Stellantis potwierdza: "tak, na dobre wyrzucamy silniki spalinowe z kombivanów i z dużych vanów". Czy to nie jest strzał w stopę?
Stellantis zaskoczył wszystkich swoją bardzo radykalną decyzją. Otóż wszystkie kombivany i vany straciły silniki spalinowe. Tak, na dobre.
O tej sprawie pisaliśmy już dwa dni temu. Wtedy jednak zakładaliśmy, że może to być przejściowe stadium, wynikające chociażby z jakichś ograniczeń produkcyjnych lub innych zawirowań. Tymczasem okazuje się, że Stellantis z pełną premedytacją i świadomością wyrzuca z kluczowych modeli silniki spalinowe. Te znikają na dobre i już nie wrócą pod maskę wielu popularnych modeli.
Skąd taki pomysł i jak argumentuje to koncern?
Stellantis uważa, że receptą na wyższe ceny będą dopłaty do samochodów elektrycznych
Ten nowy międzynarodowy koncern cały czas jest na ustach mediów. Kolejne niespodziewane decyzje i wiele odważnych kroków sprawia, że wszyscy przyglądają się z uwagą poczynaniom połączonych grup FCA i PSA.
Nie od dzisiaj wiadomo, że Stellantis od początku stawia na elektryki. Wiele marek już w najbliższych latach ma oferować wyłącznie auta na prąd. Nikt jednak nie spodziewał się, że rewolucja ruszy w najmniej oczekiwanym segmencie.
W vanach i kombivanach.
Te auta, doceniane ze względu na praktyczność i komfort w długich podróżach, właśnie straciły jeden ze swoich największych atutów. Stellantis jednak niespecjalnie się tym przejmuje i wzrusza też ramionami przy komentarzach o znacznie wyższych cenach takich pojazdów.
Obecnie Citroen Berlingo, a w zasadzie już e-Berlingo, startuje od 140 140 zł. Sporo. Tymczasem wersje spalinowe kosztowały znacznie nawet mniej niż 90 000 zł w bazowym wydaniu. 50 000 zł dopłacamy więc do elektrycznego napędu, ale na pewno nie do luksusu podróżowania.
Teoretycznie zasięg deklarowany przez producenta to 380 kilometrów na jednym ładowaniu. Nie da się jednak ukryć, że ta sama bateria (50 kWh) połączona z identycznym silnikiem (136 KM) w mniejszych autach nie pozwala na uzyskanie takich wyników.
Do tego elektryki dawnego PSA są niestety dużo mniej wydajne w niskich temperaturach, gdzie zasięg spada nawet poniżej 200 kilometrów.
Koncern uważa jednak, że cena i możliwości tego auta nie będą problemem. Lekarstwem na wyższy koszt zakupu są według Stellantisu dopłaty rządowe. Problem w tym, że każdy kraj ma je rozwiązane w inny sposób i wcale nie wyrównują one cen wersji spalinowych i elektrycznych.
Co więcej, o ile w Niemczech infrastruktura może i nie zawodzi, o tyle w Polsce wciąż jest bolączką - zwłaszcza przy małym zasięgu.
Można więc śmiało powiedzieć, że konkurencja otwiera już szampana
Pokuszę się o stwierdzenie, że Stellantis oddał tutaj po prostu cały kawałek tortu. Berlingo, Rifter i Combo królowały w swojej klasie przez wiele lat.
Tymczasem teraz cieszyć może się konkurencja. Nowe Renault Kangoo, dostępne TAKŻE jako elektryk, z pewnością odniesie sukces. Klasa T od Mercedesa także - czyli lepsze wydanie Citana. Caddy? Ma drzwi otwarte, mocne diesle i nawet wersję z napędem na cztery koła.
Szczerze mówiąc nie mogę pojąć tego ruchu. To samo tyczy się dużych vanów, takich jak Peugeot Traveller, Opel Zafira Life czy Citroen Spacetourer. To były kapitalne auta, które z dieslami doskonale sprawdzały się w długich podróżach. Nasz test elektrycznego Travellera pokazał zaś, że ten samochód raczej niechętnie opuszcza miasto.
Gdyby chociaż w tych autach wprowadzono większe baterie i bardziej wydajny napęd, to może miałoby to ręce i nogi. W tej chwili rynek stracił jedne z najciekawszych aut. Jestem pewien, że wyniki sprzedaży pokażą, że ten ruch był absolutnie bezsensowny.
Swoją drogą - mam wrażenie, że rynek już zareagował na tę decyzję
Spójrzcie na oferty na Berlingo, Riftera, Zafirę Life czy Travellera na znanych portalach ogłoszeniowych. Nowe auta osiągają zawrotne ceny, a o używanych nawet strach wspominać. Ci, którzy dorwali dobre auta w rozsądnych pieniądzach, mają teraz prawdziwe skrzynki złota na kołach.