Przejechałem 400 kilometrów w ścianie śniegu. Nikt mi nie wmówi, że opony nie mają znaczenia
Dobre opony zimowe to podstawa. Napęd na cztery koł był miłym dodatkiem. Moje doświadczenie zapewniło komfort psychiczny. Prawda jest jednak taka, że zaliczyłem jedną z najbardziej męczących i wymagających podróży w moim życiu.
Jeśli przyszło Wam wczoraj podróżować po kraju, to zapewne wpadliście w ten wspaniały front, który zafundował nam solidne opady śniegu. Lubię taką pogodę, a jeszcze bardziej cenię sobie jazdę po białym puchu, zwłaszcza gdy mam przestrzeń i czas, aby nieco się zabawić. Problem pojawia się jednak w momencie, kiedy silny wiatr i śnieżyca spotykają Cię po przejechaniu 1000 kilometrów, a nawigacja dalej wskazuje 400 kilometrów do domu. I było to 400 kilometrów pokonanych w zasadzie wyłącznie "po białym". W tych warunkach naprawdę doceniłem trzy rzeczy: dobre opony zimowe, napęd 4x4 w samochodzie i doświadczenie, które zdobywam od lat.
Kiedy widzisz samochód, który po przeciwnej stronie autostrady zaczyna obracać się bez kontroli, to wiesz, że jest źle. Kiedy nieco później wpadasz w wielki korek, bo tuż przed Tobą w poprzek drogi staje ciężarówka, zakładasz najgorsze. A jednak nie było tak źle - choć wiem, że nie każdy czułby się komfortowo w takiej trasie.
Solidne opony zimowe to podstawa
To jest coś, co powtarzam od lat - w samochodzie jednym z najważniejszych, jeśli nie najważniejszym elementem są właśnie opony. Ten czarny kawałek gumy jest Waszym jedynym elementem łączącym samochód z asfaltem. Oszczędzanie na oponach w imię ekonomii i pozostawienia kilku stówek w portfelu jest skrajną głupotą - zwłaszcza, jeśli zamierzacie w zimie podróżować w miejsca, w których śniegu jest w bród.
Właśnie zaliczyłem powrót z narciarskiego wyjazdu w Alpy. Na miejscu białego puchu zdecydowanie nie brakowało. Większość samochodów posiadała zimówki, ale jak być może wiecie, we Włoszech nie ma obowiązku posiadania takich opon. Jedynie region Trydent-Górna Adyga wymaga posiadanie zimówek. W innych miejscach, nawet w wysokich górach, możecie być na letnich gumach, ale musicie mieć łańcuchy lub "skarpety" na opony.
Do naszej ekipy dołączyła znajoma, która samochodem z wypożyczalni dotarła z Bergamo. Oczywiście mała hybrydowa Panda była na typowych letnich eko-oponach, które nawet na wilgotnej nawierzchni potrafią zachowywać się jak krążek do curlingu. W Alpach była to jazda po lodowisku, a bez łańcuchów nie dało się nawet wyjechać z parkingu.
Tanie opony zimowe bywają porównywalne. Miałem kiedyś "nieprzyjemność" przejechania przy fatalnej pogodzie kilkudziesięciu kilometrów samochodem kolegi, w którym były jakieś tanie chińczyki. Prowadzenie przypominało losowe nadawanie kierunku, z nadzieją, że auto pojedzie tam gdzie chcemy.
Dobre zimówki jeszcze bardziej doceniłem właśnie podczas walki z zasypaną "Gierkówką"
W swoich autach miałem wiele różnych opon - przez kilka lat jeździłem na genialnych moim zdaniem Bridgestone Blizzak, które w Abarcie 595 poradziły sobie nawet z zasypanymi alpejskimi przełęczami. Tym razem do SUV-a, do którego się przesiadłem, wybrałem opony Nokian Snowproof 2 SUV, których dwuczęściowa rzeźba bieżnika dobrze sprawdza się w trudniejszych warunkach.
Mniej więcej za Ołomuńcem w Czechach lekko mokra autostrada zaczęła zamieniać się w lodowisko. Nieco później przykrył ją biały puch, który towarzyszył w trasie aż do Warszawy. Zakładałem, że będzie to droga przez mękę, a ten teoretycznie niedługi kawałek pokonam w 6-7 godzin.
Nic bardziej mylnego. Dobra opona wgryza się w ten śnieg i pozwala na stosunkowo pewną jazdę, nawet z prędkością sięgającą 100 km/h. Oczywiście kluczem do sukcesu jest spokojna i płynna jazda, a także "wyczucie" warunków.
Choć śnieg za oknem wyglądał tak samo, to zmieniał się co kilka kilometrów. Raz był lekkim puchem, który delikatnie uciekał spod kół. Kawałek dalej mieszał się ze zlodowaciałym deszczem, tworząc twarde grudy, w których formowały się nieprzyjemne koleiny. Tu trzeba było już walczyć z kierownicą i pilnować toru jazdy.
Tu doceniłem napęd na cztery koła. Do tej pory żaden mój samochód takiego nie miał
Owszem, nie jest to górnolotna konstrukcja, ale mówimy o sprawdzonym Haldexie, z fizycznym połączeniem między osiami. W samochodach testowych przez kilka dni ciężko jest to sprawdzić w "codziennych" sytuacjach. Dopiero pierwsza podróż w góry własnym autem pokazała mi, że jest to gamechanger - zwłaszcza, jeśli lubi się jeździć w wysokie Alpy.
Nagle miejsca, które w przednionapędowym samochodzie pokonywałem w trybie "ataku", a w tylnonapędowym walcząc o stabilność, tu stały się przystępne jak nigdy.
Napęd to jednak specyfika danego samochodu. A dobre opony zimowe można mieć w każdym aucie
Nie liczy się to, jakiego producenta wybierzecie. Brigdestone, Michelin, Nokian czy Hankook robią naprawdę dobre opony. Niektóre są lepsze, inne nieco gorsze, ale sprawdzeni gracze znają się na swojej robocie i tworzą nie tylko solidne bieżniki z dobrą rzeźbą, ale też dobierają odpowiednie mieszanki.
Opony całoroczne, z mojego doświadczenia, są ciekawą alternatywą dla osób, które jeżdżą po mieście. Nie wyobrażam sobie jednak jazdy po drogach, które pokonywałem w Alpach, lub wczorajszej walki ze śnieżycą na A1, na takim ogumieniu. Komfort, zwłaszcza psychiczny, na pewno byłby dużo niższy.