Ten przycisk to zbawienie w nowych autach. ISA ewidentnie irytuje też producentów
Wciskasz jeden przycisk i nagle w samochodzie panuje idealna cisza. Wszystko po to, aby system ISA przestał brzęczeć w najmniej oczekiwanych momentach. Niektóre marki zrobiły to dobrze, inne robią wszystko, aby kierowcy niepotrzebnie się irytowali.
Śmiem twierdzić, że system ISA jest solą w oku dla wszystkich. Niby wiedzieliśmy o nim od dawna, a mimo to nikt nie przygotował się na jego oficjalny debiut w samochodach. Niektórzy producenci połączyli go więc z przypadkowym dźwiękiem (najczęściej potencjalnie najgłośniejszego ostrzeżenia), przez co w czasie jazdy można oszaleć. Inni zaś wybrali tak cichy dźwięk, że ciężko go zanotować. To, co mniej jednak najbardziej zaskakuje, to fakt, że wiele firm postawiło na jeden magiczny przycisk, który wycisza to rozwiązanie.
Czym tak naprawdę jest ISA i dlaczego budzi tyle negatywnych emocji?
Założenie było proste. ISA, czyli Intelligent Speed Assistance, ma informować kierowce o przekroczeniu dozwolonej prędkości. System współpracuje z kamerą czytającą znaki drogowe. Gdy ta zanotuje ograniczenie do 50 km/h, a my przekroczymy tą prędkość, w kabinie rozlegnie się ostrzegawczy dźwięk, który ma być dla nas reprymendą.
W swoich założeniach jest to rozwiązanie niegłupie, ale w praktyce okazuje się być udręką. Dlaczego? Otóż każdy producent, jak już wspomniałem, może dowolnie dobierać dźwięki. Niektórzy przypisali tutaj ten sam ton, który towarzyszy różnym usterkom i ostrzeżeniom.
Z własnego doświadczenia wiem, że dla osób nieco starszych jest to bardzo stresujące, gdyż na początku "nie wiedzą" o co chodzi - a czasami wystarczy przekroczenie prędkości o 1-2 km/h.
Niektórzy producenci postawili więc na magiczny przycisk, który wycisza "isę"
Mazda ma go na przykład po lewej stronie pod kierownicą. Renault podobnie. W BMW wystarczy przytrzymać przycisk SET na kierownicy, a w Mercedesie dźwięk wyciszenia audio (także na kierownicy).
Najbardziej bawi mnie fakt, że wiele firm pokazuje to jako główny "ficzer" na eventach. Wygląda to mniej więcej tak: "nasz samochód ma takie i takie funkcje, ale zasadniczo ISA to wyłącza się w ten sposób. Szerokiej drogi!".
Co to pokazuje? Otóż jedną prostą rzecz - nawet producenci samochodów nie są zadowoleni z tego, jak działa ISA i jak trzeba było ją "wkomponować" w elektronikę pokładową.
Czy dało się to zrobić lepiej?
Dużo zależy tutaj właśnie od dwóch kwestii - tonu dźwięku i sposobu, w jaki komunikowane jest przekroczenie prędkości. Na przykład nowe Renault robią to w zaskakująco dyskretny sposób, co jest dużym plusem. Dla odmiany Toyota potrafi przypominać nieprzyjemnym "bipnięciem", które rozprasza i męczy. Do tego wyłączenie systemu ISA w samochodach tej marki wymaga szeregu kliknięć w menu w zegarach.
Ja osobiście uważam, że ten element wyposażenia jest absolutnie zbędny. Jestem ciekaw, czy pojawią się jakieś analizy, które pokażą skuteczność dźwięku ostrzegawczego. Śmiem twierdzić, że stał on się wyłącznie dodatkiem podnoszącym cenę, a nie podnoszącym poziom bezpieczeństwa.