Samochód, który można pokochać za konsolę centralną. Drako GTE to nowa interpretacja Fiskera Karmy

Samochód, który można pokochać za konsolę centralną. Drako GTE to nowa interpretacja Fiskera Karmy

Fisker Karma odrodził się w wielu wcieleniach, ale tylko jedno z nich robi tak dobre wrażenie. Oto Drako GTE.

Pamiętacie Fiskera Karmę? Samochód ten zrobił niemałe zamieszanie i szybko stał się ulubionym autem celebrytów. Wiecie, hybryda typu plug-in z unikalną stylistyką, czyli przepis na sukces w USA. To budowane w Finlandii auto nie zyskało jednak wielkiej popularności, a Fisker przez najróżniejsze problemy musiał ogłosić upadłość. Karma jednak nie umarła - powróciła jako Revero, a teraz także jako Drako GTE. I o ile pierwszy z wymienionych modeli robi przeciętne wrażenie, o tyle Drako zapowiada się ciekawie.

Wizualnie jest naprawdę udanym autem. Może i przypomina nieco "samochód bez licencji" z GTA, ale wszystko jest tutaj spójne i przyjemne wizualnie. Najciekawsze są tutaj jednak dane techniczne. Spalinowy napęd poszedł precz, a auto stało się stricte elektryczne. I do tego ma sporo mocy, bo skromne 1217 KM i, podobno, 8 800 Nm. Przyspieszenie od 0 do 100 km/h nie zostało podane, ale za to znamy prędkość maksymalną, która wynosi blisko 330 km/h. Co więcej, dzięki zastosowaniu nowoczesnych technologii, Drako GTE można ładować z szybkich ładowarek na rynku o mocy ładowania do 150 kW.

Wielka moc nie jest tutaj wrzucona "na siłę". Aby auto prowadziło się w należyty sposób wraz z Ohlinsem opracowano zawieszenie, zaś układ hamulcowy, ceramiczny, dostarczyło Brembo. Co więcej, prowadzenie i zachowanie na drodze ma być absolutnie rewelacyjne.

Najciekawsze jest jednak wnętrze. Wiele aut elektrycznych ma czysto futurystyczne wnętrze, które nie robi jakiegoś rewelacyjnego wrażenia. W Drako postawiono na prostotę i piękne mechaniczne przełączniki, wyglądające jak żywcem wyciągnięte z bolidu. Czterema obrotowymi potencjometrami ustawiamy tryb działania kontroli trakcji, tryb jazdy uzależniony od nawierzchni, moc przenoszoną na przednie koła (wow!) i siłę działania systemu rekuperacji. Przyznam się szczerze, że pewnie bawiłbym się tymi przełącznikami jak pięciolatek.

Co jeszcze warto wiedzieć o tym aucie? Powstanie 25 sztuk, każda wyceniana na 1 250 000 dolarów. Nie będzie to więc zbyt popularne auto, ale z pewnością stanie się ciekawym egzotykiem.