Felieton: Parkowanie w miastach ma być droższe. I bardzo dobrze!

W mediach od kilku dni trąbią na alarm: ceny parkowania pójdą w górę. I bardzo mnie to cieszy, bo taka decyzja powinna zostać podjęta już dawno.

Aktualnie ceny parkowania w Polsce są naprawdę śmiesznie niskie. 31 złotych i 80 groszy - tyle kosztuje dzisiaj jeden dzień postoju w strefie płatnego parkowania w Warszawie. W perspektywie rozmiarów obszaru objętego opłatą i przede wszystkim jego ruchliwości, takie ceny to niestety żart. Podobnie zresztą jak kara za brak biletu, wynosząca 50 zł. I piszę to jako osoba, która w centrum regularnie parkuje. Nie jestem aktywistą, jako "zrównoważoną koncepcję transportu miejskiego" widzę po prostu idealne zbalansowanie ruchu samochodowego, pieszego i "miejskiego" w postaci tramwajów, autobusów, trolejbusów i innych używanych w miastach środków transportu. Ta podwyżka cen powinna mieć jednak konkretny cel - budowę większej ilości parkingów

W Polsce niestety nikt mądrze nie myśli

Oczywiście parkingów podziemnych, czyli najlepszego wynalazku ludzkości. W każdym dużym i cywilizowanym mieście takich konstrukcji nie brakuje. Podziemne, naziemne, ukryte w budynkach - sposobów nie brakuje, a rozwiązują podstawowy problem, czyli nadmiar czasu tracony na szukanie przestrzeni na wóz.

Bardzo lubię Wiedeń. Jest to ciekawe architektonicznie miasto, bez reklamowej pstrokacizny, bardzo uporządkowane i przyjazne. Na ulicach parkingów nie brakuje, jednak w strefie ścisłego centrum takowych w ogóle nie widać. Tymczasem pozostawienie auta chociażby blisko katedry św. Szczepana to nie problem, bowiem wszędzie są parkingi podziemne. Wszędzie! Prawie każda większa ulica usiana jest takowymi. Tym samym nawet w sezonie turystycznym auto zostawiamy bez problemów. Do tego nie nagrzeje, jest przyjemnie zabezpieczone i mniej narażone na jakiekolwiek szkody. I tam każdy się godzi z tym, że trzeba za to zapłacić. Nikt nie rozjeżdża trawników, nie staje na powierzchni wyłączonej z ruchu. Ba, są też parkingi (naziemne oczywiście), gdzie można stać tylko przez określony znakiem czas (np. 1-2 godziny) Porządek jest utrzymywany i każdy się cieszy, bo nie traci cholernych 30-40-50 minut (tak, tak też bywa) na znalezienie jednej wąskiej luki na swoje auto.

Naprawdę nie obraziłbym się, gdyby dzienna opłata za parkowanie w Warszawie wzrosła do 50 zł, zaś kara za brak wykupionego biletu wzrosła nawet do 500 zł. Po pierwsze - opłaty te wreszcie wpływałyby na konto miasta. Po drugie - może ograniczyłoby to ruch "bohaterów", parkujących auto na dziko i ryzykujących mały mandat. Kluczem do sukcesu jest tylko ubicie chciwości wszelkich instytucji, które nad tym budżetem z wpływów panują.

Te pieniądze powinny finansować budowę podziemnych parkingów

Jestem niemal pewien, że wszystkie pieniądze trafią do niewłaściwych worków. A tak niewiele potrzeba, aby trochę uporządkować nasze miasta. No, moglibyśmy jeszcze dorzucić ustawę krajobrazową, która wreszcie zakaże chorej "reklamozy" w miastach, ale do tego ewidentnie nie dorośliśmy.