Najpierw kupujesz samochód, później płacisz za akumulator, który w nim jest. Malezja ma własnego autorskiego elektryka
Nam Izera nie wyszła. Malezja zrobiła za to swojego własnego elektryka - od zera. Perodua QV-E jest jednak bardzo specyficznym samochodem, gdyż sięga po pomysł Renault sprzed lat.
- Perodua, marka z Malezji, opracowała własny samochód elektryczny
- QV-E powstało przy współpracy z grupą Magna Steyr
- To autorska konstrukcja, która kosztowała 180 milionów euro
- Na rynek trafi jedna wersja, z akumulatorem 52,5 kWh
Malezja ma dwie własne marki: Proton i Perodua. Ta pierwsza trafiła jednak w ręce Geely i od dłuższego czasu oferuje rebrandowane auta z Chin. Perodua wciąż tworzy własne konstrukcje i właśnie osiągnęła coś, co nam się nie udało. Opracowali własny samochód elektryczny - opracowany od podstaw w Malezji. Perodua QV-E jest prostym, ale zaskakująco ciekawym samochodem, a jego atutem ma być cena.
Perodua QV-E, czyli najpierw kup samochód, później zapłać za baterię
Prace nad tą konstrukcją ruszyły w 2023 roku i kosztowały 180 milionów euro (w przeliczeniu z lokalnej waluty). Postawiono tutaj na samochód z segmentu B (4170 mm długości i 2680 mm rozstawu osi), ze stylistyką, która garściami czerpie z... Nissana Juke'a drugiej generacji i Toyoty C-HR. Widać to zwłaszcza w linii bocznej, a także po części z tyłu, gdzie Perodua mocno przypomina Nissana.
Nie da się jednak napisać, że jest to brzydki projekt. Wygląda generycznie, ale nie rozczarowuje. Dla optymalizacji kosztów uznano, że początkowo dostępne będą tylko dwa lakiery: szary i lekko błękitny. W standardzie są za to 18-calowe alufelgi.
Wnętrze także nie zaskakuje. Mamy tutaj dwa ekrany, garść przycisków i pokrętło kierunku jazdy. Poza tym wygospodarowano miejsce na schowki i na ładowarkę indukcyjną. Dwuramienna kierownica też jest pełna klasycznych przełączników.
Platforma tego auta powstała przy współpracy z grupą Magna Steyr
Kanadyjsko-austriacka grupa podzieliła się swoją wiedzą, co przyspieszyło cały proces rozwojowy. Postawiono tutaj na opracowanie platformy z niewielką, bo liczącą 52,5 kWh baterią dostarczaną przez CATL. Silnik elektryczny, napędzający przednie koła, ma 204 KM i 285 Nm. To przekłada się na przyspieszenie do setki w 7,5 sekundy - a to w zupełności wystarczający wynik.
Zasięg sięga 445 kilometrów, a ładowanie ma być "wystarczająco szybkie". Co ciekawe sama bateria nie jest formalnie częścią samochodu.
Perodua postawiła na pomysł, który Renault stosowało na początku produkcji modelu Zoe. Akumulator traktowany jest jako osobny element, wynajmowany od marki. Tym samym zakup samochodu (około 80 000 złotych) wymaga doliczenia ok. 200 złotych opłaty za sam akumulator, miesięcznie.
Skąd taki pomysł? Według Peroduy sposób sprzedaży z "Battery as a service" sprawia, że marka ma kontrolę nad akumulatorami, a te zawsze będą w idealnym stanie. W razie awarii lub problemów jest on od razu wymieniany.
Malezja powoli wchodzi w świat elektromobilności, aczkolwiek robi to na swoich zasadach. Ten kraj postawił sobie za cel stworzenie 15-procentowego udziału elektryków w sprzedaży nowych samochodów do 2030 roku.


