Podróż w czasie. Tak wyglądały salony samochodowe blisko dwie dekady temu
Fabrycznie nowe Audi A2 lub R8? A może 911 997 pachnące nowością? Volkswagen Phaeton bez przebiegu, z metką z ceną, która powoduje opad szczęki? Dzisiaj zabieramy Was w podróż. Tak wyglądały salony samochodowe blisko 20 lat temu.
Salony samochodowe w ciągu ostatnich lat zmieniły się nie do poznania. Dzisiaj wchodząc do nich znajdziemy przyjemny "domowy" wystrój, przemyślane poczekalnie i niekiedy zacne strefy gastronomiczne w poczekalniach, z kawą i przekąskami.
Blisko 20 lat temu wyglądało to jednak zupełnie inaczej. W takich budynkach królowały błyszczące wykończenia z kamienia, w wielu miejscach panował półmrok, a nowe auta wyglądały tam niczym ustawione w nowobogackich salonach. Tyczy się to zwłaszcza punktów dealerskich marek premium, rządzących się wówczas zupełnie innymi prawami.
Nasz fotograf Dominik Kopyciński wygrzebał ze swojej szuflady fotografie sięgające nawet 20 lat wstecz. Możemy więc wybrać się na sentymentalną wycieczkę aby zobaczyć, w jakich warunkach kupowało się nowe Audi A2 i jak wyglądał Volkswagen Phaeton na tle ówczesnych Golfów i Passatów.
Salony samochodowe stały się dużo przyjaźniejsze. Blisko 20 lat temu zakupy samochodów premium odbywały się w zupełnie innych warunkach
Zacznijmy od salonu Audi. Mamy tutaj dość ciekawą sytuację, gdyż obok siebie stoi Audi A3 w wersji ze starym grillem, oraz w wariancie Singleframe. Odmiana Sportback wprowadziła nowy front, który chwilę później trafił do trzydrzwiowego hatchbacka. Oznacza to, że zdjęcia wykonano w 2004 roku.
Obok tych aut stoi fabrycznie nowe Audi A2. Trzeba przyznać, że ten samochód starzeje się z godnością. Dzisiaj jako efektowny elektryk mógłby zrobić niemałe zamieszanie na rynku. Przyznam szczerze, że sam chętnie widziałbym ten model w swojej idealnej kolekcji.
Przenieśmy się o dwa lata do przodu. Audi przeprowadza się do nowego budynku. Swoją drogą oznacza to, że od blisko 16 lat marka z Ingolstadt nie zmieniła w zasadzie wystroju swoich punktów dealerskich. Jak widać minimalistyczny i techniczny design starzeje się bardzo wolno.
Ciekawie prezentuje się za to wnętrze salonu Porsche, które teoretycznie także nie uległo wielkiej zmianie od 2006 roku. Teraz jednak auta są zupełnie inaczej eksponowane, a starannie zaprojektowane oświetlenie podkreśla ich linie. Tymczasem kiedyś auta stały w półmroku, co w połączeniu z ciemną posadzką tworzyło specyficzny efekt.
Swoją drogą - dużo bym dał, aby wskoczyć za kierownicę takiego fabrycznie nowego Porsche 911 997 lub Caymana.
Volkswagen Phaeton do dziś budzi wiele emocji. Na tle innych aut marki wyglądał abstrakcyjnie
To musiał być dziwny widok - Polo, Golf, Passat i Phaeton w jednym pomieszczeniu. Szalony pomysł Ferdinanda Piëcha miał pokazać techniczną przewagę koncernu. Wiele elementów spokrewnionych było z Bentleyem Flying Spur, aczkolwiek szereg rozwiązań opracowano z myślą o tym aucie.
Efekt? Cena nowego auta była niesamowicie wysoka. Dziś Phaetony można kupić za grosze, a dostajemy za te pieniądze luksus z najwyższej półki.
Niektóre marki nie przetrwały w Europie. Ich salony samochodowe były naprawdę intrygujące
Przyznam szczerze, że nie spodziewałem się zdjęć z showroomu Cadillaca. Nie wiedziałem też, że w Warszawie eksponowano ich najdroższy model, czyli Cadillaca XLR. To sportowe auto, które technicznie było mocno spokrewnione z Corvette. Teraz stanowi spory rarytas i wyzwanie dla kolekcjonerów. Niektóre części kosztują krocie, a tylne lampy nie tylko występują rzadko, ale też są niesamowicie drogie.
Blisko 20 lat temu niektóre auta miały też więcej charakteru
To były czasy, kiedy marki nie bały się przepalania pieniędzy na nietypowe projekty. Peugeot 206 CC był takim samochodem. Małe coupe-cabrio nie tylko wyróżniało się z tłumu za sprawą sylwetki i otwieranego dachu. W jego palecie znajdowało się też wiele ciekawych lakierów, które przyciągały wzrok na ulicach.
Swoją drogą - Peugeot przez wiele lat stacjonował w "błękitnym wieżowcu" przy Placu Bankowym w Warszawie. Na dole stworzono salon firmowy, który zwracał na siebie uwagę przechodniów i przejeżdżających.
Tam też przez wiele lat odbieraliśmy auta prasowe. Wiąże się z tym ciekawa historia, gdyż pod budynkiem nie było parkingu, w którym można byłoby trzymać wiele aut.
W efekcie na recepcji salonu odbierało się kluczyki, umowę, bilet miejski i specjalną kartę. Z Placu Bankowego trzeba było przejechać metrem na stację Centrum, a tam za pomocą specjalnego przejścia wchodziło się prosto ze stacji na parking podziemny przy Placu Defilad. Tam znajdowały się auta, które trafiały do nas na testy.
W Warszawie nie brakowało też salonów z używanymi samochodami premium
Rynek luksusowych aut zawsze miał się dobrze w stolicy, jednak tak naprawdę ostatnie dziesięciolecie przyniosło dużą zmianę w kwestii dostępności takich maszyn. Jeszcze w połowie pierwszej dekady XXI wieku były to auta dla wąskiego grona klientów.
Kilka punktów dealerskich specjalizowało się w handlu ciekawymi autami. Ferrari 360 Modena, Maserati 3200 GT lub BMW Z1 to jedne z wielu aut, które można było spotkać w takich salonach samochodowych. Wówczas były to nowe auta, które na tle pojazdów poruszających się na co dzień po drogach wyglądały jak statki kosmiczne. Dziś widok Porsche czy Ferrari już nie szokuje, a wtedy był naprawdę dużym wydarzeniem.
Który z tych samochodów przygarnęlibyście w stanie "fabrycznej nowości" do własnej kolekcji? Czekamy na Wasze komentarze!