Nikt nie chce nowego elektrycznego Dodge'a. Zrobił się z tego "samochód na siłę"

Nikt nie chce kupować elektrycznego "muscle cara". Dodge Charger Daytona jest mocno rabatowany, ceny spadają jak szalone, a mimo to sprzedaż stoi.

Nie mogłem nie skusić się na małe nawiązane do najwspanialszego tłumaczenia nazwy "Muscle Cars" na język polski. Być może pamiętacie książkę niejakiego Craiga Cheethama, którą nazwano "Muscle Cars - Samochody Siłowe". Amerykanie tą siłę zamienili właśnie na określenie "na siłę", gdyż w ten sposób mniej więcej chcą wcisnąć auta klientom. Dodge Charger Daytona, który miał być przełomem dla marki, stał się wielkim problemem.

To tylko pokazuje w jak złym kierunku poszedł cały projekt - a wszystko przez nacisk ze strony dyrektora wykonawczego imieniem Carlos Tavares.

Ktoś uznał, że to się sprzeda. Ktoś stwierdził, że to jest przyszłość. Tymczasem Dodge Charger Daytona stoi u dealerów i nikt go nie chce

Nowy elektryk Dodge'a miał pokazać przyszłość. Cudowne auto z V8 ustąpiło miejsca elektrykowi ze sztucznym wydechem. To nie mogło się udać - nie potrzeba do tego ekspertów. Każdy petrolhead powiedziałby im to dużo wcześniej.

Dodge Charger Daytona

Na efekty nie trzeba było długo czekać. Sprzedaż jest fatalna. Zainteresowanie tym autem należy do znikomych, a rabaty, które oferują dealerzy, stają się ogromne. W niektórych przypadkach Charger Daytona bywa tańszy, niż jego "asking price", czyli cena wyjściowa bez podatków i marży. To zjawisko, którego nikt nie widział od lat.

A dla Dodge'a to fatalne wieści. Ta marka mocno stawiała na sukces elektryka - sukces, którego nie ma i nie będzie. A to nie wszystko, gdyż produkcja wersji spalinowej stoi pod znakiem zapytania. Wszystko ze względu na cła nałożone przez Donalda Trumpa. Stellantis miał dostarczać silniki z fabryki w Windsorze w Kanadzie. 25% cła sprawia, że cena gotowego samochodu w wersji sixpack będzie bardzo wysoka. Ot, Make America Great Again.

Amerykanie chcą włożyć V8 do tego auta i pracują nad przebudową komory silnika. Nim to jednak nastąpi jedyną alternatywą dla elektryka pozostaje model Sixpack, który potencjalnie pojawi się na rynku z poślizgiem przez wyżej wspomniane cła. Stellantis może więc być w jeszcze większych tarapatach, niż jest teraz.