażenia nie brakuje już niczego, co może być do szczęścia potrzebne. Poza tym, konkurencja wcale nie wypada lepiej. Ford Mondeo ze 140 KM TDCi podobnie wyposażony przekroczy 150 tys. zł, a świeżo wprowadzona na rynek Renault Laguna 2.0 dCi Privilege bedzie kosztować ok. 132 tys zł.
A więc, odwieczne pytanie: Czy warto? Czy nasze tytułowe pierogi są czymś więcej niż zwykłym obiadem? Zdecydowanie tak. Pikanterii naszemu daniu dodaje przede wszystkim pakiet stylistyczny OPC-line. Do tego odpowiednie felgi, jasny srebrny lakier i na ulicy już się wyróżniamy. Choć być może warto zainwestować w słynny Arden Blue, tak typowy dla modeli OPC. Z drugiej strony jednak klekot wydobywający się spod maski w tym przypadku będzie kompletnie nieusprawiedliwiony. Gdyby jednak to pominąć, to kolejnym smaczkiem jest właśnie silnik. Dostarcza dużo radości przy okazji nie powodując czarnej dziury w portfelu.
Gorzej niestety z wnętrzem, ale bardzo bogate wyposażenie to wynagradza z nawiązką. Niestety trzeba wyłożyć całkiem sporą sumkę, żeby stać się posiadaczem tego włosko-niemieckiego dziecka. Dziecka, które na dodatek nie należy juz do najmłodszych. Czekamy z niepokojem na nowy model, ale jeśli boicie się chorób wieku dziecięcego u konkurencji i wolicie sprawdzoną konstrukcję, to zapraszam do Opla. Mimo paru niedociągnięć, Vectra z pakietem OPC-line i "włoskim" dieslem jest naprawdę godna zainteresowania, nie tylko wśród innych użytkowników dróg.