Porsche LMP2000 powstało, by zwyciężać. Po 80 kilometrach schowano je do garażu, powróciło 25 lat później

Co łączy silnik Porsche z Formuły 1 z 1992 roku, wyścigi długodystansowe i model Carrera GT? To Porsche LMP2000, znane dotychczas pod kodem 9R3. To miała być zwycięska maszyna, która musiała zniknąć, aby zrobić miejsce dla... przyszłości marki.

Dokładnie 25 lat temu marka z Zuffenhausen stworzyła samochód, który zrobił 80 kilometrów na torze wyścigowym, po czym zniknął na ćwierć wieku w jednej z hal w Weissach. Nazywał się Porsche LMP2000 (wewnętrzny kod 9R3) i miał być maszyną do zwyciężania w wyścigach długodystansowych. Pomimo wyłożenia ogromnych pieniędzy na ten projekt uznano, że ta udana konstrukcja nie ujrzy oficjalnie światła dziennego. Powód był bardzo ważny.

Porsche LMP2000 nie mogło wyjechać na tory wyścigowe. Inaczej marka by nie przetrwała

Przełom lat dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych był dla Porsche bardzo trudnym okresem. Ta mała manufaktura oferowała udane modele 911 i Boxster, aczkolwiek te, nawet pomimo cięcia kosztów, nie przynosiły firmie dobrych pieniędzy. Sytuacja była coraz bardziej napięta i kluczowe stało się znalezienie dobrego rozwiązania.

W tym samym czasie specjaliści z Weissach pracowali nad wyjątkową maszyną, noszącą kryptonim 9R3. Był to samochód wyścigowy, który miał pojawić się na torach wyścigowych w 2000 roku. Prace nad nim ruszyły w 1998 roku, a punktem wyjścia była obiecująca, ale niedopracowana jednostka 3.5 V10 z 1992 roku, budowana na potrzeby Formuły 1.

Porsche LMP2000 9R3

Pierwsza koncepcja zakładała wykorzystanie jednostki sześciocylindrowej, ale ta była zbyt słaba do tego samochodu. W 1999 roku Niemcy wstrzymali plany startu w wyścigach długodystansowych i skupili się na roku 2000, kiedy to do akcji miały wykroczyć nowe regulacje. Otwarte nadwozie i szereg zmian w przepisach dawał przestrzeń do eksperymentowania.

Za projektem stał Norbert Singer i Wiet Huidekoper, a przy budowie firmy pomagała brytyjska Lola. 3,5-litrowe V10 całkowicie przebudowano, tworząc z niego 5,5-litrową jednostkę, znacznie wytrzymalszą i wydajniejszą.

Tak powstało 700-konne Porsche LMP2000, które zapowiadało się bardzo obiecująco. Niestety, tuż przed premierą anulowano cały projekt, choć inżynierom pozwolono ukończyć pierwszy samochód, a nawet zorganizowano tajne testy. Za kierownicę tej maszyny wsiadł Allan McNish i Bob Wollek. Ich wrażenia były bardzo dobre i obaj jednogłośnie stwierdzili, że Niemcy stworzyli coś naprawdę niesamowitego.

Dlaczego Porsche zrezygnowało z tego samochodu?

Powody są dwa. Po pierwsze - w 1999 roku słynny Mercedes CLR zaliczył efektowne "starty i dachowania", co sprawiło, że wielu producentów wycofało się z wyścigów. Po drugie - Porsche musiało skupić się na ważniejszym projekcie.

Walcząc o swoje przetrwanie, władze tej marki zdecydowały się na stworzenie nietypowego auta. Miał to być SUV. Początkowo rozmawiano o współpracy z Mercedesem (bazą miał być ML), ale finalnie Wendelin Wiedeking (szef Porsche) podpisał tajne porozumienie z Ferdinandem Piëchem. Na jego mocy Porsche i Volkswagen opracowali razem dwa modele - Cayenne i Touarega. Warunkiem Piëcha było wycofanie się Porsche, aby nie tworzyło konkurencji dla Audi R8, które zresztą wygrało w 2000 roku w 24-godzinnym wyścigu w Le Mans.

Porsche LMP2000 9R3

Porsche przeznaczyło zaś zaoszczędzone środki, a także wykorzystało dostępnych inżynierów, do rozwoju Cayenne, co było strzałem w dziesiątkę. Niemiecki SUV nie tylko uratował markę, ale zamienił ją w potęgę. Reszta jest już doskonale znaną historią.

Wbrew pozorom tutaj nie stawiamy kropki. Porsche LMP2000 zostawiło po sobie coś cennego

A mowa o silniku V10. Gdy kondycja marki uległa poprawie, Niemcy stworzyli model Carrera GT. Silnik V10, który pojawił się w tym aucie, to nic innego jak "ugrzeczniona" cywilizowana wersja jednostki z modelu LMP2000.

Porsche Carrera GT

Z kolei wyścigowa maszyna przez lata była uznawana przez Porsche za mit. Dopiero w 2018 roku Niemcy po raz pierwszy przyznali się do jej istnienia, pokazując niesprawne auto w Goodwood. W tym roku, po 25 latach, jedyny istniejący egzemplarz przeszedł remont i znowu wyjechał na tor wyścigowy. Za jego kierownicę ponownie wsiadł Allan McNish.