Drift zakończony w ścianie. Polonez pokazał swoją moc
Oto krótka historia o tym, dlaczego Polonez niespecjalnie nadaje się do popisów kaskaderskich. Jedno mu trzeba jednak oddać - jest pancernym autem.
Być może widzieliście już film, który w sieci krąży od kilku dni. Jeśli nie, to warto nadrobić zaległości. Przed Wami krótka historia palenia gumy, szybkiego przejazdu przez plac i ściany.
Legendarny już polski tekst "jak do tego doszło, nie wiem" pasuje tutaj idealnie. Połączenie szybkości, dynamicznego skrętu, nierównego terenu i przeciętnych hamulców Poloneza zaowocowało szybkim spotkaniem tego auta ze ścianą.
Zgubą okazał się być konar ściętego drzewa, na którym auto mocno podskoczyło. Resztę historii możecie obejrzeć na filmie. Fani Polonezów zapewne zapłaczą w tym miejscu.
Swoją drogą - ten film staje się kolejnym hitem YouTube i być może w historii zapisze się na tej samej karcie, co tak legendarne produkcje, jak "Krzychu, Kadetem tera!" i "Ale urwał".
Okazuje się jednak, że Polonez dzielnie zniósł uderzenie
Formalnie w tym miejscu można by postawić kropkę w tej historii. Ma ona jednak ciąg dalszy - i to bardzo ciekawy. Otóż samochód bez problemu dał się naprawić w takim stopniu, aby kontynuować podróż. Tym samym z Węgier do Polski auto wróciło o własnych siłach, wyglądając całkiem nieźle.
W tym wszystkim szokujący jest także spokój właściciela i osoby nagrywającej te filmy. Uderzenie w ścianę? Skomentowano to po prostu "życie, proszę państwa, życie", jakby komuś po prostu stłukła się szklanka z wodą.
Swoją drogą - nagrywanie takich wyczynów zawsze kończy się źle
Mam wrażenie, że to kamera przyciąga takie nieszczęścia. Wszelkie dziwne sytuacje z autami rozbijanymi o jedyny słup przed supermarketem, lub dziwne nagrania ze zlotów, gdzie dzieje się coś naprawdę złego, zawsze dzieją się w momencie, w którym ktoś wyciąga kamerę.
O, chociażby kultowy film z Redzikowa, gdzie w 2007 roku BMW E38 gustownie zaparkowało na dachu przy próbie palenia gumy.
No cóż, życie.