Pogea Racing Abarth 500 "Ares" - Potworek
Zastanawialiście się kiedyś, ile można wycisnąć z Abartha 500? Niemieckiego tunera Pogea Racing to pytanie dręczyło już od 4 lat. Efektem końcowym jest 410-konna bestyjka napędzana przez... 1,4-litrowy silnik. Dacie wiarę?
Zapomnijcie o dotychczasowej definicji hothatcha! Pogea Racing zrewidowała pogląd na sportowe hatchbacki, zamykając w puszcze uroczego (niegdyś) Fiata 500 iście szatańską duszę. Już fabrycznie "podkręcony" Abarth 500 ze swoimi 180 KM potrafi napędzić strachu niejednemu śmiałkowi. Niemcom tyle jednak nie wystarczyło, postanowili więc pogłębić modyfikacje na własną rękę. Zabawa na tyle ich wciągnęła, że poświęcili na nią aż 4 lata. Efekt końcowy nie pozostawia złudzeń - każda minuta była tego warta.
Jak można się domyślić z fabrycznej jednostki napędowej pozostało naprawdę niewiele. Zakres modyfikacji jest potężny - zastosowano masę nowych komponentów takich jak kute tłoki, nowy wałek rozrządu, wzmocnione sprężyny zaworowe, wysokoprzepływowe wtryskiwacze paliwa i części zapewniające lepsze chłodzenie. Niemcy poważnie podeszli do tematu, dążąc stale do ideału - nim udało się osiągnąć obecną, satysfakcjonującą konfigurację, tuner przeszedł przez siedem turbosprężarek i trzy systemy wtrysku. Tak wysilony motor nasuwa pytanie o jego trwałość. Pogea Racing zapewnia klientom roczną gwarancję na silnik i układ napędowy. Tuner dodaje też, że jedyny zbudowany dotychczas egzemplarz Aresa pokonał już bezproblemowo 12000 kilometrów.
Maksymalny moment obrotowy samochodu, wynoszący 445 Nm, jest dostępny przy 3350 obr./min. i został ograniczony elektronicznie. Mimo tego zabiegu, trzeba było wzmocnić elementy skrzyni biegów, dodać dedykowane przekładni chłodzenie, dyferencjał o ograniczonym poślizgu, wytrzymalsze sprzęgło i aluminiowe koło zamachowe. Efekt? Samochód osiąga maksymalną moc przy 6400 obr./min., a sprint do "setki" zajmuje mu tylko 4,7 s. Dość niewiarygodna, jak na tę klasę aut, wydaje się prędkość maksymalna wynosząca 288 km/h, ale potwierdzają to wyniki mierzone GPS-em. Moc jest przekazywana na koła przednie, tak jak w fabrycznej "pięćsetce" Abarth. Zmieniono za to zawieszenie na regulowany zestaw sygnowany przez KW Clubsport oraz poprawiono wydajność układu hamulcowego, montując 6-tłoczkowe zaciski. Gotowa do drogi "bestyjka" waży tylko 977 kg.
Ares to jednak nie same modyfikacje mechaniczne. Szatańskie dziecko niemieckiej firmy tuningowej ma poszerzony o 48 mm rozstaw kół, a co za tym idzie także nadwozie. Dodatkowe milimetry uzupełniono elementami wykonanymi z włókna węglowego. Nie tylko błotniki wykonano z tego kompozytu - zderzaki, obudowy lusterek i spojler dachowy też są karbonowe. Samochód pokryto szarym lakierem zaczerpniętym z palety Lamborghini. Nie będziecie rozczarowani także po zajęciu miejsca w kabinie, bo i tutaj pokuszono się o zmiany.
Oprócz egzemplarza widocznego na zdjęciach powstaną jeszcze tylko cztery auta, które będzie można zamówić wyłącznie ze skrzynią manualną. Koszt? Zestaw, w skład którego wchodzi bazowy Abarth 500 i pakiet modyfikacji wyceniono na, bagatela, 58 950 euro (ok. 251 500 zł). To zaporowa kwota, ale wydaje się uzasadniona, zważywszy na poważną ingerencję tunera. Jeśli jednak interesuje Was tylko wzmocnienie silnika i skrzyni biegów, możecie to zrobić w okazyjnej cenie 21 000 euro (89 500 zł)...