Polskie drogi można nazwać tylko w jeden sposób: to wielka fuszerka
Jak to jest, że wszystkie polskie drogi otwiera się z ogromnym opóźnieniem, ogłaszając przy tym wielkie sukcesy, a sama trasa już jako nowa ma wiele niedoskonałości?
Mówi się, że polskie drogi są jednymi z najdroższych w Europie - oczywiście pod kątem budowy. Co prawda GDDKiA jeszcze w maju chwaliło się, że ceny idą w dół. Te piękne dane można jednak już wyrzucić do śmietnika, gdyż inflacja zdecydowanie utrudni dalszą optymalizację kosztów budowy autostrad i tras ekspresowych.
Spójrzmy więc w tegoroczne statystyki. Według GDDKiA kolejne odcinki autostrady A2 kosztowały w tym roku od 29,3 do 41,1 milionów złotych za kilometr. Mowa jednak o drogach budowanych na potencjalnie najłatwiejszym przy budowie gruncie. Dla porównania wszelkie tunele lub wiadukty podnoszą te kwotę do abstrakcyjnych poziomów, sięgających 450-500 milionów złotych za kilometr.
Co ciekawe trasy ekspresowe są z reguły nieco droższe w budowie. To efekt większej liczby węzłów, czyli teoretycznie najbardziej skomplikowanych fragmentów.
Przejdźmy jednak do konkretów.
Polskie drogi bywają drogie. I ich cena zupełnie nie przekłada się na jakość
Idealny przykład? Nowy tunel pod Ursynowem. Ta wyczekiwana inwestycja złapała "jedynie" roczne opóźnienie, ale oczywiście została otworzona z odpowiednią pompą. Przyjechał premier i jego poplecznicy, pochwalono się "sukcesami" i powiedziano, że w Polsce to żyje się rewelacyjnie.
Kilkanaście minut po tej przemowie wybrałem się na przejażdżkę tym cudem inżynierii, tworzącym nieco pełniejszy kawałek obwodnicy stolicy. Przypominam - od upadku PRL-u minęły 32 lata, a Warszawa dopiero teraz zyskuje obwodnicę.
Do tunelu wjeżdżamy po oczywiście nie sprzątniętej drodze, tak więc zewsząd lecą drobiny żwiru. Czasu na lepsze przygotowanie trasy było dużo. Nikt nie każde polerować betonu na połysk, ale zebranie żwiru byłoby więcej niż wskazane.
Później wjeżdżamy do tunelu, pięknie oświetlonego i naprawdę dobrze przygotowanego. Tutaj daję duży plus za ustanowienie odcinkowego pomiaru prędkości. Większość kierowców w Polsce nie dorosła do normalnego użytkowania dróg szybkiego ruchu i zapewne w tunelu mielibyśmy regularnie wypadki. A tak wszyscy grzecznie suną 80 km/h i nikt nie udaje kozaka.
Problem pojawia się przy wyjeździe z tunelu po stronie Wilanowa. Przy pierwszym przejeździe zauważyłem, że auto wpada tam w wibracje, jakbym jechał bo bardzo nieprzyjemnych poprzecznych nierównościach. Znajomi też to odczuli, a Wy sami zauważyliście problem i zasygnalizowaliście go w komentarzach pod naszym filmem z tunelu.
Kilka lat budowy, rok obsuwy, setki milionów wydane i na dzień dobry dostajemy NIERÓWNĄ drogę.
Ale to przecież nic nowego
W końcu rok temu otwarcie Mostu Południowego też przyniosło wiele emocji. Nie dość, że droga również była nierówna (co później kilkukrotnie poprawiano), to jeszcze betonowa nawierzchnia generowała bardzo dużo hałasu, na który skarżyli się mieszkańcy najbliższej okolicy trasy.
Beton betonowi nierówny. Można zrobić dobrze taką trasę, co pokazują drogi w Austrii, Niemczech czy w Czechach. U nas jednak znowu coś poszło nie tak. Pieniądze są wydane, droga "jest", papiery się zgadzają, wszyscy są szczęśliwi. A potem okazuje się, że po dwóch latach nagle trzeba przeprowadzać prace naprawcze w trybie awaryjnym.
Może kiedyś coś nam się uda
Póki co mamy cudowny system e-Toll, koncesjonowane autostrady, różne standardy płatności, nierówne nowe drogi i brak infrastruktury przy nowych inwestycjach (uzupełniany często ze sporym opóźnieniem). Skoro nadchodzi nowy rok, to życzmy sobie tego, że może za kilkanaście lat coś się zmieni w tym kraju i choć raz władzę przejmie zespół kompetentnych osób.