Mam małą sugestię - używajcie pasa rozbiegowego w prawidłowy sposób
Pas rozbiegowy, jak sama nazwa wskazuje, służy do "rozbiegu", czyli do osiągnięcia odpowiedniej prędkości, aby włączyć się do ruchu. Proste? Nic bardziej mylnego - mam wrażenie, że większość kierowców w ogóle nie ma o tym pojęcia.
Nie wiem czy u Was wyglądało to podobnie, ale w moim przypadku słowo "rozbieg" było powszechnie używane na WF-ie. Prosta sprawa - rozbieg, skok na desce i wpadamy do pięknej piaskownicy, gdzie wuefista mierzył długość skoku. Nie była to moja ulubiona dyscyplina sportu, ale przynajmniej pozwalała spędzić 45 minut na świeżym powietrzu. Pas rozbiegowy działa dokładnie w taki sam sposób - wystarczy nabrać rozpędu i w odpowiednim miejscu włączyć się do ruchu. To jednak przerasta wielu kierowców na polskich drogach.
Nie wiem, może panicznie boją się wcisnąć gaz w podłogę?
Nie od dzisiaj wiadomo, że wcale niemała część samochodów na naszych drogach trzyma się na piankę, taśmę, szeroki uśmiech i 50 złotych włożone w dowód rejestracyjny. To właśnie z takim procederem powinniśmy walczyć, ale to temat na inny felieton.
Zauważyłem, że kierowcy, którzy z reguły włączają się do ruchu zaraz za ciągłą linią, jeżdżą właśnie autami, które już nawet wizualnie budzą pewien niepokój. Nie jest to oczywiście reguła. To tylko wycinek całego obrazka, niemniej wygląda to tak, jakby bardzo nie chceli wykorzystać potencjału silnika.
Domyślam się, że pewnie z fabrycznej mocy zostało tam 40-50%, ale i tak pozwoli to na osiągnięcie odpowiedniej prędkości. Tymczasem podróżując w ciągu ostatniego miesiąca po naszym kraju (za kierownicą pokonałem łącznie prawie 6000 kilometrów w 30 dni), notorycznie wpadałem na tak wybitne jednostki, które włączały się w gęsty ruch z prędkością 50-60 km/h.
Nie dziwię się, że na autostradach dochodzi czasem do przedziwnych wypadków, które ciężko jest niekiedy wyjaśnić
Jeśli jesteście dobrymi kierowcami, a wierzę, że jednak takich tutaj nie brakuje, to w miarę możliwości widząc pas rozbiegowy i węzeł, gdzie drogi się łączą, zjeżdżacie na chwilę na lewy pas i pozostawiacie zapas miejsca.
Pas rozbiegowy
Nie zawsze jest to jednak możliwe. A dosłownie kilkanaście godzin temu miałem sytuację, która prawdopodobnie przyprawiła mnie o dwa nowe siwe włosy.
Scenariusz wygląda następująco: sunę z prędkością 120 km/h na tempomacie, gdyż nigdzie się nie spieszę. Lewy pas tnie 140 km/h lub szybciej. Ruch nie jest gęsty, ale w danym momencie poruszam się w większej kolumnie samochodów.
Widzę pas rozbiegowy i auto, które za sekundę się na nim pojawi. Na lewy pas nie mam jak zjechać. Różnica w prędkości pomiędzy moim samochodem a tym, który włącza się do ruchu, jest na tyle duża, że nie muszę martwić się o niebezpieczną sytuację. Poza tym za mną jest pusto.
Tymczasem kierowca na pasie rozbiegowym postanowił wjechać dosłownie przed moją maskę, osiągając może 70 km/h. Zrobił to oczywiście mniej więcej w 1/8 długości pasa rozbiegowego
Wprasowałem lewą nogę (tak, często korzystam z niej do hamowania) w pedał hamulca. Po cichu liczyłem na to, że Dacia Duster ma wystarczająco skuteczny układ hamulcowy i zwolni do odpowiedniej prędkości. Na szczęście jechałem wolniej, niż pozwalały przepisy i szybko zareagowałem.
Realnie udało mi się wyhamować jakiś metr za autem, które włączało się do ruchu. Młody chłopak był mocno zdziwiony i zirytowany faktem, że został potraktowany klaksonem i światłami.
Przypominam więc po raz kolejny - pas rozbiegowy służy do rozbiegu. Korzystajcie z całej jego długości
Naprawdę, to nie boli, nie kosztuje i zapewni zarówno Wam, jak i innym kierowcom, dużo większy komfort jazdy.
A dla przypomnienia odświeżcie sobie wyciąg z przepisów.


