Stellantis sprzedaje coraz więcej miękkich hybryd. To dobrze, ale mają przez to problem

Grupa Stellantis sprzedaje coraz więcej samochodów z systemem miękkiej hybrydy. Mowa tutaj oczywiście o silniku 1.2 połączonym z małym generatorem-jednostką elektryczną i z 6-biegową dwusprzęgłową skrzynią biegów. Jak się okazuje jest to dla tego koncernu... problem. Ale nie taki, jak mogłoby się wydawać.

Stellantis jest w bardzo trudnej sytuacji. Na każdym sprzedanym samochodzie zarabia coraz mniej, a cała koncepcja "value over volume", którą forsował Carlos Tavares, zawaliła się niczym domek z kart. Co więcej, sprzedaż dalej spada, oferta jest mało atrakcyjna, a brak sensownych wersji silnikowych działa na niekorzyść wielu marek tego koncernu.

A to nie wszystko, gdyż miękkie hybrydy, które cieszą się tutaj coraz większym uznaniem (pomimo silnika 1.2 pod maską), są też problemem. Powód jest prosty: Stellantis postawił na ten napęd, gdyż jest tutaj większy popyt, niż na elektryki. A niestety do tempa zmian nie mogą dopasować się dostawcy.

W efekcie Stellantis w marcu wyprodukował o 20 000 samochodów mniej, niż zakładano. Zabrakło części

Tak radykalna zmiana w planach produkcyjnych przerosła możliwości poddostawców, produkujących najważniejsze komponenty. Na przykład w marcu zabrakło dwusprzęgłowych skrzyń biegów eDCT6, oferowanych w tych samochodach.

W łańcuchach dostaw pojawiły się wąskie gardła, które spowalniają fabryki. A to nie są wbrew pozorom przelewki, gdyż Stellantis próbuje zwiększyć sprzedaż, aby odrobić straty z 2024 roku. Póki co jednak wyniki nadal spadają.

Citroen C3 Stellantis

„Samochody elektryczne nie sprawdzają się, dlatego ekspresowo rozwijamy hybrydy” – zaznaczył Jean-Philippe Imparato. „Po prostu w ciągu dwóch miesięcy mali, średni i duzi dostawcy nie są w stanie dostosować swojej produkcji”. Imparato podkreślił także, że Stellantis składa zamówienia zakupowe z trzymiesięcznym wyprzedzeniem, a tak radykalna zmiana strategii w krótkim czasie przynosi negatywne skutki.

Na dobrą sprawę Stellantis powinno też zainwestować w inne hybrydy

Volkswagen przykładowo szykuje napęd, który będzie odpowiednikiem rozwiązania Toyoty - to hybryda z nieco większą, "samoładującą się" baterią trakcyjną. Nowy silnik zadebiutuje w modelu T-Roc. Tymczasem w Stellantisie opcje ograniczają się do wersji MHEV z silnikiem 1.2 i PHEV z jednostką 1.6. To zbyt mało, zwłaszcza teraz, gdy walka z emisją CO2 przybiera nowy format.

Czy możemy więc spodziewać się całkowicie nowych jednostek napędowych w tej grupie? Póki co nic na to nie wskazuje, choć auta bazujące na platformie STLA Large mogą zyskać ciekawsze warianty.

Źródło: Bloomberg