Saab 9-5 II pomimo 11 lat na karku wciąż wygląda rewelacyjnie. To był dobry samochód

Wczoraj podczas rozmowy z redaktorem Napierajem doszliśmy do pewnego ciekawego wniosku - Saab 9-5 II pomimo 11 lat na karku wciąż wygląda tak, jakby dopiero co go zaprezentowano. Co jak co, ale Szwedzi zaprojektowali naprawdę świetne wizualnie auto, które niestety zostało zabite przez amerykańskiego żniwiarza.

Pamiętam, że Saab 9-5 drugiej generacji zrobił na mnie ogromne wrażenie w momencie premiery. Fantastyczna nowoczesna linia i dopracowane detale sprawiały, że auto przyciągało wzrok. Ba, wyglądało jak przybysz z obcej planety, zwłaszcza na tle poprzednika. Co więcej, nawet jedenaście lat po premierze wciąż wygląda rewelacyjnie i świeżo.

Mam wrażenie, że Saab 9-5 mógłby zostać zaprezentowany w takiej formie także dzisiaj

Wystarczyłoby zmienić kilka detali i zyskalibyśmy świetne auto, które idealnie wpisałoby się w aktualne trendy. Na przykład do tylnych lamp dodałbym ledowe pasy, które biegłyby elementem pociągniętym po klapie bagażnika, łącząc się pod napisem SAAB. Z przodu wystarczyłoby z kolei dorzucić ledowe oświetlenie. Kilka zmian i mamy gotowy samochód, który naprawdę nie odstawałby od konkurentów z 2021 roku.

Saab 9-5 Ta linia wciąż wygląda rewelacyjnie

To samo tyczy się wersji kombi, która miała okrutnego pecha i nigdy tak naprawdę nie trafiła na rynek. Dzięki staraniom marki i pasjonatów kilkadziesiąt egzemplarzy modelu SportCombi udało się homologować w Niemczech i sprzedać. Ta wersja nadwoziowa też wygląda kapitalnie, głównie za sprawą ciekawej linii szyb i zgrabnie zaprojektowanym tylnym lampom.

Saab 9-5 SportCombi Saab 9-5 SportCombi mógł być strzałem w dziesiątkę. Niestety, marka już padła w momencie, w którym ręcznie (!) składano egzemplarze z resztek wyprodukowanych części.

Najsłabszym elementem Saaba 9-5 II było wnętrze. Jakość plastików nieznacznie przewyższała Insignię, a zapożyczenia z Opla były miejscami bardzo widoczne. Mimo to styliści i tak wykonali kawał rewelacyjnej roboty. Okrągłe zegary z charakterystycznym "lotniczym" cyfrowym prędkościomierzem, ciekawie zaprojektowane rozmieszczenie przycisków czy typowa dla Saaba "kratka" nawiewu to jedne z wielu detali tworzących unikalną atmosferę w kabinie. Tutaj także piętno czasu nie zostało zbyt mocno odciśnięte.

Saab 9-5 był zapowiedzią lepszej przyszłości, podobnie jak SUV 9-4X

To właśnie 9-4X miało największe szanse na rozpędzenie Saaba we właściwym kierunku. Problem polegał na tym, że wtedy było już zbyt późno na ratunek. Po latach kiepskiego zarządu General Motors, w dobie kryzysu finansowego i późniejszego przerzucania marki pomiędzy kolejnymi właścicielami, Saab nie miał jakichkolwiek szans na przetrwanie. Spyker, holenderska manufaktura produkująca supersamochody, ledwo sama utrzymywała się na powierzchni. Jak mogła więc wziąć na swoje barki znacznie większego producenta? To było wręcz skazane na porażkę. Nawet Koenigsegg, który prosperował i prosperuje znacznie lepiej, po zawarciu wstępnego porozumienia z GM wycofał się z transakcji.

Saab 9-5 Mógł być ratunkiem, przyszedł zbyt późno.

Choć marka ta miała ciekawą historię i dobry produkt wymagający doszlifowania, to jednak ciągnące się za nią długi nie nadawały się do wyprostowania. Późniejsze chińskie losy Saabów to raczej mało interesujący wątek. W każdym razie o ile Volvo rozwinęło skrzydła dzięki Geely, o tyle marka Saab wylądowała w śmietniku.

Saab 9-5 II raczej nie będzie poszukiwanym klasykiem

Tak naprawdę jedynie wersja 2.8 V6 Aero ma szanse na zdobycie uznania wśród kolekcjonerów i pasjonatów marki. Jest to jednak zbyt nowe auto, do tego mocno bazujące na konstrukcji Insigni. Z drugiej strony nie było w tym nic złego, gdyż Insignia sama w sobie zaliczała się do udanych i dopracowanych aut. Teraz przynajmniej pozwala to na sensowne utrzymywanie i dalsze użytkowanie względnie licznych egzemplarzy 9-5 drugiej generacji.